To co polski wymiar sprawiedliwości od wielu już lat wyczynia z Andrzejem Lepperem jest grandą wołającą o pomstę do nieba. Najpierw całymi latami człowiek ten łamał prawo i nie było takiego sądu który by położył temu kres i posłał go do więzienia, teraz zaś dla odmiany kolejny sąd (tym razem w Piotrkowie Trybunalskim) być może pośle za kraty Leppera za „przestępstwo” którego ani on, ani jego partyjny kompan Łyżwiński nie popełnili!
Wykreowana przez GW-no, „gwiazda” polskich mediów Aneta Krwaczyk, przypomniała sobie po 5 latach, że była gwałcona i wykorzystywana seksualnie przez Leppera i Lyżwińskiego, w zamian za co otrzymała posadę w „Samoobronie”. Ponieważ wymienieni „mężykowie” stanu uznali w pewnym momencie, że nie chcą już dalej gwałcić i wykorzystywać seksualnie panią Krawczyk i najzwyczajniej ją pogonili, ta poczuła się „zbrukana” i pobiegła na skargę do GW-na. Dalszy ciąg znamy: michnikowa gazeta wykreowała pospolitą prostytutkę prawie że na świętą, zaś jej klientów – na przestępców!
W świetle polskiego prawa prostytucja nie jest karalna. Prostytutka i klienci korzystający z jej usług nie popełniają przestępstwa. Czy pani Krawczyk odpłatnie świadczyła usługi seksualne? Z jej opowieści wynika, że tak. Wynagrodzeniem za puszczanie się, była jej pensja za „pracę”w biurze „Samoobrony. Gdyby panowie Lepper i Łyżwiński płacili pani Krawczyk z własnej kieszeni, to mielibyśmy klasyczny przykład prostytucji tak banalny, że nie wart splunięcia. Jednak oni wynagradzali tą panią pieniędzmi polskich podatników, zatrudniając ją fikcyjnie do „prowadzenia” biura poselskiego. W tym momencie mogło dojść do złamania prawa, polegającego na niezgodnym z przeznaczeniem wydatkowaniem publicznych pieniędzy. Gdyby taki zarzut postawiono Lepperowi i Łyżwińskiemu, to byłby on zasadny, oczywiście po udowodnieniu obu, że korzystali z usług seksualnych pani Krawczyk, co wcale nie jest takie pewne. Przestępstwem byłby z całą pewnością gwałt na pani Krwaczyk, gdyby został przez nią zgłoszony organom ścigania „tuż po”. Zgłoszenie gwałtu po 5 latach od jego popełnienia jest czystą kpiną, tym większą, że ofiara gwałtu zgodnie współpracowała z „gwałcicielem” przez cały ten okres i przypomniała sobie o gwałcie, gdy „gwałciciel” zwolnił ja z roboty.
Toczący się przed piotrkowskim sądem proces Leppera i Łyżwińskiego, jest kompromitacją polskiego wymiaru sprawiedliwości, który po raz kolejny został użyty do politycznej rozprawy z niewygodnym politykiem i niewłaściwą partią. „Sprawa Krawczyk-Lepper-Łyżwiński” powinna mieć swój finał w prokuraturze, która po wstępnym sprawdzeniu winna wydać postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania, wobec braku znamion popełnienia przestępstwa.
Anthony Ivanowitz
8. maja. 2008r.