O bakteriach i wirusach raz jeszcze.



Poniżej obszerne fragmenty artykułu blogera Bacy, traktujące o największym kłamstwie w historii medycyny: teorii zarazków. Poniższe fragmenty artykułu są doskonałym uzupełnieniem mojej pracy na ten sam temat, dostępnej tutaj: http://pospoliteruszenie.org/klamstwa%20medycyny.html




Bakterie są chorobotwórcze, czyli przyczyniają się do rozwoju chorób, a że one są małe i wredne toteż szybko się namnażają i wysyłają ludzi do kostnicy – tak można by w skrócie tę teorię określić i mała niespodzianka: otóż sto osób na sto tak właśnie uważa.

Tysiąc osób na tysiąc również uważa, że tak z bakteriami sprawy wyglądają. Ba, sto tysięcy na sto tysięcy ludzi pozornie rozumnych, również tak właśnie sądzi no ale… ale jedna osoba na milion już nie. I sprawa byłaby oczywista i nawet nie warta wzmianki, gdyby nie jeszcze większa niespodzianka: otóż rację ma ta jedna osoba a zatem mówiąc brutalnie… na punkcie bakterii mamy w Polsce trzydzieści parę świadomych osób no i… trzydzieści parę milionów idiotów. W tym setki tysięcy lekarzy, tysiące bakteriologów, setki tysięcy chorych no i oczywiście miliony głupich do bólu książek.
Jednym słowem totalna, niemal stuprocentowa masakra. Wszystkich ogarnął na punkcie bakterii obłęd i nie ma już innego wyjścia tylko rozwalić na kawałki tę niedorobioną teorię Pasteura. Bowiem to tylko… teoria. Ba, nawet nie spiskowa więc oczywiście nie przetrwała próby czasu… (…)

Bakteriologię – czyli naukę o bakteriach oficjalnie stworzył Ludwik Pasteur w 1864 roku. Ludwik był francuskim chemikiem i oprócz bakteriologii wypocił też teorię zarazkowej przyczyny chorób. Ta jego teoryjka, którą z aplauzem łyknęły lemingi twierdzi, że choroby są skutkiem inwazji agresywnych mikroorganizmów. Konkretny zarazek odpowiada za konkretną chorobę a zarazki się rozmnażają i przenoszą także poza organizmem ludzkim.
No i co ty człowieku, który to czytasz, na to?
Jesteś jednym na milion, czy jednym z milionów? (…)

Niemal na pewno jesteś jak „każdy” – uważasz że choroba to wynik zakażenia, że wrogi agresywny zarazek lub wirus przedostaje się z jednego nosiciela na drugiego powodując nową ofiarę choroby, nieprawdaż?
Dla formalności najpierw wersja nieoficjalna lecz prawdziwa – twórcą bakteriologii i odkrywcą mikroorganizmów był Bechamp – spokojny cichy francuski profesor, który dokonał na tym polu tyle co Tesla w elektryczności. Kompletnie zapomniany naukowiec – kawaler najwyższych możliwych zaszczytów i odznaczeń. Przemilczany niemal w całości. Był tak skromny, że nigdy (w przeciwieństwie do Pasteura) nie szukał rozgłosu ani nie zniżał się do przypisywania sobie odkryć innych osób. Prawdziwy, oddany wyłącznie wiedzy naukowiec.
To wybacz sobie teraz człowieku, że nigdy o nim nie słyszałeś no i powracamy do teorii „Pasteura”.
No cóż, dwa wieki „epoki zarazków” to kawał czasu i w zupełności wystarczą aby wyprać mózgi całym generacjom. I te wyprane z mózgów pokolenia walczą jak opętane, aby żyć w „higienie” czyli zabić jak najwięcej zarazków. Kupują krety do kibla, proszki do pralek, szampony dla siebie a w wolnej chwili balsamują się hektolitrami perfum na spirytusie po to, aby się maksymalnie odkazić i pozbyć jak najwięcej zarazków. Pasteryzacja wszystkiego i wszystkich. (…)

Rzeczywistość więc jest taka, że Pasteur nie stworzył bakteriologii, gdyż bakterie istniały na miliony lat przed odkryciem ich przez Pasteura, tylko bakteriofobię – lęk przed bakteriami. Cierpi i cierpiało na nią mnóstwo osób. (…)

Medycy, lekarze i inne wszelkiej maści konowały zaakceptowały tę teorię zarazków jako źródeł choroby i uruchomili przemysł chemiczny, nazywany tylko dla zmylenia „farmacją” – który poszukuje doskonałego leku – czyli zwalczy wszystkie mikroby powodujące choroby. Patologia nabrała rozpędu ale to jeszcze nie koniec, bo szalone wysiłki szaleńców chorych na bakteriofobię spowodowały powstanie nowych „dziedzin” naukowych: sterylizacja, pasteryzacja, szczepienia, farmacja i paniczny lęk przed… surową żywnością lub tragiczne następstwa w przypadku wypicia nieprzegotowanej wody. Surowe jest be, surowe jest trujące, surowe jest zabójcze, bo zawiera mnóstwo zarazków. (…)

Czy nie jest właśnie tak, człowieku?
Czy nadal uważasz się za jednego z milionów?
(…)

To teraz lepiej usiądź, bo polecą niepodważalne fakty.
Fakty, które w najlepszym razie przewrócą twój świat do góry nogami i udowodnią w sposób bezdyskusyjny jak bardzo zostałeś okłamany i oszukany na wszelkie możliwe sposoby.
Fakt pierwszy – wykluczenie z diety surowego jedzenia spowodowało… pogorszenie się stanu twojego zdrowia. To było nieuniknione, stary.
Fakt drugi – zabijanie zarazków spowodowało powstanie chorób wywołanych przez działania „medyczne” z posocznicą na czele. Sepsa i te właśnie historie. To robota wyłącznie spasteryzowanych konowałów.
Fakt trzeci – wprowadzenie programów szczepień – spowodowało katastrofalne skutki dla całej populacji ze skutkami nie do opisania – są to same straszliwe epidemie (jak na przykład ta, która zdziesiątkowała na ospę Anglię w rok po powszechnym… zaszczepieniu na ospę Anglików). Inaczej mówiąc szczepienia to ludobójstwo na niespotykaną nigdy wcześniej skalę.
Abyś był człowieku, który to teraz czytasz w pełni świadomy miej więc ten zaszczyt i poznaj w końcu po paru wiekach bredni, czystą, najprawdziwszą prawdę.
Teoria zarazkowej przyczyny chorób nie jest wcale Pasteura. O nie. Mamy tu sytuację identyczną do sytuacji tak zwanej teorii Einsteina. Pasteur, tak jak Einstein, on cóż… on jedynie ukradł tę teorię i ogłosił jako własną. Oryginał należy oczywiście do autora – doktora Plenciza z Wiednia, który ją opublikował w 1762 roku – na sto lat przed Pasteurem. W roku 1860 złodziej Ludwik Pasteur przypisał sobie jego eksperymenty, jego teorię no i… ogłosił się jej twórcą.
Szerzej pisze o tym w książkach Pasteur: Plagiarist, imposter (Pasteur: plagiatator, oszust) Pearsona oraz Bechamp Or Pasteur? A lost Chapter in the History of Biology (Bechamp czy Pasteur? Zaginiony rozdział w historii biologii) Hume’a.
Do kupienia w Amazonie. (…)

Prawda jest bowiem taka, że tak jak teoria Ewolucji Darwina miała zepchnąć na manowce wiedzę o powstaniu człowieka, tak teoria Zarazków miała zniszczyć wiedzę o przyczynach chorób. Obie teorie zostały starannie przygotowane przez żydomasonerię w celu zniewolenia i obrabowania ludzkości – odpowiednio z wiedzy na swój własny temat, z majątku, wolności i z własnego zdrowia.

Teorię Darwina przygotowali w całości żydomasoni samodzielnie, natomiast teorię Zarazków zaadaptowali tylko do własnych potrzeb, jako że Ludwik Pasteur nie był (jak Darwin) ani żydem ani masonem. Żydomasoneria po prostu przywłaszczyła sobie przywłaszczoną wcześniej przez Pasteura teorię Zarazków ale uwaga w wersji pierwotnej – tej że to drobnoustrojstwo (a nie fatalny stan zdrowia) powoduje choroby. Ludwik nie mógł za bardzo protestować, bo raz że nie on był autorem więc mieli na niego haka, że skończy w niesławie, a dwa Ludwik za swoje milczenie dostał nienależne zaszczyty i uznanie jakich nie szczędzi mu zresztą do dziś cała propaganda paranaukowa. (…)

Dlaczego teoria Zarazków jest tak bardzo dla żydomasonerii ważna?
Bo bez teorii Zarazków Ludwika Pasteura niemożliwe byłoby stworzenie globalnej mafii farmaceutycznej i globalnego ludobójstwa. Innymi słowy nie byłoby tego całego syfu, jaki od urodzenia do śmierci nieustannie nas wszystkich otacza. I dlatego ta teoria była dla koczowników aż tak ważna – bez niej nie miał nawet szans przemysł chemiczny – ten, który najlepiej nadaje się w ich mniemaniu do wytrucia ludzkości.
Aby łuski opadły z oczu do samego końca jedziemy dalej z bezspornymi faktami, dobrze?
Fakt czwarty – bakterie nie są jakimś diabłem z piekła rodem ale one są naszym… odwiecznym pożytecznym ze wszech miar partnerem. A ich obecność w organizmie jest całkowicie normalna! Bakterie działają w idealnej wręcz symbiozie z organizmem człowieka pomagając pod każdym względem: w rozkładzie żywności na pożywne minerały umożliwiając ich przyswojenie poprzez rozkład na prostsze molekuły oraz na usuwaniu materiałów toksycznych dla organizmu, jak również na tworzeniu nowych składników pożytecznych dla organizmu. To jest po prostu przyjazna flora bakteryjna a nie źródło chorób jak twierdzi teoria Pasteura.
Fakt piąty – niemal cały przewód pokarmowy człowieka to… kilogramy bakterii! I co? I nico – gdyby one były zjadliwe i przyczyniały się do chorób… zjadły by człowieka albo wykończyły jego zdrowie, zanim ten wstałby od stołu. Pamiętajmy przecież, że one namnażają się geometrycznie – co 15 minut liczba ich się podwaja!
Dlaczego więc nauka aż tak bardzo się upiera nad pasteryzacją wszystkiego co możliwe i zwalczaniu mikroorganizmów na wszelkie możliwe sposoby?
No cóż, to po to aby… wykończyć jak największą liczbę ludzi – to naprawdę jest takie proste.
Dowód pierwszy – bakterie wcale nie atakują ludzi, bo nie muszą nawet tego robić. One… już od milionów lat są obecne w nas, jasne? One nie mają nawet pretekstu do ataku, bo już są wewnątrz i to w liczbie idącej w miliardy. To przepiękny wręcz dowód na to, że teoria atakujących zarazków Ludwika Pasteura to tylko bełkot chorego na bakteriofobię człowieka.
Dowód drugi – bakterie nie są dla nas wcale szkodliwe, ponieważ nie atakują zdrowego człowieka. Ten dowód można w każdej chwili potwierdzić doświadczalnie ot chociażby doświadczeniem na zwierzętach. Uwaga, aby nie zdenerwować przypadkiem nadwrażliwego Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami nie wolno łapać żywych zwierząt tylko, należy użyć zdechłego. Na zdechłych zwierzętach prawo nie zabrania sobie eksperymentować. Ważne aby obiekt był zdechły no i z jak najmniejszą przerwą z okresem świeżości. Tak więc jak już podróżując samochodem namierzymy sobie zdechłe zwierzę ładujemy je do worka i wieziemy w spokojne miejsce – takie gdzie nikt nam łupu nie rąbnie. W spokojnym miejscu zaworkowanego psa lub królika rozworkowujemy i układamy spokojnie w dobrze nasłonecznionym miejscu. I to tyle. Pies sobie leży, bakterie się w nim namnażają do chwili, aż pies przybiera kształt balonika i rozpoczyna się wielka uczta. Co 15 minut ilość bakterii się podwaja i w efekcie pies jest w dwa dni wypełniony bakteriami. Jest ich dosłownie kilogramy – żrą go od środka, od ogona i od głowy. Ze wszystkich stron pies jest konsumowany i…?
I niby wszystko ładnie pięknie bo tylko suche kostki i kawałek suchej skórki po nim po eksperymencie pozostają i teoria Pasteura na pozór jest prawdziwa ale…
jest bardzo duże ale… dlaczego do licha te same bakterie nie zeżarły psa wcześniej? Dlaczego one nie żrą człowieka, kiedy w nim żyją? No dlaczego?
Ten eksperyment to DOWÓD na to, że bakterie nie ATAKUJĄ ani człowieka ani psa dopóki ten żyje!
Gdyby one były, jak to twierdzi Pasteur – paranoik, zjadliwe i chorobotwórcze no to by zjadły i wywołały choroby i w efekcie śmierć, no tak czy nie tak?
To nie wszystko, bo przecież każdy z nas był kiedyś chory. Nastąpił „atak” bakterii albo wirusów, prawda? Każdy był przeziębiony, każdy miał grypę, każdy miał chorobę „zakaźną”.
No to pytanie za milion punktów: dlaczego te bakterie, które rzekomo wywołały ową chorobę nie dokończyły roboty i nie wykończyły OSŁABIONEGO ORGANIZMU na wzór zdechłego psa z naszego eksperymentu?
Coś zaczyna świtać?
No myślę, bo prawda jest taka że bakterie zjadają i rozkładają ale tylko to co zdechłe, umarłe lub obumierające.
I stąd dowód kolejny:
Dowód trzeci – bakterie nie są chorobotwórcze ale choroboniszczące. One zauważają, że coś się w nas zepsuło lub umarło na przykład jakieś komórki, bo po to właśnie są aby to zauważać i wtedy zjadają to co jest zepsute i TYLKO TO – po skonsumowaniu tej martwej patologii w naszym organizmie bakterie umierają i organizm zdrowieje. To naprawdę jest takie proste i haniebne jest NISZCZENIE TYCH POŻYTECZNYCH bakterii – których CAŁA WINA to tylko tyle że są i… czekają na chorobę aby ją pożreć. Haniebne, bo nienaturalna likwidacja tych życiodajnych bakterii, jest to wystawianie na totalną bezbronność naszych organizmów.

Inaczej mówiąc przygotowana przez żydomasonerię powszechna sterylizacja w takich na przykład szamponach, likwiduje florę bakteryjną obecną na naszej skórze. Florę która cierpliwie czeka aż… zachorujemy aby zjeść naszą chorobę! W takim na przykład pępku bezpiecznie sobie żyją gronkowce. Niestety ale szampon zabija je i kiedy gronkowiec jest potrzebny aby się uporać z na przykład ropnym zapaleniem dziąsła… gronkowca nie ma pod ręką no i zapalenie rozwija się ponad kontrolowany poziom. Choroba przybiera o wiele groźniejsze stadium w sztucznie wysterylizowanym organizmie. To że „nauka medyczna” stwierdza obecność gronkowca u chorego na ropne zapalenie czegoś tam, nie świadczy oczywiście o tym, że to gronkowiec wywołuje chorobę… tylko o tym że… jest gronkowiec i to tyle, koniec kropka. Nadążamy? On tam jest no bo on z tą chorobą walczy. Jest go dużo bo jest go dużo potrzeba i dlatego kiedy jest potrzeba on się nagle namnaża. Jak już zwalczy chorobę i zje to co martwe, no to umrze a potem się wycofa z powrotem w ograniczonej ilości do pępka… czekać na nową okazję do uczty. Tak to działa w przypadku gronkowca. Tego samego którego tak demonizuje „nauka” medyczna – robiąc z niego szatana co najmniej dziesiątkującego ludzkość.
On jest po to tylko, aby pożreć ropę, jeśli się ta w naszym organizmie pojawi – on ma zlikwidować element rozkładu a nie po to aby pożreć nas – i to jest dodatkowy dowód na debilność elementarnych podstaw medycyny! Na fundamentach z gnoju nie wyrosną stokrotki tylko same chwasty a że podstawy „bakteriologii” to czysty gnój… nie doczekacie się nigdy ani jednej rozsądnej myśli, ani jednego rozsądnego wniosku wysnutego na podstawie teorii Zarazków Pasteura.
Powracając do eksperymentu na zwierzętach – przecież wszyscy podświadomie wiemy co się dzieje. Wiemy – wiemy – wiemy, i tylko „nauka” stara się abyśmy to co wiemy nie… wiedzieli. Przecież ten zdechły pies jest pełny bakterii i on cuchnie, prawda? On tak sobie po to przecież capi, ponieważ to jest właśnie wyraźne ostrzeżenie od matki Natury aby NIE PODCHODZIĆ. Kiedy jest smród trwa bowiem bakteryjna uczta i podejść wolno jak już przestanie śmierdzieć – taka sama sytuacja dotyczy odchodów, jasne? One tak jak padlina są toksyczne ale tylko do chwili… zakończenia uczty przez bakterie. Kiedy uczta dobiega końca toksyny są skonsumowane i zneutralizowane i przemienione w prostsze minerały po to, aby matka natura znowu mogła je wykorzystać. Bakterie natomiast umierają i jest po uczcie – żadnego zagrożenia, żadnymi epidemiami NIE MA DOPÓKI SĄ BAKTERIE potrafiące się z padliną uporać! Pies czyli suche kostki, które po nim pozostały już nie śmierdzą i są w pełni bezpieczne. Można podejść, można dotknąć, można nawet wziąć do domu. Są tak wysoce nieszkodliwe, że w rodzinach ubogich, które nie stać na klocki, można z tych kostek dać ciekawym świata dzieciom zabawkę aby ułożyły sobie pieska z powrotem. W byłych PGR-ach, gdzie dzieciaki nie stać na prawdziwą piłkę futbolową kiedyś powszechnie się grało krowimi łbami – po zawinięciu w skórę bydlęcą były w pełni funkcjonalne do zastosowań sportowych i młodzieży wiejskiej umożliwiły nie raz i nie dwa właściwą karierę na polu piłki nożnej i nierzadko awans do kopaczy miastowych. (…)

Dowód czwarty – to nie bakterie są zjadliwe i toksyczne ale… produkty ich przemiany. To dlatego to co jest konsumowane przez bakterie cuchnie na odległość – w zdrowym organizmie pełno jest bakterii ale nic nie śmierdzi, prawda? Po usunięciu tego co śmierdzi sytuacja wraca do normy i nie można temu zaprzeczyć. To dlatego czasami tworzą się wrzody, czyraki lub opuchlizny – mają napuchnąć, pęknąć i… usunąć to co zlikwidowały bakterie. Potem organizm się goi i zabliźnia. Setki tysięcy lat jeśli nie miliony tak się to odbywało w sposób naturalny. I te setki tysięcy lat ludzkość i reszta świata zwierzęcego przeżyła bez… pasteryzacji, bez mafii medycznej i bez mafii farmaceutycznej, prawda? Ba, przed powszechną sterylizacją nie istniało coś takiego jak… alergie na… WSZYSTKO! Alergie na wszystko są, bo nie ma po prostu wszystkich drobnoustrojów jakie BYĆ POWINNY w naszych organizmach! Jeśli nie ma tych naturalnych mikrobów strzegących nas przed mikro zagrożeniami, mikro zagrożenia robią się… dużymi problemami. Pyłki kwiatów, które zjedzone byłyby natychmiast po osiądnięciu na naszym organizmie są w stanie wywołać chorobę, ponieważ nie ma bakterii żywiących się pyłkiem, ok? Prasowanie i gotowanie pościeli zabija roztocza – więc ich także nie ma i… nie pożerają martwego naskórka, prawda? Naskórek więc w pościeli zalega, pościel śmierdzi a nas wszystko swędzi, no bo czyż nie? Pewnie nie raz słyszałeś człowieku od życzliwej mafii jak straszne są roztocza? Jak okropne mają one pod mikroskopem mordy? Jak bardzo są niebezpieczne?
Koczownicy nigdy nie powiedzą jednak , że roztocza żywią się jedynie… martwymi kawałkami naskórka… sprawiając, że on ZNIKA! Tak, tak, dobrze człowieku przeczytałeś – problem martwego naskórka sam znika – bez proszków do prania firmy Henkel, bez żelazka Philips, bez magla i bez uprzejmości pseudo medycznych firm chemicznych. (…)

Dowód piąty – bakterie i zarazki grają pierwsze skrzypki podczas każdej choroby ale NIE SĄ JEJ POWODEM tylko skutkiem. One jak wszystkie organizmy potrzebują pożywienia, aby rosnąć i się rozmnażać – jak zjedzą to co zepsute lub chore (vide nasz pieski eksperyment) to… umierają – tego nawet nie można podważyć, bo jak zakończą ucztę nie atakują kolejnych stworzeń tylko… umierają. Koniec kropka. Nie ma takich toksyn, których bakterie nie dałyby rady zneutralizować – a więc po raz kolejny zabijanie bakterii jest jak widać działaniem samobójczym, jako że przecież nie wiemy z jaką chorobą przyjdzie nam się zmierzyć. Dobrze jest posiadać cały bukiet bakterii w jelitach i na skórze – drogocenny bukiet starannie skomponowany na podstawie tysięcy lat doświadczenia przez naszą prawdziwą opiekunkę – matkę Naturę. Jeśli się opętańczo sterylizujemy płynami do kąpieli, do naczyń, filtrami do wody, odkażaczami powietrza, itp. etc., i niektóre bakterie z tego bukietu zniszczymy wystawiamy się na odstrzał. Inaczej mówiąc w przeciwieństwie do tego co twierdzi „bakteriologia” nie ma i nigdy zresztą nie było żadnego ataku lub inwazji ze strony zarazków. Można się latami nie myć i nic nie będzie pod warunkiem że nie będziemy żyć we własnych odchodach. Nasze bakterie nas nie zaatakują. Ataki były ale tylko ze strony żydów setki razy przyłapywanych na wrzucaniu z premedytacją zdechłych szczurów do studni, aby zatruć wodę produktami odpadowymi procesów gnilnych. W czasach współczesnych są to ataki żydów przy pomocy sztucznie wyhodowanych wirusów, (HIV, EBOLA, itp.) oraz gazów bojowych (Fritz Haber – żydowski chemik – wynalazca gazów trujących użytych podczas I Wojny Światowej oraz Cyklonu B). Samych XX wiecznych wpadek na zmasowanym truciu było kilkadziesiąt – a to tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ to tylko akurat… przeciekło. (…)

Co więc tak naprawdę powoduje choroby skoro „atak zarazków” to tylko brednie?
Przyczyn jest sporo, i podam je kolejno według znaczenia dla naszego organizmu:



Kiedy się w celach eksperymentalnych wprowadzi do zdrowego organizmu bakterie „chorobotwórcze” one nie wywołują chorób! To szok ale tak właśnie jest. Naukowcy nie raz wprowadzali hodowle zarazków zapalenia płuc, gruźlicy i zapalenia opon mózgowych i… nie spowodowało to objawów choroby lub szkodliwych skutków. Te bakterie po prostu nie znalazły podłoża toksycznego na którym mogłyby się namnażać i to jedyne wyjaśnienie.
Inny dowód – kiedy się przeziębimy – przez pierwsze dni wydzielina z nosa jest sterylna – tam nie ma żadnych bakterii! Dopiero kiedy pojawi się ropa ruszają do boju i się namnażają pneumokoki, gronkowce i paciorkowce. Wcześniej ich nie ma, a więc to nie one są przyczyną przeziębień tylko jedną z wyżej wymienionych przyczyn – z przemęczeniem i złą dietą na czele.
Dowodem, że taka jest przyczyna przeziębień jest… brak leku na przeziębienie, jako że podczas jego trwania można zaobserwować aktywność ponad 150 różnych typów bakterii usiłujących się z nim uporać.
To choroba jest reakcją ciała na zatrucie a nie zarazki. Gdyby to bakterie powodowały choroby, nie byłoby… ozdrowień a rozprzestrzenianie się zarazków nie miałoby końca.
Choroba to nic innego jak proces odtruwania organizmu. Zdrowienie to proces oczyszczania i kończy się kiedy cel został osiągnięty.
Mikroorganizmy czyli te całe drobnoustrojstwo, są w stanie usunąć wszystkie toksyny z naszego ciała. Ba, nawet skażenia ropy naftowej do mórz lub oceanów są bajecznie łatwo oczyszczane poprzez biliony bakterii – człowiek nigdy nie udoskonali bardziej tego naturalnego procesu.
Wirusy.
Natomiast wirusy nie są zjadliwymi mikroorganizmami wywołującymi choroby jak twierdzi medycyna tylko martwymi kawałkami komórek, które już obumarły lecz nie rozłożyły się do końca. Nie są zdolne do podtrzymywania życia i rozmnażania się nawet w warunkach laboratoryjnych. Nie są też wrogo nastawione do naszych organizmów – co do bólu lansuje pseudo medycyna. Nie są wrogo nastawione i dlatego wirusy nie mogą spowodować choroby, chyba że tak się bardzo nagromadzą i zabrudzą nasze komórki, że doprowadzą do śmierci jakiś układ wewnętrzny, na przykład krwionośny. Serwowane do znudzenia przez medyczną mafię filmy rzekomych wirusów wnikających do wnętrza komórki to w rzeczywistości widok komórki pochłaniającej wirusa aby go rozłożyć do końca po czym wydalić jako odpad z organizmu. Te filmy to zwykłe oszustwo mające zamaskować prawdziwy stan wiedzy, że wirusy są po prostu neutralnym ale zbędnym materiałem genetycznym pozbawionym życia. Rzekome zarażanie wirusem to w rzeczywistości proces fagocytozy – mający miejsce każdego dnia w naszych organizmach tysiące i miliony razy.
Parę faktów o wirusach:

reprodukcji”, głównie poza organizmem – z reguły w zbrodniczym laboratorium. (…)

Aby wirus spowodował chorobę musi spełniać trzy warunki – po pierwsze być aktywny biochemicznie aby być zdolnym do działania, po drugie musi zatruwać więcej komórek niż organizm jest zdolny zregenerować – to ważny bardzo warunek i jeszcze do niego wrócimy, i po trzecie, organizm nie może być na niego odporny, to znaczy nie wskazane jest aby się już z tego typu wirusem spotkał i wytworzył system obronny. On musi go po prostu nie rozpoznawać.
Współczesna medycyna podporządkowana wyłącznie interesom koczowników stosuje rutynowo zabijanie zarazków, lekami, antybiotykami, surowicami i jest przyczyną zorganizowanej na niespotykaną skalę degeneracji całej ludzkiej populacji.
Każdą naturalną chorobę organizm jest w stanie samodzielnie pokonać i po przesileniu w procesie zdrowienia siły powracają samodzielnie do osłabionego organizmu. Rzekome zarażenie się to tylko brednie w celu wytworzenia u ludzi odruchu Pawłowa – czyli lęku przed bakteriami i wirusami. Jeśli do tego dochodzi dogmat, że doszło do zakażenia a choroba jest zakaźna mamy pełne pole do popisu dla medycznych szarlatanów.
Tymczasem goła prawda jest taka, że zakażenie lub zarażenie się jest bajką ponieważ toksyczne odpady powodujące choroby nie mogą być przeniesione z jednego organizmu do drugiego. To po prostu niemożliwe. Nikt nie może oddać swojej choroby komuś innemu tak samo jak nie może oddać swojego zdrowia, jasne?
Mówimy tu rzecz jasna o tym, że nie można się zarazić chorobą lub zdrowiem w sposób naturalny. Co do sposobów sztucznych to już inna sprawa ale ona jest u koczowników ściśle tajna.
Na czym polega ich brudny sekret?
Na tym, że nasz ładunek toksycznych trucizn możemy przyjąć jako zarażenie lub zakażenie na przykład w formie transfuzji polegającej na sztucznym wstrzyknięciu krwi osoby chorej do naszego organizmu. To dlatego koczownicy unikają jak diabeł święconej wody stacji krwiodawstwa wplatając ten sposób zarażenia nawet w jądro swojej religii – np. świadkowie jehowy. Oni bronią się nawet rękami i nogami przed spożywaniem krwi robiąc z tego istotę swojej koszerności.
Wszystkim pozostałym natomiast wciskają kolejny mit – o tym że krew jest czysta, że jest sterylna – co jest oczywiście kolejną pseudo medyczną bajką.
SZCZEPIONKI NATOMIAST TO SĄ WIRUSY powtarzam – WIRUSY a nie jakieś „szczepionki” i naprawdę warto to sobie zapamiętać. Wirusy tworzone w laboratorium – takie, na które nasz organizm nie jest przygotowany, ponieważ ich po prostu nie zna! Z tymi wirusami – czyli kawałkami nie rozłożonych do końca martwych bakterii w naszych ciałach radzimy sobie bo organizm je rozpoznaje. Z tymi bilionami dodatkowych a ponadto obcych – wstrzykiwanych w „szczepionkach” już niekoniecznie możemy sobie dać radę i wówczas mamy do czynienia z czymś co się nazywa LUDOBÓJSTWO lub „efekty uboczne”. I to o te „efekty uboczne” koczownikom chodzi w „szczepionkach”.
To są właśnie dwa brudne sekrety koczowników wiedzących dużo więcej o drobnoustrojstwie niż tak zwana współczesna medycyna – która notabene jest im podporządkowana w całości.
Współczesny świat opiera się na ich „medycynie” – a ich medycyna na antybiotykach – bezlitośnie zabijających pożyteczne drobnoustrojstwo. Na całej Ziemi w odstawkę poszła metoda naturalna – tak zwana terapia fagowa – polegająca na tym że bakterie pożerają bakterie lub wirusy. Dziś chyba tylko dwie kliniki jeszcze stosują tę terapię na calutkiej Ziemi – miliony innych klinik i szpitali już dawno przeszły na szkodliwe antybiotyki!
Nie ma „darmowych obiadków” – tak można sparafrazowac owe „darmowe” kawki i czekoladki czekające na naiwnych krwiodawców. To perfidna metoda ta idea krwiodastwa i żerująca bezwzględnie na nieświadomej populacji po to aby ją zarażać. O ilości żółtaczek i wyjątkowo agresywnych zakażeń z sepsą na czele – fundowanej przez „służbę zdrowia” nawet nie trzeba dziś nikomu wspominać.
Dziś niemal każdy człowiek wierzy w zakażenie – tych wiernych jest chyba więcej niż w religii i to uzmysławia jak silną bronią są dogmaty – nie potwierdzone ale bezdyskusyjne „prawdy objawione” jakimi się karmi od małego każdego człowieka.
Najprościej chyba zastosować terapię szokową – działa najszybciej i jeśli ma otworzyć komuś oczy to otworzy skuteczniej od najdłuższej telewizyjnej debaty.
Odpowiedz sobie sam człowieku na te najprostsze pod Słońcem pytanie:
Jak kuźwa ludzkość niby przetrwała dziesiątki i setki tysięcy lat bez pasteryzacji, bez medycyny, bez konowałów, bez szczepionek i bez srania w banię przez miliony doktorów?

No jak to się stało?
Nie daj sobie człowieku innymi słowy wstrzyknąć sztucznych wirusów po prostu, bo możesz ich tyle dostać od „życzliwych” koczowników, że twój organizm sobie z nimi nie poradzi.
Czasy naturalnego ziołolecznictwa – pozbawionego „efektów ubocznych” – przeminęły niedawno.
Bądźcie zdrowi.
A jak wam będą chcieli kiedyś przymusowo podać szczepionkę lub zastrzyk – leczniczy rzecz jasna – a to wówczas zabierzcie strzykawkę i wbijcie ją doktorkowi w dupę, po czym wciśnijcie tłoczek do samego końca – powinien również wam podziękować – pozdrawiam.



Całość tutaj: https://bacologia.wordpress.com/2021/09/16/drobnoustrojstwo/#more-1082



Anthony Ivanowitz

17.09.2021r.

Www.pospoliteruszenie.org