Polskie media mają kolejny temat zastępczy. Od rana do wieczora „wałkują” temat wyprawy premiera Tuska do USA, rejsowym samolotem LOT-u. Prorządowe media pieją z zachwytu: jak to tanio, jak „blisko ludu”, jakie bliskie koncepcji „taniego państwa”. Opozycja polityczna nie pozostawia na Tusku suchej nitki: wyprawa rejsowym samolotem premiera europejskiego państwa, to zwyczajne dziadostwo, kompromitacja, pic na wodę fotomontaż, prymitywne zagranie pod publiczkę, itp., itd. A jak jest w istocie?
Decyzja Tuska aby udać się USA nie samolotem rządowym, lecz rejsowym, jest z jego punktu widzenia jak najbardziej słuszna. Otóż lecąc samolotem rejsowym ma on prawie 100 % pewność, że do celu doleci!! Gdyby zdecydował się na lot samolotem rządowym, jego szanse przeżycie dramatycznie by zmalały. Przypomnę w tym miejscu, że samoloty rządowe, to kupa złomu, która w zasadzie nie nadaje się do latania. Na własnej skórze przekonał się o tym były premier Miller, który cudem przeżył po katastrofie rządowego śmigłowca. Samoloty wchodzące w skład „powietrznej floty” polskiego rządu, wielokrotnie psuły się tuż przed startem, zapalały się, lądowały przymusowo na przypadkowych lotniskach. Poprzednicy Tuska, którzy wiedząc o stanie technicznym polskiego taboru latającego, pomimo tej wiedzy z niego korzystali, wykazali się albo niebywałą odwagą, albo też skrajna głupotą!
Premier Tusk pokazał, że nie jest ani odważny, ani głupi, ale tylko przezorny, co stanowi kolejny „cud” w jego wykonaniu. Ta prosta konstatacja jakoś nie przyszła do głowy tabunom dziennikarzy piejących z zachwytu nad czyniącym cuda Tuskiem, ani też opozycyjnym politykom wieszającym na nim psy!!
Anthony Ivanowitz
12.marca. 2008r