Jak bufetowa Gronkiewicz Waltz polski system polityczny zreformowała

 

 

   Polskie prawo jest tak beznadziejnie głupie, że stosowanie takiego prawa jest naigrywaniem się ze zdrowego rozsądku. Do takiego wniosku prowadzą wypowiedzi polityków PO i SLD, oburzonych możliwością pozbawienia urzędu prezydenta Warszawy panią  Gronkiewicz Waltz, która nie złożyła w wymaganym prawem terminie, oświadczenia  majątkowego swojego męża. Trudno nie zgodzić się z politykami PO i SLD. Polskie prawo jest beznadziejnie głupie, ale dlaczego miałoby  być inne jeśli  tworzą je politycy PO i SLD? Głupi przepis ordynacji wyborczej, który pozbawia posady panią prezydentową Warszawy, jest dziełem polityków PO i SLD, w tym panów Rokity i Kalisza, którzy teraz „strugają wariata”  i na głupotę polskiego prawa pomstują najgłośniej.

   Jeśli zgodzimy się z politykami lewicy bezbożnej, że polskie prawo jest dzięki nim tak głupie, że nie należy sobie nim zawracać głowy,  to rodzi się pytanie czy jest ono głupie w całości, czy tylko w jakiejś części?  Politycy PIS-u odpowiedzą, że głupie jest tylko to prawo, które przegłosowano w Sejmie głosami Kalisza, Tuska  i ich przygłupich koleżków. Opozycja bezbożna będzie dowodzić, że jest akurat odwrotnie: głupie jest prawo  tylko to będące dziełem PIS-arów. Jeśli uznamy, że jedni i drudzy mają rację, to  skonstatować należy, że całe prawo uchwalone po roku 1989 jest głupie, a więc  nie warte funta kłaków. Jeśli tak, to należy je olać, tak jak tego domaga się profesor prawa na Uniwersytecie warszawskim, pani Gronkiewicz Waltz. ( kontaktująca się codziennie z Duchem Świętym, więc zapewne i ten problem prawny skonsultowała osobiście z samym Panem Bogiem).

  Propozycja pani prezydentowej -unieważnienia głupiego prawa -wymaga twórczego rozwinięcia. Ponieważ z różnych powodów nie można unieważnić całego prawa, więc należy ustalić kto ma dokonywać jego wykładni w zakresie ustalenie czy jest ono głupie, czy mądre.  Najrozsądniej byłoby uznać, że wykładni takiej będą dokonywać ci którzy dany przepis prawa złamią. Załóżmy, że jakiś Kowalski ukradnie  pani prezydentowe, dajmy na to samochód. Prokurator  zapozna tego pana z odpowiednim paragrafem kodeksu karnego zabraniającego kradzieży i zapyta, czy jego zdaniem przepis ten jest głupi czy mądry. Jak nietrudno zgadnąć, Kowalski odpowie, że jest to wyjątkowo głupi paragraf, w związku z czym on nie czuje się zobligowany do jego przestrzegania. Prokurator spisze odpowiednią notatkę, zaś Kowalski odjedzie do domu kradzionym samochodem. Zaraz, zaraz... zakrzykną prawnicy którzy ukończyli studia prawnicze na innych niż Uniwersytet Warszawski uczelniach. Jeśli to przestępcy będą decydować jaki czyn jest a jaki nie jest przestępstwem, to państwo zamieni się bandycko złodziejską ferajnę. Oczywiście prawnicy ci nie mają racji! Pragnę ich w imieniu pani Hani GW uspokoić. Powróćmy do przytoczonego przykładu Kowalskiego który „skroił” pani Hani samochód. Pani Hania, w majestacie prawa będzie mogła ten samochód (będący już własnością Kowalskiego) legalnie odzyskać, kradnąc go Kowalskiemu. Powoła się przy tym na zasadę „głupiego prawa”, a przy okazji swoim piskliwym głosem bufetowe z remizy strażackiej, nawymyśla prokuratorowi, a może i wytarga go za czuprynę, oczywiście też bezkarnie korzystając z instytucji „głupiego prawa”. Jak to widzimy na przedstawionym przykładzie, zasada „głupiego prawa” chroni zarówno złodzieja jak i jego ofiarę, a więc jest zgodne z Konstytucją, która gwarantuje  równość wszystkich obywateli wobec prawa! Inny przykład: w polskim więzieniu czeka na proces Simon Moleke, Murzyn z Kamerunu oskarżony o świadome zarażanie polskich kurwiszonów wirusem HIV. Gdyby wykładni prawa na podstawie którego pan ten trafił do więzienia dokonywał on sam, to słusznie uznałby, że jest ono wyjątkowo głupie. A zatem powinien on zostać natychmiast zwolniony z aresztu, przeproszony i odwieziony do domu. Tam by już na niego czekał tłum zarażonych ,żądnych zemsty, kurwiszonów. Pan Moleke utraciłby narząd którym zarażał polskie kurwiska, zaś te uznałyby, że paragraf kodeksu karnego zabraniającego pozbawienia zdolności płodzenia, jest w tym konkretnym przypadku wyjątkowo głupi, a więc nieważny. I wilk (czyli kurwiszony) byłby syty (zemsty) i owca prawie cała (czyli Moleke prawie kompletny, tylko bez fujary i przyległości).

   Gdyby instytucja „głupiego prawa” przyjęła się w Polsce, to dałaby ona początek rewolucyjnej reformie polskiego systemu politycznego. Obywatele IV RP uznaliby, że przepisy prawa nakazujące płacić podatki są wyjątkowo głupie, a więc nieważne. Zaniechali by więc płacenia. Pozbawieni kasy politycy i urzędnicy, przestaliby przychodzić do biur, gdyż bardzo chętnie służą oni ojczyźnie, ale nigdy za darmo. Tym sposobem, niejako przy okazji wdrożenia zasady „głupiego prawa”, urzeczywistniłaby się koncepcja „Taniego Państwa”, autorstwa braci Kaczyńkich.  Państwo przestałoby istnieć, a więc byłoby darmowe w utrzymaniu! A wszystko to dzięki głupim politykom tworzącym głupie prawo, głupim dzienikarzynom popierającym głupich polityków łamiących głupie prawo które sami spłodzili  oraz głupim Polakom wybierającym idiotów do Sejmu i Senatu . Czyli dureń na durniu i durniem pogania. A to Polska wlaśnie!

 

Anthony Ivanowitz

25.stycznia.2006r

www.pospoliteruszenie.org