Wywiad z Janem Grossem (którego nie było)
Światowej sławy
bajkopisarz holocaustu, Jan Gross na zasadzie wyłączności nie udzielił mi
wywiadu, w związku z czym cały wywiad (tak jak i on
swoje kolejne "rewelacje" o mordowaniu Żydów przez Polaków w czasie wojny)
wyssałem z brudnego palucha.
Ja:
- szanowny panie Gross, obaj wiemy o co chodzi z tym
pana pisaniem, więc wzajemne przekomarzania sobie darujmy. Zapytam wprost: ile
trzeba zapłacić i komu, aby w gazetach pisali tak jak dawniej, czyli że to
jednak Niemcy wymordowali Żydów w czasie wojny, a nie Polacy?
J. Gross:
- no nareszcie ktoś z was Polaków mówi rozsądnie! My Żydzi czekamy na to
pytanie już ponad 10 lat, a wy polaczki nic tylko
byście udowodniali, że ja w swoich książkach kłamię. Pewnie, że kłamię, ale jak
to mówią: cel uświęca środki!
Ja:
- do rzeczy panie Gross, do rzeczy: komu trzeba
zapłacić i ile?
J. Gross:
- to zależy od tego, czy rozmawiamy tylko o mediach polskich, czy o
światowych. Jak pan zapewne się domyśla, media światowe będą droższe. To by kosztowało – w mediach światowych- jakieś 65
miliardów dolarów. Zakwalifikujemy tą kwotę jako „odszkodowanie” za mienie
żydowskie pozostawione w Polsce po wojnie.
Ja:
- chyba pana pogięło! A skąd my w Polsce weźmiemy 65 miliardów? Co to polskich
gazet pan nie czytasz? Myśmy już praktycznie zbankrutowali.
J. Gross:
- to kupcie opcję „media krajowe”. To będzie kosztowało dużo taniej, jakieś 5
miliardów.
Ja:
- czyli jeśli kupimy tą tańszą opcję „media krajowe”, to polskie gazety i telewizornie powrócą do starej wersji historii, informując,
że to jednak Niemcy a nie Polacy mordowali Żydów w czasie wojny?
J. Gross:
- oczywiście, nasz pan na to moje słowo! Biznes
jest biznes szanowny panie, a podstawą każdego biznesu jest wzajemne zaufanie!
Czyż nie tak panie....jakże tam panu?
Ja:
- Władek z Chicago jestem.
J. Gross:
- ano tak, już pan to mówił, ale zapomniałem
Ja:
- no tak, ale kupując tylko „opcję krajową” , media
światowe nadal będą pisać, że to Polacy wymordowali Żydów w czasie wojny.
Polskie media napiszą, że Żydów wymordowali Niemcy...przyzna
pan, że zrobi się z tego niezłe zamieszanie.
J. Gross:
- ano zrobi się, dlatego proponuję opcję „media światowe”. Droższe to co prawda rozwiązanie, ale towar dobry nie może być tani,
czyż nie tak panie...jakże tam panu, bo ciągle
zapominam?
Ja:
- Władek z Chicago jestem.
J. Gross:
- ano tak, już pan to mówił tylko znów zapomniałem
Ja:
- a co będzie jeśli nie zakupimy ani wersji krajowej
ani światowej?
J. Gross:
- na to też już jesteśmy przygotowani. Napisałem już następną książkę w której dowodzę czarno na białym, że II Wojnę
Światową wywołali i prowadzili nie Niemcy, tylko Polacy poprzebierani w
niemieckie mundury. Niemcy o niczym nie wiedzieli i dopiero w roku
1945 połapali się, że coś tu nie gra, gdy zwaliła się im na kark armia
czerwona z jednej strony, a Jankesi z drugiej. Już uzgodniłem szczegóły z
szefem wydawnictwa Znak, które książkę wyda, jakże mu tam na nazwisko?...zapomniałem...a chyba Władek z
Chicago
Ja:
- Władek z Chicago to jestem ja, a tamten ze Znaku, to jakiś Illg, czy coś w tym stylu.
J. Gross:
- a może i Illg, a zresztą po co
mnie to pamiętać, płacę to i wymagam, a czy to Władek czy Sradek,
to mnie to wisi i powiewa! Posłuszny jest, to najważniejsze. To
który z was jest w końcu który? Bo już się pogubiłem. Pan jesteś Illg?
Ja:
- tak, ja jestem Illg, a powiedz mi Jasiu, a co
będzie jak polaczki nadal uparcie będą odmawiać
zapłaty? Zauważyłem, że już ich te twoje historyjki o mordowaniu Żydów nic
a nic nie ruszają. Dziennikarzyny w mediach trochę smrodu narobią jak
dostaną takie polecenie, pomiędzy sobą niby to się posprzeczają który z nich więcej martwych Żydów
naliczył... i tyle. My ich Jasiu, tych polaczków upokarzamy już od 10 lat, a oni jak nie płacili,
tak i nadal nie płacą i nie ma widoków aby
kiedykolwiek zapłacili Tak dalej nie może być. Nasi dziennikarze się burzą,
miała być z tego numeru „Na Żyda” ogromna kasa, a jest gówno,
za przeproszeniem, gówno na patyku. Jasiu: gówno na
patyku! Słyszysz? Przekaż tym w Nowym Jorku, że my tutaj w Polsce za darmo
dalej strugać wariatów nie będziemy! Ludzie się już z nas śmieją, na ulicy
palcami wytykają. Do biura wydawnictwa gnojówki nam napuścili. Śmierdzi gównami do dzisiaj. Interesanci myślą, że to od nas, ktoś
nam na murze napisał: gównojady! Już nawet klienci
którzy idą do nas po raz pierwszy i nie wiedzą gdzie jest biuro, pytają
sąsiadów: a do gównojadów to którędy?
J. Gross:
- przekaże, przekażę, a co ty sobie myślisz, ze mnie to nie rusza? Łeb już mi
pęka od wymyślania tych głupot. Już mi się chce rzygać tymi Żydami, co to ich
Polacy mieli wymordować! Psychika już mi wysiada, jednego Żyda to w ostatniej
książce omyłkowo 5 razy rękami Polaków ubiłem: trzy razy rozstrzelałem, raz
powiesiłem i raz nabiłem na pal! Polaki to zauważyli i już sobie ze mnie
jaja robią. Tak, że mi tu nie pierdol i w rękaw mi się
nie wypłakuj, ja też lekko nie mam. A teraz muszę już lecieć, mam
nagranie w telewizji: będę przekopywał teren obozu koncentracyjnego w
poszukiwaniu pożydowskiego złota,... może i co znajdę? W końcu bym się odkuł i
może rzuciłbym w cholerę tą robotę bajkopisarza? Już mam jej po dziurki w nosie!
Ja:
- no to dziękuję za rozmowę i życzę owocnych poszukiwań. Pożydowskie złoto, to
jest teraz w bardzo dobrej cenie. Pospiesz się, żeby cię jakieś polaczki nie ubiegły, bo znajdziesz nie złoto, tylko gówno.
J. Gross:
- już biegnę, już biegnę, żeby mnie polaczki nie ubiegły i całego złota mi nie ukradli!
Nie rozmawiał z Janem Grossem w dniu 14 stycznia 2011 roku,
Władek z Chicago
***
Przedsiębiorstwo holokaust umiera –
wywiad z prof. N. Finkelsteinem
Gross po prostu zrozumiał, że podejmowanie tematu antysemityzmu jest
intratnym zajęciem. Powinniście mu powiedzieć: “Zajmij się Pan lepiej historią
Indian amerykańskich!”
Z prof. Normanem Finkelsteinem,
politologiem, niezależnym naukowcem, autorem głośnej książki “Przedsiębiorstwo
holokaust”, rozmawia Mariusz Bober
Jan Tomasz Gross wydaje kolejną książkę, tym razem oskarżając
Polaków o wzbogacenie się kosztem ofiar holokaustu. Czy jego działalność nie
wpisuje się w schemat opisany przez Pana jako “przedsiębiorstwo holokaust”?
– Nie czytałem tej książki, nie jest jeszcze dostępna w języku angielskim.
Może Pan jednak ocenić jego dwie wcześniejsze publikacje.
– Jan
Tomasz Gross nie jest szerzej znanym naukowcem. Nawet kiedy
był profesorem na Uniwersytecie w Nowym Jorku, zajmował się inną tematyką. Jego
wcześniejszych książek nie uznaję za pozycje naukowe. Wydaje mi się, że Gross w
pewnym momencie zrozumiał – tak jak wiele innych osób – że
podejmowanie tematu antysemityzmu jest intratnym zajęciem. Zrozumiał, że to
jest sposób, by odnieść sukces w USA. To nic szczególnego w naszym kraju. Wielu
“naukowców” wybrało tę drogę, aby zrobić karierę. Mało tego, po publikacji
pierwszej książki Grossa poprosił mnie o wywiad współpracownik jednej z dużych
polskich gazet. Gdy go opublikował, zaczął przedstawiać się w USA jako polski
Żyd, choć wcale nim nie był. Wszystko po to, by zarobić! Później – o ile mi
wiadomo – wzbogacił się na handlu meblami. Niedługo okaże się, że wszyscy jakoś
zostali poszkodowani podczas holokaustu… W ten sposób przybywa oszustów. To po
prostu biznes.
Czy nowa książka Grossa może wzbudzić w USA zainteresowanie?
– Myślę,
że także najnowsza publikacja Grossa nie wzbudzi większego zainteresowania.
Wynika to w dużej mierze z tego, że pokolenie holokaustu odchodzi, ludzie
umierają. Dlatego liczba publikacji na ten temat spada.
Uważa Pan, że pisanina Grossa może wpływać na sposób myślenia samych
Żydów, także tych mieszkających poza Izraelem, i na ich relacje z Polakami?
– Myślę,
że to zależy od samych Polaków, od tego, czy pozwolą się szantażować. Jan Tomasz Gross po prostu robi interesy. Stany Zjednoczone
również mają wiele spraw w przeszłości, które powinny zostać wyjaśnione. A
jednak Grossowi nie przyszło do głowy, by się nimi zająć. Mieszka w Stanach
Zjednoczonych, ale pisze o Polsce. Gross nie prezentuje żadnej wielkiej myśli,
ze względu na którą musielibyście rewidować własną
historię. On po prostu wykorzystuje Polskę, aby robić karierę akademicką.
Powinniśmy po prostu zignorować jego działalność?
–
Oczywiście. Przecież w Polsce byli i są naukowcy, którzy prawdziwie i
obiektywnie przedstawili zarówno tę sprawę, jak i w ogóle rzeczywisty obraz
relacji polsko-żydowskich. Twórczość Grossa nic nie znaczy wobec prac poważnych
historyków. Polacy powinni robić wszystko, aby Gross nie był w stanie
wykorzystywać trudnych momentów z waszej historii jako maczugi, którą w was
uderza. Chodzi przede wszystkim o prowadzenie rzetelnych badań będących
najlepszym antidotum na jego tezy. Dziwię się, że znajdują się w Polsce
środowiska, które z powagą pochylają się nad książkami Grossa. Powinniście mu
powiedzieć: “Idź do diabła razem ze swoją książką. Zajmij się Pan lepiej
historią Indian amerykańskich!”. Grossa nie obchodzi ani Polska, ani Polacy,
ani polska historia. On po prostu wykorzystuje je dla autopromocji.
Pseudonaukowe wywody Grossa budzą w Polsce obawy, ponieważ stanowią
rodzaj presji w sprawach dotyczących restytucji mienia żydowskiego.
– W
pewnym okresie próbowano tę sprawę wykorzystać do rozstrzygnięcia sprawy zwrotu
żydowskiej własności. Ale to był po prostu szantaż, całkowicie nieuczciwe
działanie. Prawowici spadkobiercy tej własności nie życzą sobie interwencji np. Światowego Kongresu Żydów (WJC). Mój nieżyjący już
ojciec miał tartak w Polsce, a mama (również nie żyje) sklep z tytoniem. Więc
formalnie, my – z bratem – mamy prawo do starania się o rekompensaty z tego
tytułu. Ale nigdy nie podjęliśmy takich kroków i mogę zapewnić, że ich nie
podejmiemy. Takie roszczenia podnosi WJC wspierany przez Grossa. Celem jest
przejęcie byłej własności żydowskiej w Polsce “w imieniu” ofiar, w tym mojej
rodziny. Ale nikt im nie dał na to zgody. Powiedziałbym im:
“Kim wy jesteście, że chcecie występować w imieniu ofiar? To nie wasza
własność. To była własność m.in. mojej rodziny. A my nigdy nie prosiliśmy, by
ktoś domagał się jej zwrotu w naszym imieniu”. To są działania typowe dla bandy
oszustów. Mogę też pana zapewnić, że żadnych odszkodowań z tego tytułu nie
otrzymaliśmy od organizacji żydowskich. Jeśli uzyskali takowe, to zostały
rozkradzione przez oszustów.
Czy antypolskie paszkwile Grossa mogą wpłynąć na rozstrzygnięcie
sprawy odszkodowań za mienie pożydowskie?
– Nie
wydaje mi się. Ta sprawa już właściwie została zamknięta. Była rozpatrywana w
okresie administracji prezydenta Billa Clintona w
latach 1996-2000. Było to możliwe przede wszystkim dzięki temu, że jednym z
głównych donatorów Clintona był Edgar M. Bronfman,
ówczesny szef Światowego Kongresu Żydów. Z “wdzięczności” za to wsparcie
administracja Clintona wspierała próby organizacji żydowskich, w szczególności
WJC, zmierzające do szantażowania państw europejskich. Działania te przez
pewien czas przynosiły efekty. W okresie administracji prezydenta George´a W. Busha te awantury umilkły. Większość osób
walczących o odszkodowania, w tym prawnicy, miała problemy z prawem z powodu
stosowanych nieuczciwych metod. Także Israel Singer
[były szef WJC - przyp. red. N.Dz.] był podejrzewany
o defraudację 1,2 mln USD z funduszy organizacji.
Niemal wszyscy uczestnicy tamtej kampanii szantażu wydają się oszustami.
Ukradziono już miliony dolarów. Wybuchło wiele skandali z powodu tego, w jaki
sposób te pieniądze wydzierano krajom europejskim. Część z tych środków nigdy
nie trafiła do ofiar, które przeżyły holokaust. Dlatego uważam, że ubieganie
się o odszkodowania czy zwrot własności w Europie jest kwestią zamkniętą.
Jaka jest obecna kondycja “przedsiębiorstwa holokaust”? Pana
popularna książka poświęcona tej sprawie ukazała się 10 lat temu…
–
Przedsiębiorstwo holokaust umiera. Ludzie są już zmęczeni tym tematem. Coraz
mniej osób chce go podejmować, niektórzy boją się, powstaje coraz mniej
publikacji. Po prostu zainteresowanie tą kwestią ustaje.
Ale część organizacji żydowskich domaga się odszkodowań “w imieniu
ofiar”.
– Te starania są skazane na porażkę. Jedyną osobą, która zdecydowała się
przekazać fundusze na odszkodowania w ręce osób niewiarygodnych, jest kanclerz
Niemiec Angela Merkel. Ona jest
niereformowalna. A przecież każdy dzień dostarcza nowych skandali:
pojawiają się informacje o pieniądzach przekazanych na odszkodowania, które nie
były wykorzystywane i zostały zmarnowane.
Jak Pan postrzega relacje polsko-żydowskie? Posiada Pan poniekąd
polskie korzenie – Pana rodzice urodzili się w Polsce…
– Staram
się uczciwie podchodzić do tej sprawy. Pamiętam, że moja matka prawie przez
całe życie miała złe wspomnienia z Polski. Przede wszystkim zaważyły na tym
doświadczenia z okresu studiów na Uniwersytecie Warszawskim. Mama przez całe
życie narzekała na Polaków i krytykowała ich. I proszę sobie wyobrazić, że tuż
przed śmiercią, gdy bardzo cierpiała z powodu choroby nowotworowej, pomagała
jej… polska katoliczka o imieniu Klara. To jest cudowna kobieta. Mama
traktowała ją jak siostrę. Rozumiem zarówno żydowskie uprzedzenia wobec Polaków,
jak i polskie wobec Żydów. Moja mama, podobnie jak wielu polskich Żydów,
zachowywała się snobistycznie. Dopóki nie poznała Klary, traktowała Polaków z
wyższością. My reprezentujemy już kolejne pokolenie. Nie wydaje mi się, by pan
i obecne pokolenie Polaków miało być odpowiedzialne za wypłatę odszkodowań za
holokaust. Pokolenie, które było uprawnione do takich odszkodowań, zasadniczo
już odchodzi. Dlatego ten problem “umiera”. Nikt nie ma prawa ożywiać go “w
imieniu ofiar”, ponieważ zmarli nie proszą o nie… Ta sprawa powinna zostać
zakończona.
Czy państwo Izrael troszczy się o właściwą politykę historyczną
ukazującą – zwłaszcza młodym Żydom – prawdziwych winnych holokaustu?
– Władze
Izraela nie biorą pod uwagę tego, czy mają do czynienia z Polską, Australią czy
Alaską. One po prostu wykorzystują holokaust, by wzbudzić histerię wśród Żydów,
wmawiając im, że cały świat chce ich zabić, dlatego muszą walczyć i bronić się.
I Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem. “Cały świat jest przeciw nam”, “chcą nas
eksterminować”, “musimy zabijać każdego, zanim zabiją nas” – takie hasła to
dewiza kolejnych izraelskich rządów. Zwłaszcza ostatnie z nich oddaje ideologię
państwa Izrael. Dlatego organizują wycieczki do muzeów-obozów koncentracyjnych.
Władz izraelskich nie obchodzi nic poza samym Izraelem.
Odnośnie do “zabijania” – władze izraelskie usprawiedliwiają
podejmowane działania zagrożeniem ze strony Palestyńczyków i organizacji
islamskich.
– Władze
izraelskie wcale nie boją się Palestyńczyków. To nie jest kwestia strachu. One
wykorzystują ten konflikt, aby usprawiedliwić nielegalne działania podejmowane
w walce z Palestyńczykami. Nienawidzą ich, ale to nie oznacza, że się ich boją.p
Nie liczy Pan na szybkie zakończenie konfliktu
izraelsko-palestyńskiego?
–
Niestety, nie jestem w tej sprawie optymistą. Obawiam się, że w tym roku Izrael
będzie próbował wywołać wojnę z Libanem, aby zniszczyć pozycje Hezbollahu [palestyńskiej organizacji zbrojnej, która z
przygranicznych terenów Libanu dokonuje ataków na terytoria izraelskie - przyp.
red. N.Dz.]. To może być poważny problem. Władze
izraelskie uważają, że “Arabowie rozumieją jedynie język siły”, dlatego Tel Awiw
powinien prowadzić coraz twardszą politykę. Efektem takiego postępowania
będzie eskalacja konfliktu.
Dziękuję za rozmowę.
Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 13 stycznia 2011, Nr 9 (3940) ("
Przedsiębiorstwo holokaust umiera")
Anthony Ivanowitz
14. stycznia. 2011r.