O bakteriach i wirusach raz jeszcze.
Poniżej obszerne fragmenty artykułu blogera Bacy, traktujące o największym kłamstwie w historii medycyny: teorii zarazków. Poniższe fragmenty artykułu są doskonałym uzupełnieniem mojej pracy na ten sam temat, dostępnej tutaj: http://pospoliteruszenie.org/klamstwa%20medycyny.html
Bakterie są chorobotwórcze, czyli przyczyniają się do rozwoju chorób, a że one są małe i wredne toteż szybko się namnażają i wysyłają ludzi do kostnicy – tak można by w skrócie tę teorię określić i mała niespodzianka: otóż sto osób na sto tak właśnie uważa.
Tysiąc
osób na tysiąc również uważa, że tak z bakteriami sprawy wyglądają.
Ba, sto tysięcy na sto tysięcy ludzi pozornie rozumnych, również tak
właśnie sądzi no ale… ale jedna osoba na milion już nie. I
sprawa byłaby oczywista i nawet nie warta wzmianki, gdyby nie jeszcze
większa niespodzianka: otóż rację ma ta jedna osoba a zatem mówiąc
brutalnie… na punkcie bakterii mamy w Polsce trzydzieści parę
świadomych osób no i… trzydzieści parę milionów idiotów. W tym
setki tysięcy lekarzy, tysiące bakteriologów, setki tysięcy chorych
no i oczywiście miliony głupich do bólu książek.
Jednym
słowem totalna, niemal stuprocentowa masakra. Wszystkich ogarnął na
punkcie bakterii obłęd i nie ma już innego wyjścia tylko rozwalić na
kawałki tę niedorobioną teorię Pasteura. Bowiem to tylko…
teoria. Ba, nawet nie spiskowa więc oczywiście nie przetrwała próby
czasu… (…)
Bakteriologię –
czyli naukę o bakteriach oficjalnie stworzył Ludwik Pasteur w 1864
roku. Ludwik był francuskim chemikiem i oprócz bakteriologii wypocił
też teorię zarazkowej przyczyny chorób. Ta jego teoryjka, którą z
aplauzem łyknęły lemingi twierdzi, że choroby są skutkiem inwazji
agresywnych mikroorganizmów. Konkretny zarazek odpowiada za konkretną
chorobę a zarazki się rozmnażają i przenoszą także poza organizmem
ludzkim.
No i co ty człowieku,
który to czytasz, na to?
Jesteś jednym na milion, czy jednym z
milionów? (…)
Niemal na pewno
jesteś jak „każdy” – uważasz że choroba to wynik
zakażenia, że wrogi agresywny zarazek lub wirus przedostaje się z
jednego nosiciela na drugiego powodując nową ofiarę choroby,
nieprawdaż?
Dla formalności najpierw wersja nieoficjalna lecz
prawdziwa – twórcą bakteriologii i odkrywcą mikroorganizmów był
Bechamp – spokojny cichy francuski profesor, który dokonał na
tym polu tyle co Tesla w elektryczności. Kompletnie zapomniany
naukowiec – kawaler najwyższych możliwych zaszczytów i
odznaczeń. Przemilczany niemal w całości. Był tak skromny, że nigdy
(w przeciwieństwie do Pasteura) nie szukał rozgłosu ani nie zniżał
się do przypisywania sobie odkryć innych osób. Prawdziwy, oddany
wyłącznie wiedzy naukowiec.
To
wybacz sobie teraz człowieku, że nigdy o nim nie słyszałeś no i
powracamy do teorii „Pasteura”.
No cóż, dwa wieki
„epoki zarazków” to kawał czasu i w zupełności wystarczą
aby wyprać mózgi całym generacjom. I te wyprane z mózgów pokolenia
walczą jak opętane, aby żyć w „higienie” czyli zabić jak
najwięcej zarazków. Kupują krety do kibla, proszki do pralek,
szampony dla siebie a w wolnej chwili balsamują się hektolitrami
perfum na spirytusie po to, aby się maksymalnie odkazić i pozbyć jak
najwięcej zarazków. Pasteryzacja wszystkiego i wszystkich. (…)
Rzeczywistość więc jest taka, że Pasteur nie stworzył bakteriologii, gdyż bakterie istniały na miliony lat przed odkryciem ich przez Pasteura, tylko bakteriofobię – lęk przed bakteriami. Cierpi i cierpiało na nią mnóstwo osób. (…)
Medycy, lekarze i inne wszelkiej maści konowały zaakceptowały tę teorię zarazków jako źródeł choroby i uruchomili przemysł chemiczny, nazywany tylko dla zmylenia „farmacją” – który poszukuje doskonałego leku – czyli zwalczy wszystkie mikroby powodujące choroby. Patologia nabrała rozpędu ale to jeszcze nie koniec, bo szalone wysiłki szaleńców chorych na bakteriofobię spowodowały powstanie nowych „dziedzin” naukowych: sterylizacja, pasteryzacja, szczepienia, farmacja i paniczny lęk przed… surową żywnością lub tragiczne następstwa w przypadku wypicia nieprzegotowanej wody. Surowe jest be, surowe jest trujące, surowe jest zabójcze, bo zawiera mnóstwo zarazków. (…)
Czy
nie jest właśnie tak, człowieku?
Czy nadal uważasz się za jednego
z milionów? (…)
To teraz lepiej
usiądź, bo polecą niepodważalne fakty.
Fakty, które w najlepszym
razie przewrócą twój świat do góry nogami i udowodnią w sposób
bezdyskusyjny jak bardzo zostałeś okłamany i oszukany na wszelkie
możliwe sposoby.
Fakt pierwszy –
wykluczenie z diety surowego jedzenia spowodowało… pogorszenie
się stanu twojego zdrowia. To było nieuniknione, stary.
Fakt
drugi – zabijanie zarazków spowodowało powstanie chorób
wywołanych przez działania „medyczne” z posocznicą na
czele. Sepsa i te właśnie historie. To robota wyłącznie
spasteryzowanych konowałów.
Fakt
trzeci – wprowadzenie programów szczepień –
spowodowało katastrofalne skutki dla całej populacji ze skutkami nie
do opisania – są to same straszliwe epidemie (jak na przykład
ta, która zdziesiątkowała na ospę Anglię w rok po powszechnym…
zaszczepieniu na ospę Anglików). Inaczej mówiąc szczepienia to
ludobójstwo na niespotykaną nigdy wcześniej skalę.
Abyś był
człowieku, który to teraz czytasz w pełni świadomy miej więc ten
zaszczyt i poznaj w końcu po paru wiekach bredni, czystą,
najprawdziwszą prawdę.
Teoria zarazkowej przyczyny chorób nie jest
wcale Pasteura. O nie. Mamy tu sytuację identyczną do sytuacji tak
zwanej teorii Einsteina. Pasteur, tak jak Einstein, on cóż… on
jedynie ukradł tę teorię i ogłosił jako własną. Oryginał należy
oczywiście do autora – doktora Plenciza z Wiednia, który ją
opublikował w 1762 roku – na sto lat przed Pasteurem. W roku
1860 złodziej Ludwik Pasteur przypisał sobie jego eksperymenty, jego
teorię no i… ogłosił się jej twórcą.
Szerzej pisze o tym w
książkach Pasteur: Plagiarist, imposter (Pasteur: plagiatator,
oszust) Pearsona oraz Bechamp Or Pasteur? A lost Chapter in the
History of Biology (Bechamp czy Pasteur? Zaginiony rozdział w
historii biologii) Hume’a.
Do kupienia w Amazonie. (…)
Prawda jest bowiem taka, że tak jak teoria Ewolucji Darwina miała zepchnąć na manowce wiedzę o powstaniu człowieka, tak teoria Zarazków miała zniszczyć wiedzę o przyczynach chorób. Obie teorie zostały starannie przygotowane przez żydomasonerię w celu zniewolenia i obrabowania ludzkości – odpowiednio z wiedzy na swój własny temat, z majątku, wolności i z własnego zdrowia.
Teorię Darwina przygotowali w całości żydomasoni samodzielnie, natomiast teorię Zarazków zaadaptowali tylko do własnych potrzeb, jako że Ludwik Pasteur nie był (jak Darwin) ani żydem ani masonem. Żydomasoneria po prostu przywłaszczyła sobie przywłaszczoną wcześniej przez Pasteura teorię Zarazków ale uwaga w wersji pierwotnej – tej że to drobnoustrojstwo (a nie fatalny stan zdrowia) powoduje choroby. Ludwik nie mógł za bardzo protestować, bo raz że nie on był autorem więc mieli na niego haka, że skończy w niesławie, a dwa Ludwik za swoje milczenie dostał nienależne zaszczyty i uznanie jakich nie szczędzi mu zresztą do dziś cała propaganda paranaukowa. (…)
Dlaczego
teoria Zarazków jest tak bardzo dla żydomasonerii ważna?
Bo bez
teorii Zarazków Ludwika Pasteura niemożliwe byłoby stworzenie
globalnej mafii farmaceutycznej i globalnego ludobójstwa. Innymi
słowy nie byłoby tego całego syfu, jaki od urodzenia do śmierci
nieustannie nas wszystkich otacza. I dlatego ta teoria była dla
koczowników aż tak ważna – bez niej nie miał nawet szans
przemysł chemiczny – ten, który najlepiej nadaje się w ich
mniemaniu do wytrucia ludzkości.
Aby łuski opadły z oczu do samego
końca jedziemy dalej z bezspornymi faktami, dobrze?
Fakt
czwarty –
bakterie nie są jakimś diabłem z piekła rodem ale one są naszym…
odwiecznym pożytecznym ze wszech miar partnerem. A ich obecność w
organizmie jest całkowicie normalna! Bakterie działają w idealnej
wręcz symbiozie z organizmem człowieka pomagając pod każdym względem:
w rozkładzie żywności na pożywne minerały umożliwiając ich
przyswojenie poprzez rozkład na prostsze molekuły oraz na usuwaniu
materiałów toksycznych dla organizmu, jak również na tworzeniu nowych
składników pożytecznych dla organizmu. To
jest po prostu przyjazna flora bakteryjna a nie źródło chorób jak
twierdzi teoria Pasteura.
Fakt
piąty – niemal
cały przewód pokarmowy człowieka to… kilogramy bakterii! I co?
I nico – gdyby one były zjadliwe i przyczyniały się do chorób…
zjadły by człowieka albo wykończyły jego zdrowie, zanim ten wstałby
od stołu. Pamiętajmy przecież, że one namnażają się geometrycznie –
co 15 minut liczba ich się podwaja!
Dlaczego więc nauka aż tak
bardzo się upiera nad pasteryzacją wszystkiego co możliwe i
zwalczaniu mikroorganizmów na wszelkie możliwe sposoby?
No cóż, to
po to aby… wykończyć jak największą liczbę ludzi – to
naprawdę jest takie proste.
Dowód
pierwszy –
bakterie wcale nie atakują ludzi, bo nie muszą nawet tego robić. One…
już od milionów lat są obecne w nas, jasne? One nie mają nawet
pretekstu do ataku, bo już są wewnątrz i to w liczbie idącej w
miliardy. To przepiękny wręcz dowód na to, że teoria atakujących
zarazków Ludwika Pasteura to tylko bełkot chorego na bakteriofobię
człowieka.
Dowód
drugi –
bakterie nie są dla nas wcale szkodliwe, ponieważ nie atakują
zdrowego człowieka. Ten dowód można w każdej chwili potwierdzić
doświadczalnie ot chociażby doświadczeniem na zwierzętach. Uwaga, aby
nie zdenerwować przypadkiem nadwrażliwego Towarzystwa Opieki Nad
Zwierzętami nie wolno łapać żywych zwierząt tylko, należy użyć
zdechłego. Na zdechłych zwierzętach prawo nie zabrania sobie
eksperymentować. Ważne aby obiekt był zdechły no i z jak najmniejszą
przerwą z okresem świeżości. Tak więc jak już podróżując samochodem
namierzymy sobie zdechłe zwierzę ładujemy je do worka i wieziemy w
spokojne miejsce – takie gdzie nikt nam łupu nie rąbnie. W
spokojnym miejscu zaworkowanego psa lub królika rozworkowujemy i
układamy spokojnie w dobrze nasłonecznionym miejscu. I to tyle. Pies
sobie leży, bakterie się w nim namnażają do chwili, aż pies przybiera
kształt balonika i rozpoczyna się wielka uczta. Co 15 minut ilość
bakterii się podwaja i w efekcie pies jest w dwa dni wypełniony
bakteriami. Jest ich dosłownie kilogramy – żrą go od środka, od
ogona i od głowy. Ze wszystkich stron pies jest konsumowany i…?
I
niby wszystko ładnie pięknie bo tylko suche kostki i kawałek suchej
skórki po nim po eksperymencie pozostają i teoria Pasteura na pozór
jest prawdziwa ale… jest
bardzo duże ale… dlaczego do licha te same bakterie nie
zeżarły psa wcześniej? Dlaczego one nie żrą człowieka, kiedy w nim
żyją? No dlaczego?
Ten
eksperyment to DOWÓD na to, że bakterie nie ATAKUJĄ ani człowieka ani
psa dopóki ten żyje!
Gdyby one były, jak to twierdzi
Pasteur – paranoik, zjadliwe i chorobotwórcze no to by zjadły i
wywołały choroby i w efekcie śmierć, no tak czy nie tak?
To nie
wszystko, bo przecież każdy z nas był kiedyś chory. Nastąpił „atak”
bakterii albo wirusów, prawda? Każdy był przeziębiony, każdy miał
grypę, każdy miał chorobę „zakaźną”.
No to pytanie za
milion punktów: dlaczego te bakterie, które rzekomo wywołały ową
chorobę nie dokończyły roboty i nie wykończyły OSŁABIONEGO ORGANIZMU
na wzór zdechłego psa z naszego eksperymentu?
Coś zaczyna
świtać?
No myślę, bo prawda jest
taka że bakterie zjadają i rozkładają ale tylko to co zdechłe, umarłe
lub obumierające.
I stąd dowód kolejny:
Dowód
trzeci – bakterie nie są chorobotwórcze ale
choroboniszczące. One zauważają, że coś się w nas zepsuło lub umarło
na przykład jakieś komórki, bo po to właśnie są aby to zauważać i
wtedy zjadają to co jest zepsute i TYLKO TO – po skonsumowaniu
tej martwej patologii w naszym organizmie bakterie umierają i
organizm zdrowieje. To naprawdę jest takie proste i haniebne jest
NISZCZENIE TYCH POŻYTECZNYCH bakterii – których CAŁA WINA to
tylko tyle że są i… czekają na chorobę aby ją pożreć.
Haniebne, bo nienaturalna likwidacja tych życiodajnych bakterii, jest
to wystawianie na totalną bezbronność naszych organizmów.
Inaczej mówiąc przygotowana przez
żydomasonerię powszechna sterylizacja w takich na przykład
szamponach, likwiduje florę bakteryjną obecną na naszej skórze. Florę
która cierpliwie czeka aż… zachorujemy aby zjeść naszą
chorobę! W takim na przykład pępku bezpiecznie sobie żyją gronkowce.
Niestety ale szampon zabija je i kiedy gronkowiec jest potrzebny aby
się uporać z na przykład ropnym zapaleniem dziąsła… gronkowca
nie ma pod ręką no i zapalenie rozwija się ponad kontrolowany poziom.
Choroba przybiera o wiele groźniejsze stadium w sztucznie
wysterylizowanym organizmie. To że „nauka medyczna”
stwierdza obecność gronkowca u chorego na ropne zapalenie czegoś tam,
nie świadczy oczywiście o tym, że to gronkowiec wywołuje chorobę…
tylko o tym że… jest gronkowiec i to tyle, koniec kropka.
Nadążamy? On tam jest no bo on z tą chorobą walczy. Jest go dużo bo
jest go dużo potrzeba i dlatego kiedy jest potrzeba on się nagle
namnaża. Jak już zwalczy chorobę i zje to co martwe, no to umrze a
potem się wycofa z powrotem w ograniczonej ilości do pępka…
czekać na nową okazję do uczty. Tak to działa w przypadku gronkowca.
Tego samego którego tak demonizuje „nauka” medyczna –
robiąc z niego szatana co najmniej dziesiątkującego ludzkość.
On
jest po to tylko, aby pożreć ropę, jeśli się ta w naszym organizmie
pojawi – on ma zlikwidować element rozkładu a nie po to aby
pożreć nas – i to jest dodatkowy dowód na debilność
elementarnych podstaw medycyny! Na
fundamentach z gnoju nie wyrosną stokrotki tylko same chwasty a że
podstawy „bakteriologii” to czysty gnój… nie
doczekacie się nigdy ani jednej rozsądnej myśli, ani jednego
rozsądnego wniosku wysnutego na podstawie teorii Zarazków
Pasteura.
Powracając do eksperymentu na zwierzętach –
przecież wszyscy podświadomie wiemy co się dzieje. Wiemy –
wiemy – wiemy, i tylko „nauka” stara się abyśmy to
co wiemy nie… wiedzieli. Przecież ten zdechły pies jest pełny
bakterii i on cuchnie, prawda? On tak sobie po to przecież capi,
ponieważ to jest właśnie wyraźne ostrzeżenie od matki Natury aby NIE
PODCHODZIĆ. Kiedy jest smród trwa bowiem bakteryjna uczta i podejść
wolno jak już przestanie śmierdzieć – taka sama sytuacja
dotyczy odchodów, jasne? One tak jak padlina są toksyczne ale tylko
do chwili… zakończenia uczty przez bakterie. Kiedy uczta
dobiega końca toksyny są skonsumowane i zneutralizowane i
przemienione w prostsze minerały po to, aby matka natura znowu mogła
je wykorzystać. Bakterie natomiast
umierają i jest po uczcie – żadnego zagrożenia, żadnymi
epidemiami NIE MA DOPÓKI SĄ BAKTERIE potrafiące się z padliną uporać!
Pies czyli suche kostki, które po nim pozostały już nie
śmierdzą i są w pełni bezpieczne. Można podejść, można dotknąć, można
nawet wziąć do domu. Są tak wysoce nieszkodliwe, że w rodzinach
ubogich, które nie stać na klocki, można z tych kostek dać ciekawym
świata dzieciom zabawkę aby ułożyły sobie pieska z powrotem. W byłych
PGR-ach, gdzie dzieciaki nie stać na prawdziwą piłkę futbolową kiedyś
powszechnie się grało krowimi łbami – po zawinięciu w skórę
bydlęcą były w pełni funkcjonalne do zastosowań sportowych i
młodzieży wiejskiej umożliwiły nie raz i nie dwa właściwą karierę na
polu piłki nożnej i nierzadko awans do kopaczy miastowych. (…)
Dowód
czwarty – to nie bakterie są zjadliwe i toksyczne ale…
produkty ich przemiany. To dlatego to co jest konsumowane przez
bakterie cuchnie na odległość – w zdrowym organizmie pełno jest
bakterii ale nic nie śmierdzi, prawda? Po usunięciu tego co śmierdzi
sytuacja wraca do normy i nie można temu zaprzeczyć. To dlatego
czasami tworzą się wrzody, czyraki lub opuchlizny – mają
napuchnąć, pęknąć i… usunąć to co zlikwidowały bakterie. Potem
organizm się goi i zabliźnia. Setki
tysięcy lat jeśli nie miliony tak się to odbywało w sposób naturalny.
I te setki tysięcy lat ludzkość i reszta świata zwierzęcego przeżyła
bez… pasteryzacji, bez mafii medycznej i bez mafii
farmaceutycznej, prawda? Ba, przed powszechną sterylizacją nie
istniało coś takiego jak… alergie na… WSZYSTKO! Alergie
na wszystko są, bo nie ma po prostu wszystkich drobnoustrojów jakie
BYĆ POWINNY w naszych organizmach! Jeśli nie ma tych naturalnych
mikrobów strzegących nas przed mikro zagrożeniami, mikro zagrożenia
robią się… dużymi problemami. Pyłki kwiatów, które zjedzone
byłyby natychmiast po osiądnięciu na naszym organizmie są w stanie
wywołać chorobę, ponieważ nie ma bakterii żywiących się pyłkiem, ok?
Prasowanie i gotowanie pościeli zabija roztocza – więc ich
także nie ma i… nie pożerają martwego naskórka, prawda?
Naskórek więc w pościeli zalega, pościel śmierdzi a nas wszystko
swędzi, no bo czyż nie? Pewnie nie raz słyszałeś człowieku od
życzliwej mafii jak straszne są roztocza? Jak okropne mają one pod
mikroskopem mordy? Jak bardzo są niebezpieczne?
Koczownicy nigdy
nie powiedzą jednak , że roztocza żywią się jedynie… martwymi
kawałkami naskórka… sprawiając, że on ZNIKA! Tak, tak, dobrze
człowieku przeczytałeś – problem martwego naskórka sam znika –
bez proszków do prania firmy Henkel, bez żelazka Philips, bez magla i
bez uprzejmości pseudo medycznych firm chemicznych. (…)
Dowód piąty – bakterie i zarazki grają pierwsze skrzypki podczas każdej choroby ale NIE SĄ JEJ POWODEM tylko skutkiem. One jak wszystkie organizmy potrzebują pożywienia, aby rosnąć i się rozmnażać – jak zjedzą to co zepsute lub chore (vide nasz pieski eksperyment) to… umierają – tego nawet nie można podważyć, bo jak zakończą ucztę nie atakują kolejnych stworzeń tylko… umierają. Koniec kropka. Nie ma takich toksyn, których bakterie nie dałyby rady zneutralizować – a więc po raz kolejny zabijanie bakterii jest jak widać działaniem samobójczym, jako że przecież nie wiemy z jaką chorobą przyjdzie nam się zmierzyć. Dobrze jest posiadać cały bukiet bakterii w jelitach i na skórze – drogocenny bukiet starannie skomponowany na podstawie tysięcy lat doświadczenia przez naszą prawdziwą opiekunkę – matkę Naturę. Jeśli się opętańczo sterylizujemy płynami do kąpieli, do naczyń, filtrami do wody, odkażaczami powietrza, itp. etc., i niektóre bakterie z tego bukietu zniszczymy wystawiamy się na odstrzał. Inaczej mówiąc w przeciwieństwie do tego co twierdzi „bakteriologia” nie ma i nigdy zresztą nie było żadnego ataku lub inwazji ze strony zarazków. Można się latami nie myć i nic nie będzie pod warunkiem że nie będziemy żyć we własnych odchodach. Nasze bakterie nas nie zaatakują. Ataki były ale tylko ze strony żydów setki razy przyłapywanych na wrzucaniu z premedytacją zdechłych szczurów do studni, aby zatruć wodę produktami odpadowymi procesów gnilnych. W czasach współczesnych są to ataki żydów przy pomocy sztucznie wyhodowanych wirusów, (HIV, EBOLA, itp.) oraz gazów bojowych (Fritz Haber – żydowski chemik – wynalazca gazów trujących użytych podczas I Wojny Światowej oraz Cyklonu B). Samych XX wiecznych wpadek na zmasowanym truciu było kilkadziesiąt – a to tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ to tylko akurat… przeciekło. (…)
Co więc tak naprawdę powoduje
choroby skoro „atak zarazków” to tylko brednie?
Przyczyn
jest sporo, i podam je kolejno według znaczenia dla naszego
organizmu:
martwa (zapasteryzowana na śmierć) żywność – te puste kalorie nie zawierające potrzebnych nam składników. Dowód: ludzie na diecie składającej się z „wysokokalorycznego” cukru… umierają z głodu. Jedzą, jedzą i jedzą ale nie mogą się najeść i umierają z głodu. Tę przyczynę można usunąć usuwając w cholerę wszelką sterylizowaną żywność, mleko, konserwy, cukierki, mrożonki. Garść świeżych warzyw i owoców da nam dużo więcej niż wiadro hamburgerów i paleta cukru.
lekarstwa – to nie są lekarstwa tylko chemiczna trucizna – odstawiając je lub zastępując ziołami nie tylko przestaniemy sobie szkodzić ale damy szansę na… wyzdrowienie. Z lekami nie ma nawet takiej możliwości.
brak wypoczynku – już od dawna wiadomo, że tylko poranne 4 godziny pracy są tak naprawdę twórcze i dające satysfakcję oraz efekty. Dłuższa praca wyniszcza nas identycznie szybko jak lekarstwa. Harówka do nocy albo na siedem etatów – to czyste samobójstwo i jeszcze nie było przypadku w poznanych dziejach historii człowiekowatych alby jakiś „pracuś” czegoś poza garbem się dorobił. No niestety ale wśród tego typu „mrówek” nie ma i nigdy nie było milionerów – tam jest pełno ludzi zniszczonych – „zawodowo”, sfrustrowanych i… żyjących bardzo krótko. Wypalonych. Przykro mi ale taka jest prawda – i o wiele zdrowiej jest być „bezrobotnym” niż „robotnym” ale ponad miarę. 4 godziny – to ideał. Pamiętaj człowieku – popracuj nad tym co ci sprawia przyjemność ale tylko ze 4 godziny a będziesz się cieszył nieustannym zdrowiem i to nawet, jeśli będziesz całe te 4 godziny pracowicie przesuwał masy ziemi łopatą w swoim własnym ogródku. Jeśli będziesz robił to samo ale przedawkujesz na przykład 8 godzinną pracą przy przesuwaniu łopatą ogródka – dorobisz się owszem ale tylko garba. Będziesz garbaty a i tak nie przesuniesz ogródka.
przejadanie się – nadmiar jedzenia to najgorszy horror dla naszego organizmu – Głodówka natomiast wydłuża życie – i to jest udowodnione tysiąckrotnie – wydłuża, bo „wytrawia” zalegające w jelitach i tkankach tłuszczowych wszelkie zbędne resztki w charakterze pożywienia.
brak snu – to chyba oczywiste że niedosypianie, zbyt późne kładzenie się i zbyt wczesne wstawanie skraca życie. Trzeba spać tyle ile się chce a nie tyle ile mówi ktoś kto nami nie jest. Nasz własny organizm wie najlepiej ile potrzebuje snu i żaden budzik jemu nigdy nie pomoże. Żaden narkotyk, żaden energy drink. Trzeba się wysypiać po prostu.
w zdrowym ciele zdrowy duch – to oznacza że w zdrowym ciele nie mogą się nawet rozwijać choroby, bo raz że bukiet bakterii nad tym czuwa na poziomie drobnoustrojskim, a dwa posiadamy jeszcze nasz system odporności. Podwójną ochronę mamy i kłopoty się pojawiają tylko i wyłącznie, kiedy ona znika. (…)
Kiedy się w celach
eksperymentalnych wprowadzi do zdrowego organizmu bakterie
„chorobotwórcze” one nie wywołują chorób! To szok ale tak
właśnie jest. Naukowcy nie raz wprowadzali hodowle zarazków zapalenia
płuc, gruźlicy i zapalenia opon mózgowych i… nie spowodowało
to objawów choroby lub szkodliwych skutków. Te bakterie po prostu nie
znalazły podłoża toksycznego na którym mogłyby się namnażać i to
jedyne wyjaśnienie.
Inny dowód – kiedy się
przeziębimy – przez pierwsze dni wydzielina z nosa jest
sterylna – tam nie ma żadnych bakterii! Dopiero kiedy pojawi
się ropa ruszają do boju i się namnażają pneumokoki, gronkowce i
paciorkowce. Wcześniej ich nie ma, a więc to nie one są przyczyną
przeziębień tylko jedną z wyżej wymienionych przyczyn – z
przemęczeniem i złą dietą na czele.
Dowodem, że taka jest
przyczyna przeziębień jest… brak leku na przeziębienie, jako
że podczas jego trwania można zaobserwować aktywność ponad 150
różnych typów bakterii usiłujących się z nim uporać.
To choroba
jest reakcją ciała na zatrucie a nie zarazki. Gdyby to bakterie
powodowały choroby, nie byłoby… ozdrowień a rozprzestrzenianie
się zarazków nie miałoby końca.
Choroba to nic innego jak proces
odtruwania organizmu. Zdrowienie to proces oczyszczania i kończy się
kiedy cel został osiągnięty.
Mikroorganizmy czyli te całe
drobnoustrojstwo, są w stanie usunąć wszystkie toksyny z naszego
ciała. Ba, nawet skażenia ropy naftowej do mórz lub oceanów są
bajecznie łatwo oczyszczane poprzez biliony bakterii – człowiek
nigdy nie udoskonali bardziej tego naturalnego
procesu.
Wirusy.
Natomiast
wirusy nie są zjadliwymi mikroorganizmami wywołującymi choroby jak
twierdzi medycyna tylko martwymi kawałkami komórek, które już
obumarły lecz nie rozłożyły się do końca. Nie są zdolne do
podtrzymywania życia i rozmnażania się nawet w warunkach
laboratoryjnych. Nie są też wrogo nastawione do naszych organizmów –
co do bólu lansuje pseudo medycyna. Nie są wrogo nastawione i dlatego
wirusy nie mogą spowodować choroby, chyba że tak się bardzo
nagromadzą i zabrudzą nasze komórki, że doprowadzą do śmierci jakiś
układ wewnętrzny, na przykład krwionośny. Serwowane do
znudzenia przez medyczną mafię filmy rzekomych wirusów wnikających do
wnętrza komórki to w rzeczywistości widok komórki pochłaniającej
wirusa aby go rozłożyć do końca po czym wydalić jako odpad z
organizmu. Te filmy to zwykłe oszustwo mające zamaskować prawdziwy
stan wiedzy, że wirusy są po prostu neutralnym ale zbędnym materiałem
genetycznym pozbawionym życia. Rzekome zarażanie wirusem to w
rzeczywistości proces fagocytozy – mający miejsce każdego dnia
w naszych organizmach tysiące i miliony razy.
Parę faktów o
wirusach:
nie mają metabolizmu – nie mogą przetwarzać pożywienia i nie tworzą energii. Są jedynie wzorem informacji, ponieważ całe są genomami.
nie mają zdolności do jakiegokolwiek działania – nie mają systemu nerwowego, aparatu zmysłowego, ani inteligencji, która mogłaby koordynować ich jakiekolwiek działania.
nie są zdolne do samodzielnego rozmnażania, polegają całkowicie na „wymuszonej
reprodukcji”, głównie poza organizmem – z reguły w zbrodniczym laboratorium. (…)
Aby wirus spowodował chorobę
musi spełniać trzy warunki – po pierwsze być aktywny
biochemicznie aby być zdolnym do działania, po drugie musi zatruwać
więcej komórek niż organizm jest zdolny zregenerować – to ważny
bardzo warunek i jeszcze do niego wrócimy, i po trzecie, organizm nie
może być na niego odporny, to znaczy nie wskazane jest aby się już z
tego typu wirusem spotkał i wytworzył system obronny. On musi go po
prostu nie rozpoznawać.
Współczesna medycyna
podporządkowana wyłącznie interesom koczowników stosuje rutynowo
zabijanie zarazków, lekami, antybiotykami, surowicami i jest
przyczyną zorganizowanej na niespotykaną skalę degeneracji całej
ludzkiej populacji.
Każdą
naturalną chorobę organizm jest w stanie samodzielnie pokonać i po
przesileniu w procesie zdrowienia siły powracają samodzielnie do
osłabionego organizmu. Rzekome zarażenie się to tylko brednie w celu
wytworzenia u ludzi odruchu Pawłowa – czyli lęku przed
bakteriami i wirusami. Jeśli do tego dochodzi dogmat, że doszło do
zakażenia a choroba jest zakaźna mamy pełne pole do popisu dla
medycznych szarlatanów.
Tymczasem goła prawda jest taka, że
zakażenie lub zarażenie się jest bajką ponieważ toksyczne odpady
powodujące choroby nie mogą być przeniesione z jednego organizmu do
drugiego. To po prostu niemożliwe. Nikt nie może oddać swojej choroby
komuś innemu tak samo jak nie może oddać swojego zdrowia,
jasne?
Mówimy tu rzecz jasna o tym, że nie można się zarazić
chorobą lub zdrowiem w sposób naturalny. Co do sposobów sztucznych to
już inna sprawa ale ona jest u koczowników ściśle tajna.
Na czym
polega ich brudny sekret?
Na tym, że nasz ładunek toksycznych
trucizn możemy przyjąć jako zarażenie lub zakażenie na przykład w
formie transfuzji polegającej na sztucznym wstrzyknięciu krwi osoby
chorej do naszego organizmu. To dlatego koczownicy unikają jak diabeł
święconej wody stacji krwiodawstwa wplatając ten sposób zarażenia
nawet w jądro swojej religii – np. świadkowie jehowy. Oni
bronią się nawet rękami i nogami przed spożywaniem krwi robiąc z tego
istotę swojej koszerności.
Wszystkim pozostałym natomiast wciskają
kolejny mit – o tym że krew jest czysta, że jest sterylna –
co jest oczywiście kolejną pseudo medyczną bajką.
SZCZEPIONKI
NATOMIAST TO SĄ WIRUSY powtarzam – WIRUSY a nie jakieś
„szczepionki” i naprawdę warto to sobie zapamiętać.
Wirusy tworzone w laboratorium – takie, na które nasz organizm
nie jest przygotowany, ponieważ ich po prostu nie zna! Z tymi
wirusami – czyli kawałkami nie rozłożonych do końca martwych
bakterii w naszych ciałach radzimy sobie bo organizm je rozpoznaje. Z
tymi bilionami dodatkowych a ponadto obcych – wstrzykiwanych w
„szczepionkach” już niekoniecznie możemy sobie dać radę i
wówczas mamy do czynienia z czymś co się nazywa LUDOBÓJSTWO lub
„efekty uboczne”. I to o te „efekty uboczne”
koczownikom chodzi w „szczepionkach”.
To są właśnie
dwa brudne sekrety koczowników wiedzących dużo więcej o
drobnoustrojstwie niż tak zwana współczesna medycyna – która
notabene jest im podporządkowana w całości.
Współczesny
świat opiera się na ich „medycynie” – a ich
medycyna na antybiotykach – bezlitośnie zabijających pożyteczne
drobnoustrojstwo. Na całej Ziemi w odstawkę poszła metoda naturalna –
tak zwana terapia fagowa – polegająca na tym że bakterie
pożerają bakterie lub wirusy. Dziś chyba tylko dwie kliniki jeszcze
stosują tę terapię na calutkiej Ziemi – miliony innych klinik i
szpitali już dawno przeszły na szkodliwe antybiotyki!
Nie
ma „darmowych obiadków” – tak można sparafrazowac
owe „darmowe” kawki i czekoladki czekające na naiwnych
krwiodawców. To perfidna metoda ta idea krwiodastwa i żerująca
bezwzględnie na nieświadomej populacji po to aby ją zarażać. O ilości
żółtaczek i wyjątkowo agresywnych zakażeń z sepsą na czele –
fundowanej przez „służbę zdrowia” nawet nie trzeba dziś
nikomu wspominać.
Dziś niemal
każdy człowiek wierzy w zakażenie – tych wiernych jest chyba
więcej niż w religii i to uzmysławia jak silną bronią są dogmaty –
nie potwierdzone ale bezdyskusyjne „prawdy objawione”
jakimi się karmi od małego każdego człowieka.
Najprościej
chyba zastosować terapię szokową – działa najszybciej i jeśli
ma otworzyć komuś oczy to otworzy skuteczniej od najdłuższej
telewizyjnej debaty.
Odpowiedz
sobie sam człowieku na te najprostsze pod Słońcem pytanie:
Jak
kuźwa ludzkość niby przetrwała dziesiątki i setki tysięcy lat bez
pasteryzacji, bez medycyny, bez konowałów, bez szczepionek i bez
srania w banię przez miliony doktorów?
No jak to się
stało?
Nie daj sobie człowieku innymi słowy wstrzyknąć sztucznych
wirusów po prostu, bo możesz ich tyle dostać od „życzliwych”
koczowników, że twój organizm sobie z nimi nie poradzi.
Czasy
naturalnego ziołolecznictwa – pozbawionego „efektów
ubocznych” – przeminęły niedawno.
Bądźcie zdrowi.
A
jak wam będą chcieli kiedyś przymusowo podać szczepionkę lub zastrzyk
– leczniczy rzecz jasna – a to wówczas zabierzcie
strzykawkę i wbijcie ją doktorkowi w dupę, po czym wciśnijcie tłoczek
do samego końca – powinien również wam podziękować –
pozdrawiam.
Całość tutaj: https://bacologia.wordpress.com/2021/09/16/drobnoustrojstwo/#more-1082
Anthony Ivanowitz
17.09.2021r.