W parku, na ławce- Komedyjka.
OSOBY:
1. Władek – mężczyzna w trudnym do określenia wieku. Sterany życiem, alkoholem. Trudni się zbieractwem złomu. Brudny, nieogolony, ubrany w jakieś łachy.
2. Bolek – z wyglądu jak Władek. Kumpel Władka, razem od 5 lat zbierają złom i przepijają zarobione pieniądze.
3. Policjant I – mężczyzna dobrze zbudowany, w mundurze sierżanta. Uzbrojony w pałkę i pistolet. Na imię ma Zenek
4. Policjant II – podobny do Policjanta I, lecz niższy rangą – plutonowy. Tak samo odziany i uzbrojony. Na imię mu Stanisław.
5. Pasażer – tego opiszmy słowami Gogola: „..niziutkiego wzrostu, nieco dziobaty, nieco ryżawy, nawet jak gdyby nieco ślepy, z niewielką łysinką nad czołem, ze zmarszczkami na obu policzkach i z cera twarzy – co się zowie – hemoroidalną…” (M. Gogol „Szynel”)
6. Kaśka – atrakcyjna, ładna kobieta, w wieku ok. 20 lat. Ekstrawagancko ubrana.
MIEJSCE AKCJI:
Rzecz dzieje się na ławce w parku miejskim. Na ławce siedzą Władek z Bolkiem i popijają wino marki „Arizona”. Po jednej stronie ławki stoi stary, rozklekotany wózek wyładowany złomem. Po drugiej stronie ławki stoi podobny wózek a na nim cała skrzynka win „Arizona”. Jest tych win 20. Obok ławki leżą 2 puste butelki po winie.
Kurtyna w górę:
Władek: ( pije wino wprost z butelki, pomiędzy
kolejnymi łykami, opowiada)
- jadę Słowackiego, tam za rondem w tej willi z basenem, widzę starą lodówkę wystawili przed dom…myślę sobie zapytam czy mogę ją zabrać, żeby jakieś draki nie było. Wchodzę do ogrodu, dzwonię do drzwi, …otwiera mi taka babeczka… z wyglądu dwudziestoletnia… wyobraź sobie ubrana tylko w majtki i biustonosz. Jak mnie zobaczyła od razy na mnie ochoty nabrała. …Pytam czy mogę zabrać lodówkę na złom, a ona na to, że i owszem, ale teraz – mówi – zapraszam Pana na śniadanko. …zgodziłem się, tylko mówię, wózek ze złomem wprowadzę na podwórko, żeby nie podiwanili… A ona już była taka napalona, że mówi: niech Pan już wchodzi na salony, a wózkiem zajmie się mój …no ten….kurwa zapomniałem…a już wiem…kamerdyner. No to wchodzę…a ta wyobraź sobie, ciągnie mnie do łazienki…mówi: śniadanko, śniadankiem, a seks z rana jeszcze nikomu nie zaszkodził…
Bolek: (popija wino wprost z butelki)
- coś niedokładnie cię umyła, bo śmierdzisz jak skunks!
Władek:
- coś mówiłeś?
Bolek:
- nie, tak tylko do siebie mamroczę, z przepicia
Władek:
- no to zaciągnęła mnie do tej łazienki. A łazienka jak pałac! Wszystko marmurowe, niklowane, na wysoki połysk. A wanna to taka wielgachna jak (myśli)… 10 takich wózków (pokazuje na wózek ze złomem)… co ja mówię 10, jak 100 takich wózków. …Ściągnęła majtki i biustonosz i chlup do wody, popłynęła z 10 metrów i woła do mnie: jak mnie złapiesz, to spełnię każde twoje życzenie. No to też się rozebrałem i nura do wody. A pływak ze nie byle jaki…co do niej podpłynę, to ona w bok. Tak się przekomarzaliśmy jakieś pół godziny, w końcu ją dopadłem, złapałem i mówię: a teraz ci pokaże gdzie raki zimują…. Boluś, co myśmy wyprawiali, wszystkie pozycje świata przetrenowaliśmy! W końcu jeść mi się zachciało, jej też. Mówi: zrobimy sobie przerwę na śniadanko, a po śniadanku wracamy do wanny. Tylko – mówi – nie ubieramy się bo ja jadam śniadania nago….Wyszliśmy z wody i prowadzi mnie ona do jadalni. A tam już wszystko naszykowane…mówię ci …wersal. A na stole to takie frykasy, ze nawet nie wiem jak się co nazywało. Pojedliśmy, pić mi się zachciało, mówię do kamerdynera, przynieś no jakie wino, a żebyś klika razy nie chodził, to weź od razu ze 20 flaszek. Przywiózł wózkiem 30 szampanów. 8 flaszek wypiłem od razy, a 4 na odchodne. On wypiła chyba ze 4 flaszki. I po tym śniadanku, znów do wanny…
Bolek:
- a ten co was obsługiwał, kamerdyner, też był na nago?
Władek;
- nie, kamerdyner był ubrany. W taki specjalny strój…jak się ten strój nazywał?...kurwa zapomniałem…a wiem: leberia
Bolek:
- chyba liberia
Władek:
- a może i liberia
Bolek:
- a nie boisz się ty Władek, że teraz jak my sobie tu siedzimy i winko pijemy, to ten kamerdyner panienkę ci posuwa?
Władek:
- coś ty, ona nie z tych: z byle kim się nie puszcza!
Bolek:
- no chyba, że tak…(milczą chwilę, popijają wino, palą papierosy)..ładną bajeczkę wymyśliłeś, nie mówiłeś mi wcześniej, że po „Arizonie” masz takie ciekawe wizje.
Władek:
- co, nie wierzysz mi?
Bolek:
- wierzę, wierzę, co mam nie wierzyć?... Władziu, to może i ja wpadł bym do niej na śniadanko? Ty już pohulałeś na całego, a ja wyposzczony jestem… co ty Władziu na to?
Władek:
- już ci mówiłem, że ona z byle kim się nie puszcza.
Bolek:
- no, teraz to mnie obraziłeś…uważasz mnie za byle kogo?
Władek:
- Boluś, źle mnie zrozumiałeś! Jak byś się tak trochę ogarnął, umył się, ogolił, jakieś porządne ubranie założył, to jeszcze nie jednej byś w głowie zawrócił. Ale u tej mojej to nie masz szans. Ona się z byle kim nie pu….to znaczy chciałem powiedzieć, że nie jesteś w jej typie. Ona raczej preferuje takich maczo jak ja.
Bolek:
- Władziu, czy ty myślisz, że już od urodzenia jestem takim łajzą jak teraz?...Jak byś ty mnie zobaczył jak byłem dyrektorem banku…chłopie…jeden mój garnitur kosztował tyle co dobry samochód…Musiałbyś przez 100 lat złom zbierać, żeby sobie taki garnitur kupić!... co ja mowie 100 lat…1000 lat, i to pod warunkiem, że byś złom metali kolorowych zbierał….a jakie ja miałem panienki…ta twoja to mogłaby im buty czyścić
Władek:
- Boluś, nie obrażaj mojej dziewczyny, bo przyjebać mogę, a wiesz, że rękę mam ciężką…
Bolek:
- przepraszam Władziu, przepraszam, ale mi tak jakoś markotno się zrobiło, jak mi o tej swojej dziewczynie opowiedziałeś.
Władek;
- pijemy już Boluś razem jakieś 5 lat, a nigdy mi jeszcze nie opowiedziałeś, jak to tym dyrektorem banku byłeś…za co cie z tej posady wyjebali?
Bolek:
- w alkoholizm popadłem, tak jak ty teraz…każdy kredyt który biznesmenom udzielałem, musiał być oblany… ciągłe balangi, impreza za imprezą, gorzałka lala się strumieniami, tabuny panienek…no i uzależniłem się. Wpadłem z głupoty: kiedyś po pijaku siedziałem w swoim gabinecie i tak rozmyślałem, czy bym potrafił przelać pieniądze całego banku tylko na moje konto. A z wykształcenia informatykiem jestem…i zacząłem kombinować. Już po godzinie, cała kasa banku była na moim koncie. 50 miliardów złotych. Władziu, kurwa mać, czy ty sobie to wyobrażasz: 50 miliardów złotych było na moim koncie. Cały bank ogołociłem z kasy! System komputerowy się zawiesił, bank przez tydzień był zamknięty…2 lata kryminału mi wpierdolili …Jak wyszedłem, to okazało się, że moja żona z gachem do Ameryki uciekli, całą kasę mi zwinęli, com ją pochował na czarną godzinę…żeby nie ty, to bym skończył z sobą. Do parku szedłem się powiesić…i po drodze ciebie spotkałem, na tej ławce winko popijałeś…gdyby nie ty, byłoby już po mnie…życie mi uratowałeś…tyle jaboli co wtedy, nigdy ani wcześniej, ani później już nie wypiłem.
- ale ja jeszcze wypłynę, zobaczysz…przestanę
pić, ogarnę się jakoś, wrócę do bankowości… jeszcze o mnie usłyszysz!
Władek:
- Boluś, spójrz
tam…widzisz to co ja, czy jakieś
omamy mam po „Arizonie”? Jakiś
gościu idzie boso i w samej tylko koszuli…chyba najebany.. idzie w nasza
stronę…ciekawe kto go tak urządził? (do
ławki zbliża się Pasażer)
Pasażer:
- przepraszam Panów serdecznie, że w konsumpcji winka przeszkadzam, ale w potrzebie jestem, nieszczęście mnie spotkało. W pociągu mnie okradli, wszystko mi zajebali: portfel, marynarkę, buty, telefon, nawet skarpetkami nie pogardzili…pożyczcie panowie z 5 złotych, to do domu zatelefonuję po pomoc.
Bolek:
- spóźnił się szanowny pan, grosza już nie mamy. Za cały
dzisiejszy utarg kupiliśmy 20 „Arizon”. Winkiem poczęstujemy, ale 5 złotych nie
pożyczymy….chyba, żeby szanowny pan sprzedał złom, który z Władkiem
uzbieraliśmy na jutro…a nie już za późno, skup złomu zamknięty…napij się pan (podaje Pasażerowi wino), odpocznij,
może coś wymyślimy.(Pasażer odbija wino,
pije nerwowo)
Władek:
- a jeśli mogę zapytać, to kto pana tak załatwił?
Pasażer:
- jechałem pociągiem z Warszawy do Częstochowy. Sam w przedziale siedziałem. W Piotrkowie dosiadała się taka jedna damulka i od razy zaczęła się do mnie przystawiać. Mówiła: ależ pan jesteś przystojny, a jaki seksy. Wyjęła z torebki flaszkę gorzałki i mówi: napijmy się dla kurażu, a później strzelimy sobie numerek, to nam podróż szybciej zleci.
- panienka ładniutka, zgrabniutka, myślę sobie grzech byłoby nie skorzystać. Wypiłem kieliszek tej gorzały i od razu zemdlałem. …obudziła mnie sprzątaczka która wagon na bocznicy czyściła…
- ze wszystkiego mnie opierdoliła, całe szczęście, że spodnie i koszulę zostawiła…a ja głupi stary pryk, tak się dałem podejść
Władek:
- masz pan szczęście, władza idzie w naszym kierunku.
Poprosisz pan policjanta, to ze służbowego telefonu do rodziny zadzwoni…masz
pan szczęście (dwaj policjanci zbliżają
się do ławki)
Policjant I:
- dzień dobry panom, widzę, że jak codziennie panowie winkiem
się raczą. Ale niestety musimy przerwać
tą miłą libacyjkę…jesteście aresztowani…Stasiu załóż Bolkowi i Władkowi kajdanki (Policjant II wyjmuje kajdanki)
Władek:
- Zenuś, odjebało ci?...Siadajcie, winka się napijecie…żarty sobie ze skromnych zbieraczy złomu robisz?
Policjant I:
- Władek, nie pogarszaj sytuacji, .. nie tym tonem, nie tym tonem, bo oprócz zarzutu zaboru mienia, jeszcze ci wlepimy czynną napaść na urzędnika państwowego… Stasiu skuj ich!
Policjant II:
- rączki panowie, rączki…spokojnie, nie szarpać mi się tutaj (zakłada im kajdanki), idziemy na komisariat.
Bolek:
- pod jakim to zarzutem, chcecie nas aresztować, proszę nam pokazać nakaz aresztowania?
Policjant I:
- pod jakim zarzutem? Pod zarzutem zajebania mostu stalowego i spieniężenia go w składnicy złomu. Zrozumiałeś? Tym razem przesadziliście! Skroiliście zawory stalowe ze spółdzielni – sprawę zatuszowałem! Grzejniki aluminiowe ze szkoły – zatuszowałem! Czołg z jednostki wojskowej – zatuszowałem!. Ale tym razem to już kryminalna sprawa. Po 10 lat dostaniecie… całe miasto sparaliżowane, jedyny most na rzece zajebali…wina nakupili i balują…tym razem już się nie wywiniecie!...idziemy na komisariat..
Władek:
- Zenuś, całkiem wam odjebało. My z mostem nie mamy nic wspólnego. Wczoraj wieczorem jeszcze stał, a rano już go nie było. Jak my we dwóch, przez jedna noc, cały most byśmy rozebrali. W takim moście to jest z 1000 ton stali. Tyle stali to ja w całym moim życiu nie widziałem..
Policjant I:
- na komisariacie będziecie się tłumaczyć…idziemy, a
wózek z winami rekwirujemy, jako dowód w sprawie… no wstajemy, idziemy, proszę
mi się tu nie ociągać (Władek z Bolkiem
wstają niechętnie)
- a ten to kto?
(pokazuje na Pasażera)
Bolek:
- panienka go w pociągu skroiła, 5 złotych chciał pożyczyć, żeby do domu po pomoc zatelefonować
Policjant I:
- pan może zostać, a my idziemy. Ty Władek pchaj wózek,
kajdanki ci nie będą w tym przeszkadzać…no idziemy (ruszają wolnym krokiem)
Policjant II:
- Władziu, Boluś - kurwa wasza mać! A pryma a prylis, 1 kwietnia dzisiaj, 1 kwietnia. (obejmuje Władka i Bolka, klepie ich po plecach). Pryma a prylis chłopaki. Ale wam strachu napędziliśmy. Mówiłem ci Zenek, że się wystraszą… no Władek powiedz, wystraszyłeś się, miałeś pietra?
- na zajebanie mostu, to wy jesteście zbyt cienkie Bolki,
nawet przez chwilę was nie podejrzewałem.
No Stasiu rozkuwaj naszych zbieraczy złomu, wracamy na ławeczkę, w
gardle mi zaschło (policjant I zdejmuje
Władkowi i Bolkowi kajdanki, wracają na
ławeczkę)
Władek:
- no to do widzenia, na nasz już czas. Umówieni jesteśmy.
Boluś łap się za wózek, jedziemy. (wstają z ławki, chcą odjeżdżać)
Policjant I:
- no co wy? Obraziliście się? W gardle mi zaschło a wy odjeżdżacie? Zostawcie chociaż ze 4 wina. Władziu, zostawisz?
Władek:
- nic z tego, na imprezę jedziemy, a wina już podzielone.
O suchym pysku będziecie dzisiaj służbę pełnić! (powoli odjeżdżają od ławki)
Policjant II:
- Władek, bądź człowiekiem, jak nie możesz poczęstować, to przynajmniej odsprzedaj chociaż dwa wina.
Władek:
- nic z tego, …Boluś odjeżdżamy (odjeżdżają kilka metrów.. przystają)…a pozwólcie obywatele
policjanci na słówko (policjanci zbliżają
się do Władka i Bolka)
- pryma a prylis, jebane krawężniki, pryma a prylis…ale was wystraszyłem…co myśleliście, że już o suchym pysku będziecie się tułać po mieście? Wracamy na ławkę .
Policjant I:
- I za to cię Władziu lubię, w kaszę nie dasz sobie
dmuchać… no wypijmy na zgodę (Władek wręcza każdemu po butelce wina.
Piją łapczywie z butelek)
Bolek:
- na przyszłość, to sobie wypraszam takie żarty panowie krawężniki. O mało zawału nie dostałem, jak usłyszałem, że chcecie nam wina skonfiskować!
Pasażer:
- przepraszam panów policjantów, prośbę mam serdeczną: pożyczcie na chwilę telefonu, do domu zadzwonię żeby mi ubranie i kasę podrzucili. Panienka w pociągu, ze wszystkiego mnie opierdoliła.
Policjant I:
- a jak ta panienka wyglądała? Lat 20, zgrabna, ładna, pieprzyk pod lewym okiem?
Pasażer:
- to właśnie ona, jak pan policjant na to wpadł?
Policjant I: (wyjmuje telefon komórkowy, wybiera numer,
czeka)
- witaj Kasiu, co
to bierzesz się za moich przyjaciół?. Dzisiaj w pociągu mojego kolegę
skroiłaś…co?... jak wygląda? (policjant
lustruje Pasażera od stup do głowy)... łysy, niski, gruby, piegowaty…siedzimy
w parku na ławce przy pomniku. Masz godzinę czasu, aby wszystko co mu podjebałaś ,
przywieźć…czekamy…chuj mnie to obchodzi, a zresztą może jeszcze paser nie
sprzedał…to już twoje zmartwienie…czekamy (chowa
telefon do kieszeni)
- no i załatwione, za godzinkę wszystko pan odzyska…widzisz pan jak działa polska policja? Jeden telefon i mienie obywatela odzyskane.. jeden telefon.
- no musimy to oblać, Władek , częstuj winem (Władek podaje każdemu kolejne wino)
Pasażer:
- dziękuję panom serdecznie, jak ja się panom odwdzięczę?
Policjant II:
- postawisz pan flaszkę i będziemy rozliczeni
Bolek:
- Stasiu, postrzelamy dzisiaj do butelek?
Policjant II:
- czemu nie, ustaw butelki, ja zaczynam. ( w odległości ok. 10 metrów Bolek ustawia 5
pustych butelek, Policjant II, chwiejąc się na nogach celuje w butelki i
strzela. Nie trafia)
- coś po tej
”Arizonie” celność straciłem, spróbuj teraz ty Władziu (oddaje pistolet Władkowi, ten chwiejąc się
na nogach, celuje…nie trafia)
Władek:
- ten twój pistolet, to tylko na złom się nadaje…mogę ci
za niego dać 2 złote. Zenek daj swoją pukawkę, ostatnim razem dobrze mi się z niej strzelało. (policjant I wyjmuje z kabury pistolet i
podaje go Władkowi. Władek celuje i strzela…obok ławki spada wrona)
Policjant I:
- Władziu, przyznaj się w co celowałeś: w butelki czy we wronę?
Władek:
- tak po prawdzie, to nie widzę już ani butelek, ani wrony…coś mnie mdli po tej „Arizonie”
dzisiaj. No Bolek, teraz twoja kolej (podaje mu pistolet. Bolek chwiejąc się
celuje, nie trafia)
- to może nasz gość spróbuje?
Pasażer:
- w wojsku strzelałem, ale po tylu latach, sam nie wiem,
ale spróbuję ( Władek podaje pistolet
Pasażerowi, ten celuje, strzela, nie trafia… w tym czasie do ławki zbliża się
Kaśka , dźwiga torbę turystyczną.)
Kaśka:
- o widzę, ze panowie balują na całego, a z celnością strzelania pewnie jak zawsze? Nikt nie wcelował? Zgadłam?
Policjant I:
- Władek wronę zestrzelił, ale w butelki celował.
Kaśka:
- pokaże wam jak się strzela, ale z tych waszych korkowców nie
skorzystam, złomem się nie zajmuję,
Władkowi w paradę nie wchodzę(wyjmuje z
torebki własny pistolet, zaczyna strzelać z biodra, wszystkie 5 strzałów
celne).
- i co wy na to?
- to wy tu sobie strzelajcie, a ja się rozliczę w waszym gościem (zwraca się do Pasażera) przepraszam, za ten przykry incydent w pociągu, ale nie wiedziałam, że przyjaźni się pan ze Stasiem. W torbie są wszystkie pana rzeczy
- no to na mnie czas, za pół godziny mam pociąg, …Władziu
poczęstuj winkiem (Władek podaje jej
wino, Kaśka wypija duszkiem całą butelkę, rzuca ja w krzaki i odchodzi. Całe
towarzystwo, zataczając się, bekając, czkając, strzela po kolei do butelek.
Niecelnie. Po kolei opadają z sił,
zasypiają na ławce, obok ławki. Obaj policjanci śpią trzymając pistolety w
ręku)
Anthony Ivanowitz
KURTYNA