Jak dorwać się do sejmowego koryta





Kampania przedwyborcza w pełni. Kandydaci na parlamentarnych szkodników uwijają się jak w ukropie, obiecując gruszki na wierzbie swoim pierdołowatym wyborcom, gdyż żaden z nich nie ma śmiałości przyznać wprost, że chce się dorwać do koryta, zaś owe gruszki na wierzbie to tylko taki pic na wodę!

Wśród kandydatów na parlamentarnych nierobów i złodziei są i tacy co niczego obiecać nie potrafią, gdyż mówienie w sposób zrozumiały sprawia im wielką trudność i do nich właśnie odnosi się ludowe porzekadło, że: "ani be be ani me ani kukuryku". Ludzie ci niczego pożytecznego nie potrafią, nawet jak mówią złośliwi, taki jeden z drugim palcem do tyłka nie trafi, chyba, że gej a tyłek nie jego.
To jest bardzo dobra rekomendacja do pełnienia funkcji posła lub senatora, więcej wyborcy nie oczekują!
Do tych właśnie kandydatów (czyli zdecydowanej większości) kieruję pewne podpowiedzi programowe, historycznie sprawdzone, które mogą wciskać wyborcom jako jako swoje.
Weźmy dla przykładu problem przestępczości, temat jest śliski, gdyż "solą" demokracji jest właśnie przestępczość, o której marzy każdy kandydat na posła: nakraść się przez 4 lata, żeby do końca życia starczyło. Dlatego postulat w zakresie zwalczania przestępczości musi być wyważony tak, aby ludność myślała, że walka z tą przestępczością "to tak naprawdę".
W tym miejscy proponuję kandydatom by gardłowali za wprowadzeniem do polskiego prawodawstwa średniowiecznej usługi publicznej zwaną śladem".  " 

 Oddajmy głos Glogerowi i jego " Encyklopedii Staropolskiej " : " ...... ślad, czyli obowiązkowa pogoń za uciekającym złoczyńcą. Jeżeli umykał złodziej  lub jaki zbieg więzienny, chłopi obowiązani byli "z krzykiem" gonić za nim, dopóki nie dotarli do sąsiedniego opola ( gminy ) i sąsiadom nie powierzyli dalszej pogoni .... " . 
Zazwyczaj po przegonieniu złoczyńcy już przez jedno " opole ", miał on już dosyć i dobrowolnie oddawał się w ręce chłopów, którzy już wiedzieli co z nim zrobić! 
Nie muszę chyba dodawać, że jeśli współcześnie złoczyńcą byłby jakiś poseł czy senator, to każdy z nich uciekałby samochodem zaś chłopi goniliby go pieszo!

 Albo problem wysokich kosztów ponoszonych przez budżet państwa, na utrzymanie Prezydentów, premierów, wójtów, burmistrzów i innej urzędniczej hołoty!
 I z tym problemem sobie nasi przodkowie poradzili. 
Otóż obowiązek żywienia dworu książęcego, spoczywał na tych pechowych kmieciach  u których książę wraz z drużyną zatrzymywał się na popas. Pod koniec XIII wieku - jak pisze Gloger - ustanowili książęta raz na zawsze ( a więc przepis ten obowiązuje nadal !! ), czego im kmiecie w czasie podróży na popas mają dostarczyć. Taki Leszek Czarny  domagał się latem tylko 1 krowy, dwóch wieprzów, 30 kur, 100 jaj, po pół korca grochu i jęczmienia na każdy obiad. Powrót do stosowania średniowiecznego prawa  nakazującego karmienie biurokratycznej szarańczy, przez mieszkańców gminy w której się ona panoszy, uświadomił by kmiotkom, że owa szarańcza jest im potrzebna jak pryszcz na dupie, wyżera co się da i tyle tylko z niej pożytku! 

Inny jeszcze, dręczący nas obecnie problem  (zbyt wysokich obciążeń podatkowych), nasi przodkowie również rozwiązali, gotowe rozwiązanie czeka tylko na wdrożenie.

 Trzeba powrócić do średniowiecznych podatków: " poradlne "  oraz " podworowe ". Tak te podatki opisuje Gloger : 

"..... najważniejszym podatkiem było poradlne, pobierane od ilości radeł i wołów  których opodatkowany do uprawy swojej roli używał ... " 

 Ponieważ współcześnie radła i woły, występują tylko w skansenach wsi polskiej i ogrodach zoologicznych, więc tylko one byłyby opodatkowane !!!  Spełniłyby się marzenia polityków prawicowych  o niskich i prostych w pobieraniu podatkach!!  Niestety  wpływy z " poradlnego "  byłyby niewielkie, trzeba by więc jeszcze opodatkować obywateli III RP  " podworowym ". 
Jeszcze raz oddajmy głos Glogerowi : " ... drugim podatkiem było podworowe, czyli opłata od domów kmiecych. Jeszcze w XIII wieku , najpospoliciej dawano z domu po dwie skórki wiewiórcze czy kunie co roku ... " . 
Po niewielkiej modyfikacji, takiej aby podatek był płacony skórkami królików lub kotów, ( wiewiórki i kuny są aktualnie pod ochroną ) podatek ten mógłby z powodzenie zastąpić obecny  znienawidzony VAT. 
Gdyby po wdrożeniu " poradlnego " i " podworowego "  okazało się, że budżet państwa nadal " trzeszczy w szwach ", to w odwodzie mamy jeszcze podatki: " wdowiem " i " dziewiczem ". Tak je opisuje Gloger : ".... dziewczęta i wdowy z osad kmiecych  przy zamążpójściu, składały garniec miodu, co zwano " wdowiem " i " dziewiczem" ... " . Niechby i współcześnie każda panna i wdowa na wydaniu, przyniosła raz do roku do Urzędu Skarbowego garniec miodu. Jakich by to dochodów budżetowi państwa przysporzyło  jaki by rozwój polskiego pszczelarstwa wywołało !!! .

Mam nadzieję, że podanymi przykładami zachęciłem kandydatów na posłów, aby i oni w chwilach wolnych zaglądali nie tylko do kieliszków, ale czasami i do książek.
Dowiedzą się z nich jak wciskać ludzikom kit, co sprowadza się do tego aby ich najpierw obrabować a później oddać im w różnych programach połowę zrabowanych kwot. 
Ten demokratyczny patent na dorwanie się do koryta wszędzie i zawsze działa!

------------------------------------------------------

PS. W latach wczesnej komuny  obowiązywał w PRL-u  podatek zwany " bykowym ", pobierany od pełnoletnich kawalerów. Było to twórcze rozwinięcie podatku " dziewiczem "  z tą różnicą, że podatek płaciły chłopy ( a nie panny i wdowy )  i nie miodem ( tego jak wszystkiego w socjaliźmie brakowało ), lecz pieniędzmi  z których drukowanie władza ludowa jakoś sobie radziła. Jest więc precedens współczesnego wykorzystania historycznych doświadczeń w dziedzinie stanowienia i pobierania podatków. 

Anthony Ivanowitz
28.08.2023r.
www.pospoliteruszenie.org