Artykuł sponsorowany – komedyjka teatralna

 

 

Osoby:

 

  1. Mietek – szef agencji marketingowej. Przygotowuje akcje promocyjne dla różnych firm.   Przygotowane przez jego pracowników artykuły zachwalające wyroby konkretnych firm,  publikuje  w mediach  pod nazwiskami różnych dziennikarzy tam zatrudnionych. Oczywiście za fatygę  musi „odpalić dolę” temu czy innemu dziennikarzowi, co i tak wychodzi dużo taniej  niż tradycyjna reklama.
  2. Ziutek – pracujący dla agencji (na umowę śmieciową i za śmieciowe pieniądze) fachowiec od marketingu i promocji. To on najczęściej pisze artykuły, które później jako swoje publikują dziennikarze wiodących mediów, oczywiście otrzymawszy  wcześniej stosowną zapłatę.

 

MIEJSCE AKCJI:

 

Siedziba agencji mieszcząca się w wynajętym pokoju, dość biednie wyposażonym Za stołem siedzą Mietek i Ziutek  dyskutując o czymś zawzięcie.

 

AKCJA: (kurtyna w górę)

 

Mietek:

- znów piłeś!!  Czerwony jesteś jak burak, a śmierdzi od ciebie gorzałką na kilometr! Ile to już razy mówiłem ci abyś przestał? Będę po tobie wietrzył pokój przez cały dzień a twój smród i tak pozostanie!

Ziutek:

- wczoraj to już było ostatni raz! Jeszcze tylko dzisiaj poprawię za kasę którą od ciebie otrzymam, a od jutra już basta! Alkoholu do ust nie wezmę! To już postanowione!

Mietek:

- i co? Myślisz, że w to uwierzę? Mówiłeś już tak ze 200 razy. Mnie już nie zapicujesz!

Napisałeś ten artykuł  o ergonomicznych meblach dla dzieci?

Ziutek:

- mam go z sobą, przeczytaj (podaje Mietkowi kartkę papieru zapełnioną jakimiś gryzmołami)

Mietek: (wzburzony)

- co to jaja sobie ze mnie robisz? Ile to już razy mówiłem ci, żebyś pisał teksty na komputerze? Co ja mam z tego odczytać, jak to są jakieś  bazgroły, jakieś kółeczka, wężyki, kropki...Ziutek, kurwa, ty się w końcu doigrasz!

Ziutek:

- a jak ty to sobie wyobrażasz, żebym ja pisał teksty na komputerze? Zobacz jak mi się ręce trzęsą (wyciąga dłonie przed siebie...faktyczni, mówi  prawdę)...jak ja takimi wibrującymi paluchami  trafię w klawiaturę?  Co myślisz, że nie próbowałem? Nie trafiłem ani razu!

Mietek:

- ale odręczne pisanie  wcale lepiej ci nie wychodzi!  Kto to odczyta?  Takie bohomazy, gryzmoły... co to kurwa jest? Kto to odczyta? (zgniata kartkę i rzuca ją na podłogę)

Ziutek:

- ja odczytam (podnosi kartkę z podłogi, prostuje), ja odczytam...

Mietek: (trochę się uspokoił)

- no to czytaj, nagram na dyktafon, a później przepiszę na komputerze (włącza dyktafon)

Ziutek: (czyta płynnie)

-„... Właściciel Studia Mebli Dla Dzieci „Bartek” w Piotrkowie Trybunalskim, Antoni P. (w sprawach biznesowych dzwonić pod numer 601 293 900) udawał się jak co dzień do pracy w swojej firmie (czynnej codziennie od godziny 8 do 16, w sobotę od 8 do 13).

   Był poniedziałkowy poranek, dzień zapowiadał się obiecująco, gdyż produkowane przez Studio „Bartek” ergonomiczne meble dla dzieci  (rosnące z dzieckiem)  miały się sprzedawać tego dnia jak ciepłe bułeczki- taką przynajmniej miał nadzieję Antoni P.

    Jednak tuż przed wejściem do biura, właściciel firmy został niespodziewanie zaatakowany przez  nieznanego sobie mężczyznę, który rzucił się na niego  krzycząc w niebogłosy: zabiję cię ty śmierdzący skurwielu!

   Działając w samoobronie, właściciel firmy dzielnie odpierał  ataki furiata, zaś przerażeni pracownicy zatelefonowali na policję.

   Już po dwóch godzinach na miejscu zdarzenia pojawili się  policjanci z najbliższego komisariatu, którzy rozdzielili walczących, nie szczędząc im przy okazji razów pałkami służbowymi, oraz kopniaków,  ciosów z pięści i z główki.

   Po doprowadzeniu walczących do jako takiego porządku, tudzież po wysprzątaniu miejsca walki z powyrywanych włosów, powybijanych zębów, resztek poszarpanej odzieży, oraz po wymyciu chodnika z  krwi, młodszy aspirant policji rozpoczął wyjaśnianie incydentu. 

     Okazało się, że napastnik pomylił adres i zaatakował  nie tego właściciela zakładu którego zamierzał ukarać za zwolnienie z pracy swojej żony Genowefy W. Po uświadomieniu mu przez policjantów i Antoniego P. tej fatalnej w skutkach  pomyłki, napastnik został zwolniony  i pouczony jak trafić w interesujące go miejsce, zaś  szef Studia Mebli Dla Dzieci „Bartek” (pan Antoni P.) zaprosił dzielnych policjantów na skromny poczęstunek składający się z 2 litrów wódki, oraz przekąski  w postaci  kiści dojrzałych winogron!

   W trakcie konsumpcji wzmiankowanego alkoholu oraz przekąski, młodszy aspirant  zatoczył się, następnie upadł i niechcąco załączył piłę tarczową. Hałas pracującej maszyny tak przestraszył drugiego z policjantów, że zerwał się on na równe nogi (gdyż już od godziny  smacznie sobie chrapał , uwaliwszy się w pojemnik  napełniony trocinami) i pędząc na oślep, przez nieuwagę oraz nie przestrzegając przepisów bhp, włożył dłoń wprost pod piłę. Już bez dwóch palców u prawej dłoni, policjant kontynuował ucieczkę, ale na szczęście potknął się o porzuconą w nieładzie deskę i runął jak długi, tracąc przytomność.

   Natychmiast zawezwano pogotowie ratunkowe, które już po 3 godzinach  przybyło na miejsce  i udzieliło pierwszej pomocy poszkodowanemu policjantowi, który sprawiał  wrażenie całkiem umarłego, choć życie jeszcze się w nim tliło!.

   Gdy już wydawało się, że sytuacja wróciła do normy i że właściciel firmy produkującej ergonomiczne stoliki i krzesełka dla dzieci ( cena detaliczna 220 złotych, koszt dostawy: 30 złotych) wróci do pracy, nastąpiło następne niespodziewane zdarzenie. Kierowca karetki pogotowia, wsiadając już do auta, wyrzucił peta wprost na ogromną pryzmę trocin, które natychmiast zapaliły się . Przybyła natychmiast (po 4 godzinach) straż pożarna  nie miała już nic do roboty, gdyż trociny wypaliły się same z siebie, nie czyniąc większych szkód.

   Starszy ogniomistrz chciał ukarać właściciela zakładu mandatem karnym w wysokości 500 złotych za nieprzestrzeganie przepisów p. poż, ale odstąpił od tego zamiaru po wypiciu już  pierwszej flaszki alkoholu.  Wobec takiego szczęśliwego zakończenia, szef firmy „Bartek” mógł już spokojnie  powrócić do pracy, jednak wcześniej pokazał zarówno policjantom jak i strażakom (mającym już mocno w czubie) stoliki i krzesełka które produkuje (do obejrzenia na stronie internetowej     http://pospoliteruszenie.org/meble%20bartek.htm  ).

   Zarówno strażakom jak i policjantom bardzo się ergonomiczne meble dla dzieci spodobały i  nawet każdy z nich  wziął sobie na pamiątkę po jednym komplecie do domu, oczywiście zapominając za nie zapłacić.

   Ten poniedziałek pozostanie na długo w pamięci szefa firmy „Bartek”, który zaprasza Szanownych Klientów do zakupów zarówno w siedzibie firmy, jak i  poprzez internet w sprzedaży wysyłkowej...”(przestaje czytać, spogląda na Mietka, ten kiwa z aprobatą głową)

- no i co powiesz Mieciu na ten tekścik?

Mietek:

- no nieźle, nieźle, ale brakuje mi w tym tekście wątku erotycznego. W reklamach to najbardziej chwyta. Chociaż jedno zdanie  zawierające seks i erotykę musisz tam gdzieś wepchnąć.

Ziutek:

- nie ma sprawy, już uzupełniam (bierze długopis i szybko pisze).....no już mogę przeczytać... (czyta)

„....korzystając z dużego zadymienia i ogólnego zamieszania, starszy ogniomistrz  szepnął coś do ucha lekarce pogotowia ratunkowego, po czym oboje pospiesznie udali się  do magazynu  surowców, gdzie na suszących się deskach  doszło do zbliżenia erotycznego, zakończonego obopólnym zadowoleniem...”

Mietek:

-  teraz to jest artykulisko jak się patrzy, zleceniodawca powinien być zadowolony.

Ziutek:

- no to  już chyba nie ma przeszkód, żebyś mi wypłacił umówione honorarium?

Tekścior masz jak ta lala!

Mietek: (wyjmuje z portfela 50 złotych i wręcza Ziutkowi)

- tylko wszystkiego nie przepij, zostaw sobie chociaż z 5 złotych i kup coś do jedzenia. Wyglądasz jak więzień obozu koncentracyjnego tuż po wyzwoleniu..

Ziutek:

- co ty Mieciu w chuja lecisz?  Miało być 60 złotych!

Mietek:

- 60? Myślałem, że umówiliśmy się na 50...ale jak tak twierdzisz...(niechętnie wręcza Ziutkowi dodatkowo 10 złotych trochę zawstydzony, że Ziutek nie dał się oszwabić na 10 złotych! Ziutek pospiesznie wybiega z biura, kierując się do najbliższego sklepu monopolowego)

- to łajza, pijaczyna, po co ja go właściwie zatrudniam?  (załącza komputer i zaczyna spisywać tekst nagrany na dyktafonie. Skończył....czyta jeszcze raz, coś skojarzył, szuka w komputerze...znalazł)

- a to menda! Przyniósł mi stary tekst, tylko dane adresowe pozmieniał! (czyta głośno)-

„... Właściciel  Wytwórni Lodów „Pingwinek” w  Toruniu,  Andrzej W. (w sprawach biznesowych dzwonić pod numer  512 608 444) udawał się jak co dzień do pracy w swojej firmie (czynnej codziennie od godziny 8 do 16, w sobotę od 8 do 13)....”(przestaje czytać)

- a to bydlak- oszukał mnie, a ja mu dałem 60 złotych, już ja mu pokażę! Wywalę pijaka na zbity pysk!...(wybiera na telefonie komórkowym jakiś numer)

- Grzesiu, mam już dla ciebie ten artykuł, który pod swoim nazwiskiem puścisz w „Ekspresie”, puszczę ci go emailem za godzinę....kasa dla ciebie jak było umówione- 2 tysiące....co mało?....no to jeszcze tysiąc dorzucę..... przyjdź jutro o 17 do „Kameralnej”....trzymaj się!

(Mietek rozkłada jakieś papiery, będzie pracował. My już opuszczamy biuro, żeby nie przeszkadzać)

 

Anthony Ivanowitz

 

www.pospoliteruszenie.org

 

10. września. 2012r.