Bociania ustawa, ciąg
dalszy- komedyjka teatralna
OSOBY:
Przewodniczący komisji – Edek
Sekretarz komisji- Wacek
Dyrektor komisji – Stasiek
Pełnomocnik komisji – Bolek
MIEJSCE AKCJI:
Sala posiedzeń tajnej, rządowej komisji do spraw wkurwiania obywateli i sprowadzania ich aktywności na manowce. Komisja zajmuje się obmyślaniem jak najgłupszych ustaw, które kieruje do Sejmu w celu uchwalania. Zlokalizowana gdzieś w podziemiach Sejmu.
AKCJA: (kurtyna w górę)
Edek:
- panowie, zwołałem w trybie nagłym posiedzenie naszej komisji na polecenie pana premiera, gdyż wydarzyła się rzecz niesłychana: nasza tajna komisja została zdekonspirowana!!...(nerwowa pije wodę z butelki)...i to przez kogo?...przez jakiegoś Władka z Chicago....ostatnie posiedzenie naszej tajnej komisji (to dotyczące projektu ustawy o wprowadzeniu paszportów dla bocianów) dokładnie, słowo w słowo, opisał na Interi. Premier jak tą jego komedyjkę przeczytał, to o mało zawału serca nie dostał...ten bydlak z Chicago w jakiś sobie tylko znany sposób nas podsłuchał i streszczenie naszego posiedzenia opublikował na Interi.
- panowie, w tej sali
musi być podsłuch...inaczej nie da się tego
skandalu wytłumaczyć...musimy odszukać mikrofon... szukamy: pod krzesłami, stołami, w szafach, za firankami,
wszędzie...(członkowie
komisji rozpoczynają poszukiwania, odwracają krzesła do góry nogami, włażą pod
stoły, szukają w szafach...Stasiek chyba coś znalazł
pod stołem konferencyjnym)
Stasiek:
- chyba mam pluskwę (wyłazi
spod stołu trzymając w dłoni małe pudełeczko ...ogląda
urządzenie ze wszystkich stron, czyta napis na pudełeczku...)
- made in
China....cena detaliczna 2
złote 50 groszy...a to kreatura, nawet ceny mu się nie chciało z pluskwy oderwać...(czyta dalej)....zasięg
Edek:
- pokaż to! (Edek ogląda pudełeczko ze wszystkich stron)...to kanalia, podsłuch nam założył...jak on to zrobił? 24 godziny na dobę mamy osłonę kontrwywiadowczą, pilnuje naszego biura 100 najlepszych oficerów ABW, a jakiś Władek z pierdzielonego Chicago zakłada nam chińską pluskwę za 2,5 zł!....to jakiś niezły cwaniak (obraca pudełkiem, coś znalazł..)...o kurwa, tu jest jakiś przełączniczek, ciekawe do czego służy? (wciska przełącznik, z głośnika rozlega się ...głośne chrapanie) ....już wiem, przełączyłem urządzenie na odbiór, teraz to my możemy podsłuchiwać Władka...Nie taki on cwaniak na jakiego wygląda, kasy na dobry sprzęt poskąpił, chińskie gówno kupił, i teraz zamiast on nas, to my będziemy podsłuchiwać jego....teraz chrapie, czyli śpi sobie w najlepsze... To my tu z siebie flaki wypruwamy wymyślając jak najgłupsze ustawy, a ten cały Władek sobie śpi,... dziewiąta rano a ta podła gadzina sobie śpi, a chrapie jak pułk wojska...
Bolek:
- ścisz to chrapanie, bo własnego głosu nie słyszę, albo wyłącz to
Edek: (Edek wyjmuje z urządzenia baterię, chowa
„pluskwę” i baterię do kieszeni)
- no skoro sprawę podsłuchu już mamy załatwioną, to przejdźmy teraz do następnego punktu dzisiejszego spotkania. Wyobraźcie sobie, że to bydlątko z Chicago ostrzegło blogera „xm”, że chcemy go zatrudnić i że na nasze zlecenie szuka go ABW, a on – ten „xm” – ze strachu nażłopał się chińskiej wódki z dodatkiem jadu chińskiego węża, i miał po tej gorzale taki odlot, że szczęka opada! Opisał to wszystko na Interi. Wyobraźcie sobie, że po tej chińskiej gorzałce bocian do niego przeszedł do domu, dziobem w drzwi zastukał, „xm” mu otworzył, pogadali sobie, bocian go na jakieś żaby namówił, „xm” te żaby mu sprezentował, żeby było taniej to kupił żaby pekińskie, całe żółte....słowem odlot miał ten „xm” nieziemski. I jak sobie to przeczytałem, to pomyślałem: po co my mamy te głupie ustawy wymyślać żeby ludzi wkurwiać i kierować ich aktywność na manowce, skoro jeszcze lepsze rezultaty osiągniemy dodając do wszelkich alkoholi (już w gorzelniach) jad węża chińskiego...Ludziom tak się w głowach pojebie jak się takiej berbeluchy nażłopią, że o Bożym świecie zapomną. I nikomu w głowie nie będzie urządzać burd czy poruchawek!...Czyż nie genialne?
Bolek:
- a po jakiej gorzale ten „xm” tak odjechał?
Edek:
- a po takiej (wyjmuje
z teczki butelkę chińskiej wódki)....przeczytam
wam co to za wódka (czyta..)
- Produkt ekologiczny przez nikogo nie kontrolowany.
Pojemność:
Skład: Jad węża chińskiego,
Dopełnienie: spirytus ryżowy, 96%
- musimy zrobić eksperyment, czy na każdego człowieka ta gorzała zadziała w ten sam sposób...proponuję zrobić eksperyment na Wacku, on z nas najbardziej napalony jest na procenty....musisz Wacuś poświęcić się dla nauki...masz tu flaszkę i wypij ją duszkiem....jak jakiś „xm” wypił i „odpalił” , to i ty dasz radę...
Wacek:
- czego się nie robi dla nauki...(pije z gwinta do dna...potworny grymas
obrzydzenia wykrzywia mu twarz, nie może złapać oddechu, robi się czerwony jak
burak...siada na krześle i ciężko dyszy)
- co za świństwo, gorsze od naszego najpodlejszego bimbru, jak ten „xm” może ten kwas pić? Muszę odsapnąć, bo już mi w głowie wiruje...
Edek:
- widzisz już coś? Jakiegoś bociana czy innego stwora? A może masz jakieś inne wizje?
No Wacuś gadaj!...
Wacek:
- na razie tylko we łbie mi dudni i jakieś pukanie do drzwi słyszę...
Edek:
- no to na co czekasz, idź otwórz
może jakiś bocian już do ciebie przyszedł....(Wacek idzie do drzwi i je otwiera, przerażony natychmiast je
zamyka...)
Wacek:
- kurwa mać, premier mi się ukazał...ale się wystraszyłem...
Edek:
- sam był?
Wacek:
- było z nim jeszcze takich dwóch, tylko, że już nie pamiętam ludzi czy bocianów..
Edek: (szeptem do trzeźwych członków komisji)
- na razie jest dobrze, ma wizje, to znaczy gorzałka działa na wszystkich...jesteśmy chłopy uratowani...jak się premier dowie co kombinujemy....premie mamy już w kieszeniach.
- Wacuś, to idź otwórz drzwi
jeszcze raz i poproś pana
premiera żeby z tymi dwoma bocianami do nas wszedł...(Wacek idzie do drzwi i je otwiera)
Wacek:
- prosimy pana premiera do nas, bociany mogą wejść z panem (do sali wkracza dostojnym krokiem pan Prezes Rady Ministrów
III RP, Donald Tusk z dwoma typkami
wyglądającymi na ochroniarzy....w pomieszczeniu zapada
grobowa cisza...)
Edek:
- kurwa ja chyba śnię, Bolek uszczypnij mnie...widzisz to co ja? Widzę premiera....nic się Wackowi nie przewidziało, premier do nas przyszedł...
Premier:
- a cóż to? 9 rano a panowie oficerowie wszyscy pijani?! A od tego tutaj (pokazuje na Wacka) to śmierdzi jak z gorzelni...baczność!!(wszyscy stają na baczność)...tak będę w wami rozmawiał...wy tu sobie psia wasza mać chlacie gorzałę, a jakieś pismaki was rozpracowują, kpiny sobie robią i z was i ze mnie, ... i to kto? Jakiś przybłęda z Chicago was rozpracował...zwalniam was, ...od jutra idziecie do policji na krawężników...won...wasze obowiązki przejmie ten co was załatwił: Władek z Chicago! Do pomocy dam mu „xm” czyli Trollinsa, bo tak on się nazywa. Sam to ustaliłem, bo ci durnie z ABW nie potrafili...obaj są ze mną....a teraz won mi stąd, bo do dupy nakopię!
Edek:
- panie premierze, to jakaś prowokacja, jakieś oszustwo,
Władek z Chicago jeszcze kilka minut temu spał, chrapał jak pułk wojska...to jakiś oszust (Władek
wyjmuje mikrofonik z tylnej kieszeni spodni i pokazuje go Edkowi..)
- o kurwa, on nie chrapał, tylko warczał na nas odbytem....a myśmy myśleli, że chrapał...
Premier:
- jeszcze powiesz pan jedno słowo, a nawet etatu krawężnika dla ciebie
nie będzie idioto!...won śmiedziuchy,
pijanice! Zdegraduję was do szeregowców, albo i nawet ze służby usunę,
kanalie!.... Władek, Trollins...wyrzućcie
ich!...( Władek z Trollinsem
z wielką wprawą wyrzucają starą ekipę za drzwi, nie żałując kopniaków i
szturchańców..)
- no panowie do roboty, jak najwięcej, i jak najgłupszych ustaw proszę mi
przesyłać do Sejmu...na
mnie już czas, sami rozumiecie, sprawy wagi państwowej wzywają...(premier wychodzi,
Władek z Trollinsem rozpoczynają urzędowanie. Trollins wyjmuje z teczki 2 butelki chińskiej wódki, którą
rozlewa do szklanek dbając aby Władek krzywdy nie
miał...wypijają łapczywie: gorzałka cieknie im po
brodach, krzywią się okropnie...Władek częstuje Trollinsa
blantem (świeżutkim z własnej marychy
skręconym). Jarają... a z wyrazu ich twarzy widać, że
odpływają myślami bardzo daleko, gdzie woda czysta a trawa zielona, ojczyzna
sprawiedliwa i dostatnia, państwo obywatelom przyjazne...jarają i marzą: o Polsce
prawej i dumnej, mądrze zarządzanej, Polakach pogodnych i sobie
życzliwych...Pan premier jeszcze nie wie, że z Władka i Trollinsa pożytku on
będzie miał tyle co
gospodarz z byka: ani mleka, ani łoju! Przez nich nadwiślańska demokracja
zbankrutuje szybciej niż to ekonomiści prognozują! Ale o tym pan premier dowie
się później, na
swoją zgubę...za późno!)
Anthony Ivanowitz
20. stycznia. 2012r