Wrota życia.
W Piotrkowie Trybunalskim wielkie święto! Do zorganizowanego przez siostry zakonne „okna życia” ktoś w końcu wrzucił noworodka, (po kilku miesiącach posuchy) ratując tą jakże humanitarną akcję od plajty! Ale to jeszcze nic! W ciągu kilku tygodni do „oka życia” wrzucono jeszcze jednego niemowlaka! Siostry zakonne są dobrej myśli i przewidują, że to dopiero początek, a początki są -jak to twierdzili starożytni Rzymianie - zawsze skromne. Jak Piotrkowianki dowiedzą się o „oknie”, to nie nadążą siostrzyczki otwierać je i zamykać!
Uważam, że akcję „okno życia” należałoby twórczo rozwinąć. Zauważmy, że nie tylko niemowlaki są zakałą społeczeństwa, z którymi tak na dobrą sprawę nie wiadomo co zrobić. Akcja siostrzyczek naprowadziła młode mamy na właściwy trop: zamiast na śmietnik albo do lasu, wrzuć niemowlę do „okna”!
W polskim społeczeństwie jest jeszcze jedna grupa społeczna hamująca rozwój nowoczesnego Państwa i narodu. To staruszkowie płci obojga! Z tych to już żadnego pożytku nie ma (no może poza głodowymi emeryturkami, które można im odebrać, by sobie kupić coś wartościowego, na przykład 5 win marki „Arizona”), a eutanazja jeszcze się w Polsce – jako kraju zacofanym – nie przyjęła. Proponuję „okno życia” dla staruszków, które nazwijmy roboczo: „wrota życia”. Dlaczego wrota? Ano dlatego, że taki staruszek jest zazwyczaj nieco większy i cięższy od niemowlaka a dodatkowo najczęściej zniedołężniały, więc w żaden sposób nie dałoby się go wcisnąć w niewielkie okno życia dla niemowlaków, choć jak mówią na mieście, co jakiś czas próby takie są przez pomysłowych Piotrkowian podejmowane.
Zauważmy też, że większość staruszków porusza się na rożnego rodzaju wózkach inwalidzkich, a wrzucić staruszka do niemowlęcego okna życia wraz z wózkiem, to już w żaden sposób się nie da. Muszą być więc WROTA ŻYCIA, a więc specjalnie skonstruowane drzwi, z podjazdem dla wózków inwalidzkich, w które można by wepchnąć staruszka wraz z wózkiem, a samemu oddalić się w siną dal. Rzecz jasna, emerytura należna staruszkowi powinna być przekazywana osobom które go wepchnęły do „wrót życia” , aby osoby te poprawiły sobie warunki egzystencji, oczywiście do czasy aż same wylądują u sióstr zakonnych.
Gdy już uporamy się ze wdrożeniem do społecznej praktyki „wrót życia”, pozostanie nam już tylko rozwiązać problem niechcianych psów, kotów i innego zwierzęcego tałatajstwa. Ponieważ z jakiś niezrozumiałych względów porzucanie zwierząt domowych w lesie poprzez przywiązanie ich sznurkiem (a czasami drutem kolczastym) do drzewa, jest przez policję tępione i zwalczane, więc „zwierzęce” wrota życia wydają się być idealnym rozwiązaniem.
Zwierzęce wrota życia powinny być trojakiego rodzaju: dla zwierząt małych (chomiki, świnki morskie, papugi, itp.) zwierząt średnich (koty, psy, małpy), oraz zwierząt dużych (krowy, konie, owce, kozy).
Okna życia dla niemowlaków, wrota życia dla staruszków, oraz wrota dla zwierząt nie powinny być umiejscowione zbyt blisko siebie, aby uniknąć pomyłek tego rodzaju, że na przykład właściciel chomika wrzuci go do okna życia dla niemowląt. Już sobie wyobrażam ten wrzask sióstr zakonnych, które zamiast niemowlaka wyciągnęłyby z okna chomika, albo i szczura....do takich sytuacji nie można dopuścić, dlatego poszczególne „okna” najlepiej zlokalizować w budynkach oddalonych od siebie, dobrze opisując na tablicach ustawionych przy drogach w jaki sposób do nich dotrzeć!
Na zorganizowanie „okien” i „wrót” wszelkiego rodzaju, Unia Europejska chętnie udzieli nam niezbędnych dotacji, pomocy prawnej i organizacyjnej, więc jako społeczeństwo nieźle „na wrotach i oknach” zarobimy, dodatkowo zyskując w świecie należny nam podziw za społeczne nowatorstwo i cywilizacyjny postęp....my kulturnyj narod, job waszu mać!
Anthony Ivanowitz
16. lipca. 2010r