O S O B Y:
MIEJSCE AKCJI: pomieszczenie kuchni w wiejskiej chacie. Przy stole siedzą: Żemuś i Tatko. Żemuś wypełnia jakieś papiery, Tatko mu pomaga. Przy węglowym piecu stoi Matula i gotuje obiad dla rodziny i inwentarza. Nowoczesność jeszcze do tej zagrody nie dotarła. Żemuś wypełnia wniosek o dopłaty bezpośrednie do gospodarstwa rolnego, które prowadzi Tatko. Unia Europejska będzie rodzinę Tatki sponsorować, dzięki czemu jej siła nabywcza w przeliczeniu na alkohol znacznie wzrośnie! Z całej rodziny tylko Żemuś jest biegły w piśmie.
AKCJA (kurtyna w górę)
Żemuś: (pochylony
na papierami, czyta kolejną rubrykę w kwestionariuszu)
- wiek podmiotu referencyjnego?
Tatko:
- nic z tego nie zrozumiałem, o co to się Żemuś rozchodzi?
Żemuś:
- chyba o to, ile Tatko majo lat
Tatko:
- no to wpisuj
Żemuś:
- ale nie wiem co mam wpisać
Tatko:
- co to, nie wiesz ile twój Tatko majo lat?
Żemuś:
- no nie wiem
Tatko:
-
wstydziłbyś się... wpisz ...(zastanawia się)
-
matka, ile to ja mam lat, bo już i rachubę straciłem
Matula:
- chyba 66, ale pewna nie jestem
Tatko:
- weź no Żemuś mój dowód osobisty, który mam w kieszeni świątecznego ubrania i porachuj
Żemuś:
(idzie do szafy, otwiera ją, wyjmuje
z kieszeni garnituru dowód osobisty Tatki)
- z mojej rachuby wynika, że Tatko macie 35 lat
Tatko:
- no zobacz Żemuś, jakiego starucha zrobiła ze mnie twoja matka
Matula:
- myślałam, że pytajo ile masz lat z wyglądu
Tatko:
- wypełniaj dalej Żemuś, a przyspiesz troszku, bo do wieczora nie skończymy. Siedzimy już pięć godzin, a dopiero 3 strony wypełnione... 180 jeszcze zostało... wypełniaj!
Żemuś
(czyta następny punkt w kwestionariuszu)
- wygląd podmiotu referencyjnego, odległość pomiędzy oczami w centymetrach
Tatko:
- Żemuś, znów nie zrozumiałem. A tym razem o co się im rozchodzi?
Żemuś;
- myślę, że o to, ile centometrów jest oddalone jedno ślepie Tatki od drugiego
Tatko:
-
no to weź miarkę i mierz...leży tam na parapecie ( Żemuś
wstaje z krzesła idzie do parapetu, bierze miarkę stolarską, zbliża się do
Tatki i zaczyna mierzyć)
Żemuś:
- niech Tatko tak nie mrugajo ślepiami, bo zmierzyć nie mogę (Tatko przestaje mrugać)... no zmierzyłem... 15 centometrów. (zapisuje w kwestionariuszu, czyta dalej)
- umaszczenie podmiotu referencyjnego
Tatko:
- kurwa mać, jakie znów umaszczenie...Żemuś tyś kształcuny, jakie ja mam umaszczenie?
Żemuś:
- nie wiem, może Matula by wiedzieli?
Tatko:
- matka jakie ja mam umaszczenie? Do kwestionariusza wpisać trzeba, a nie wiadomo co
Matula:
- może o to się im rozchodzi, czy opalony na słońcu jesteś?
Tatko:
- wpisz Żemuś: opalony
Żemuś: (wpisał już, że umaszczenie
jest „opalone”, czyta dalej)
- długość ogona w centymetrach
Tatko:
- a na co im to wiedzieć, jaki ja mam ogon długi?
Matula:
- ty już ojciec tego nie dociekaj, tylko wpisuj. Chcesz 500 złotych raz w roku otrzymać, to o co pytajo, to wpisuj
Tatko: (już się lekko
poddenerwował, jakim prawem o długość ogona pytają?)
- odwróć się Żemuś, a ty matka choć no tutaj, ogon mi zmierzysz!
Matula(przerywa gotowanie, wyciera dłonie w fartuch, zbliża się do Tatki, ten siedzi na krześle. Matula kuca i z wielka wprawą- wskazującą na to, że obsługiwanie ogona to dla niej nie pierwszyzna – rozpoczyna obmiar)
- pisz Żemuś 5 centometrów...to znaczy nie pisz jeszcze... bo już 6 centometrów pomiar wykazuje.. 7..8..10...12 centometrów...
- popatrz Żemuś jaki ten twój Tatko jurny! Tylko mu miarkę do fiucika przyłożyłam, a ten już w gotowości bojowej.
- Pisz Żemuś 12 centometrów
Tatko: (speszył się trochę, bo tak
po prawdzie, to co mu z tej gotowości bojowej w tym momencie?)
- matka co ty wygadujesz przy Żemusiu, młodociany on przecie, w szkole rozgada i wstydu narobi. Żemuś nie słyszałeś tego co matula gadali przed chwilo... zrozumiałeś?(Tatko wpycha na siłę ogon do spodni, nie takie to proste jak on w gotowości bojowej)
Żemuś:
- pewnie, że nie słyszałem!
-
To ile w końcu wpisać?
Tatko:
- wpisz Żemuś 40 centometrów, zobaczo w agencyji 12 centometrów i pośmiewisko sobie ze mnie urządzo!
Matula:
- wpisuj Żemuś 12 centometrów, przyjado, sprawdzo, oszustwo odkryjo i piniondze każo oddać. Już Maciaszczyk oddawał, jak więcej gehtarów wpisał niż miał. Wpisuj 12...patrzajcie go jaki ogier!....40 centometrów?!...co ty sobie myślisz, że w agencyji jakieś głupie pracujo i w 40 centometrów uwierzo?
Tatko:
- ja i bez ciebie wiem, że Maciaszczyk musiał piniondze oddawać, jak więcej gehtarów wpisał niż miał. Może długość ogona sprawdzać nie bedo?
Matula:
- gehtary sprawdzali to i ogon sprawdzo, nie takie one głupie żeby płacić za więcej niż się należy!
Żemuś:
- to ile mam w końcu wpisać?
Tatko:
- to wpisz już tak, jak matula radzo!
Żemuś: (wpisał 12 centymetrów,
czyta następne pytanie)
- numer i seria paszportu konia
Tatko:
- jakiego znów konia? jaki paszport? Żemuś - kurwa twoja mać- czy ty aby ten kwestionariusz wypełniasz co trzeba? Pokaż no mi ten papier (wyrywa Żemusiowi kwestionariusz, czyta powoli stronę tytułową, sylaba, po sylabie)
- Kwe-stio-na-riusz XP-46/567 rdp-3 dla ko-nia po-cią-go-wego. Wy-pełnić jako za-łącz-nik do kwe-stio-na-riusza XD-45/76 hpl-8 o do-płaty ob-sza-rowe w re-jo-nach gór-skich i ni-zinnych. (rzuca papiery na podłogę)
- matka trzymaj mnie, bo zaraz nerwy mnie ponioso! 5 godzin już wypełniamy kwestionariusz dla konia, a wpisali my do niego moje dane! A trzeba było dane naszego Siwka!!
- o nie, następnych 5 godzin bałamucił nie będę. Pierdole te ich 500 złotych. Matka spal te papiery w pizdu, a ty Żemuś zejdź mi z oczu, bo nie ręczę za siebie. Czego w tej szkole ciebie uczo, jak ty rodzonego ojca od konia pociągowego nie potrafisz odróżnić? Zaraz pasa zdejme to inaczej pogadamy, ty gudłaju!
- Obmiar fujary zrobiony, ślepia obmierzone, namaszczenie określone, wiek podmiotu referencyjnego z dowodu spisany... i wszystko na darmo, po próżnicy, na zmarnowanie, zatracenie...(gniew w nim narasta, wściekłość ogarnia)...Matka, Żemuś....uciekajta, a migiem... bo już mi nerwy puszczajo i zaraz komuś przyjebać muszę (Matula i Żemuś rzucają się do panicznej ucieczki, wiedzą dobrze co ich czeka jeśli Tatko ich dopadnie. Ale mają szczęście; Listonosz do ich chałupy zmierza, jego z kolei szczęście właśnie opuściło)
Listonosz: (wchodzi do chałupy,
wielce zadowolony; emerytury i renty dzisiaj roznosi a od każdej 10 złotych
sobie potrąca za fatygę, już 60 złotych zarobił od rana, a dopiero połowę
chałup obszedł)
- a co to u was dzisiaj za poruchawka? Wasz Żemuś z matko tak uciekajo, jakby im kto ognia za portki ponakładał.
Tatko:
-
zaraz i ty za nimi popędzisz, kurwa twoja mać!! Ty mi
te kwestionariusze przyniosłeś! To przez ciebie 5 godzin zbałamuciłem. Jak byś
mi tego gówna nie przyniósł, to bym czasu nie zmarnował. A masz ty gadzie
pierdolony, a masz za swoje!! ( Łapą wielką jak bochen chleba, Tatko wali
Listonosza w łepetynę, ten upada na podłogę, z torby wypadają mu listy i
gazety. Zrywa się na równe nogi i ucieka w popłochu, pozostawiając w chacie
porozrzucane listy i gazety. Tatko zdążył jeszcze kopnąć Listonosza w tyłek, nim ten czmychną gdzie pieprz rośnie,
a tak szpetnie obaj przy tym
przeklinali, że nie godzi się słów tych powtarzać! My również w pośpiechu opuszczamy chatę
Tatki, bo oberwać od niego to żadna przyjemność)
K U R T Y N A
PS. Dawno, dawno temu (jeszcze za komuny), autora komedyjki spotkała przygoda nieco podobna do tej, jaka była udziałem Żemusia i Tatki. Też musiał on wypełnić urzędowy blankiet, i co gorsza w języku rosyjskim. Będąc jeszcze studentem Politechniki Warszawskiej, wybrał się Anthony z wizytą przyjaźni do Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, na zaproszenie Dymitra Kuczmy, studenta Politechniki we Lwowie. Pobyt Anthonego w ojczyźnie Lenina trwał do czasu, aż przepił on wszystkie przywiezione ze sobą pieniądze ( w czym wydatnie pomagali koledzy i koleżanki Dymitra), oraz wyprzedał wszelkie przedmioty osobistego użytku. Pozostawił sobie 200 rubli i 15 kopiejek na bilet powrotny, oraz odzież którą miał na sobie. W dniu planowanego wyjazdu z Kraju Rad, jakaś życzliwa Anthonemu osoba zapytała go, czy dopełnił formalności meldunkowych. Niestety nie dopełnił!. Udał się więc Anthony ( miesiąc po wymaganym sowieckim prawem terminie) na komendę milicji, by zameldować się. Na dzień dobry, milicjant dyżurny zrugał Anthonego (a nawet rwał się do bicia, dopiero gdy dostał gumę do żucia, to spokorniał i ogłady nabrał) i zaprowadził go przed oblicze „naczalnika”. Ten powtórzył szykany milicjanta dyżurnego, zabrał Anthonemu paszport i nakazał mu zapłacić 200 rubli kary. Udał się więc polski studencina na pocztę, wybrał ze stosu różnych blankietów właściwy (na którym pisało „kwitancja dla milicji”), wpłacił 200 rubli, i wrócił z pokwitowaniem do „naczalnika”. Ten obejrzał pokwitowanie i stwierdził, że jest ono nieważne, bo wypisane nie na tym blankiecie co trzeba. Polecił by zapłacić na poczcie jeszcze raz 200 rubli, i pokazać pokwitowanie wypisane na właściwym blankiecie. Anthony, jako człowiek o wrażliwej osobowości i dużej kulturze osobistej, nie przyjebał Ruskowi z główki i nie poprawił z glana, tylko rozpoczął układać się z nim, gdyż następnych 200 rubli już nie posiadał. Ostatecznie „naczalnik” zgodził się oddać paszport za 15 kopiejek, dżinsową kurtkę którą Anthony zdjął z siebie, oraz zapalniczkę jednorazowego użytku ze zdjęciem gołej baby, naklejonym na obudowie. Tym sposobem (po licznych przygodach które mogłyby stanowić temat oddzielnej komedyjki) mógł powrócić Anthony do ojczyzny i powrócił, prawie że goły i bosy, lżejszy o 15 kilogramów. Takie są żałosne skutki nieumiejętnego wypełniania urzędowych formularzy!
Anthony Ivanowitz
10 września. 2006r.