Facet u ginekologa
Przychodzi facet do ginekologa i mówi, że jest babą – tak
mógłby się zaczynać kolejny dowcip, ale okazuje się, że współcześnie
to rzeczywistość. We francuskich Pierenejach Atlantyckich doszło do
podobnego wydarzenia i wzbudziło to cała masę dyskusji w mediach
społecznościowych i nie tylko.
Ginekolog pracujący w
poliklinice w mieście Pau odmówił zbadania „kobiety
transpłciowej” i stwierdził, że dla niego jest ona dalej
mężczyzną, a na tym rodzaju to on się nie zna. Wytłumaczył, że leczy
tylko „prawdziwe kobiety” i wywołał burzę.
Sprawa
trafiła do mediów, a „osoba transpciowa” o imieniu
„Sandrine” poskarżyła się w dzienniku „Le
Parisien”, że była „zszokowana odmową”
i nazwała lekarza „transfobem!”. Poskarżył się również
„partner” Sandrine, który opowidał, że „sekretarka
lekarza była chłodna i nas wyrzuciła”
Sam lekarz
tłumaczył się dziennikowi, że „nie jest w stanie zbadać osoby
trans, aby jej coś doradzić, bo nie ma takich umiejętności”, a
„z naukowego punktu widzenia mężczyzna to mężczyzna, a kobieta
to kobieta i nawet jeśli uważa się za kobietę, to pozostaje
mężczyzną”.
W sprawę wdał się dalej „kolektyw SOS
Homofobia”, potępiając „transfobię, która uniemożliwia
wielu osobom transpłciowym dostęp do opieki medycznej”. Obrońcy
lekarza tłumaczą go, że rzeczywiście „ginekolodzy nie są uczeni
opieki nad transpłciowymi kobietami”. Aby uniknąć takich
„incydentów” w przyszłości, SOS Homofobia zaproponowała
wprowadzenie osobnych „oznaczeń” dla ginekologów
przyjmujących „kobiety transpłciowe”.
W końcu na
odsiecz lekarzowi przyszły… feministki. Marguerite Stern i
Dora Moutot ze stowarzyszenia „Femelliste” udzieliły
wsparcia ginekologowi z Pau. To efekt zaniepokojenia feministek,
„transpłciowcami”, którzy coraz brutalniej wkraczają w
świat zarezerwowany dotąd tylko dla kobiet, od sportu, po szatnie i
toalety.
„Mężczyzna, nawet jeśli deklaruje się jako
kobieta, nie powinien chodzić do ginekologa, bo to nie ma sensu”
– stwierdziły jasno panie Marguerite Stern i Dora Moutot.
Dodały, że takie osoby i tak nigdy nie będą miały np. „okresu”
,”menopauzy”, czy problemów z antykoncepcją lub ciążą;
nie przeprowadzają aborcji, ani „badań szyjki macicy”.
Ich zdaniem wizyty u ginekologa to czysta hucpa.
Swoje tezy
opublikowały na łamach dziennika „Le Figaro” w środę 13
września i skrytykowały mocno działania „aktywistek
transpłciowych”, które planują zaatakować „wszystkie
przestrzenie zarezerwowane dla kobiet”. Wymieniły tu właśnie
ginekologię, sport kobiecy, a nawet więzienia dla kobiet. Ich zdaniem
oskarżenia o „transfobię” to rodzaj „terroru
transpłciowego”.
Artykuł powyższy ukazał się w Le
Parisien/Le Fiagaro/Valeurs, zaś polskie tłumaczenie ukazało się na
portali Nczas ( Przychodzi facet do ginekologa i… nie jest to
dowcip, ale „znak czasów” | NCZAS.COM
Mój
komentarz:
Zauważmy, że dziennikarze francuscy
zupełnie pominęli w swoich rozważaniach....partnera Sandriny.
Jeśli
Sandrina jest fizycznie chłopem, a więc posiada pomiędzy nogami fiuta
i chciałaby od czasu do czasu zrobić z niego użytek, to patner
Sandriny powinien być fizycznie (teoretycznie) kobietą .
Jeśli
parner Sandiny jest fizycznie kobietą, to jego powinien przebada
ginekolog i byłoby po kłopocie Chyba, że jest on kobietą "z
odzysku" to znaczy był mężczyzną i zmienił płeć na kobiecą
poddając się chirurgicznemu zabiegowi urżnięcia fiuta i
przerobienia go na waginę.
Wówczas sprawa się komplikuje, co
prawda partner Sandriny ma jakąś dziurkę ale o nieznanym
kształcie i budowie, którą ginekolog mógł wiedzieć pierwszy raz w
życiu. Wówczas odmowa ginekologa byłaby
usprawiedliwiona.
Ponieważ ginekolog nie zainteresował się
partnerem Sandriny, tylko oboje po chamsku przepędził, więc jest on
podwójnym transfobem, którym powinien zainteresować się
francuski wymiar sprawiedliwości.
Podpowiem ginekologowi, że
może go uratować tylko twierdzenie, że on sam jest transpłciowym
mężczyzną i było mu niezręcznie oglądać narządy rodne transpłciowej
kobiety.
Wstydliwy taki jest!
Anthony
Ivanowitz
15.09.2023r.
www.pospoliteruszenie.org