Wczesna diagnostyka nowotworów- dobrodziejstwo czy przekleństwo
Współczesna medycyna dysponująca super nowoczesna aparaturą diagnostyczną, potrafi wykryć zmiany nowotworowe w ciele człowieka w bardzo wczesnym stadium. Jest to przedstawiane w większości opracowań naukowych jako wielki sukces medycyny, gdyż wykrycie nowotworu we wczesnym stadium pozwala natychmiast rozpocząć leczenie, co zwiększa szanse pacjenta na przeżycie.
Czy tak jest istotnie?
Wiele badań naukowych wskazuje, że wcale tak nie jest!
Organizm każdego człowieka posiada zdolności samoleczenia, gdyby takich zdolności nie miał, rodzaj ludzki zniknąłby z planety Ziemia.
Każdy z nas miał w swoim życiu niezliczoną ilość zmian nowotworowych, nawet o tym nie wiedząc.
Organizm „bez naszej wiedzy i zgody” likwiduje większość z nich, z czego człowiek nie zdaje sobie sprawy!
Co się dzieje gdy człowiek zostaje poddany specjalistycznym badaniom które wykrywają u niego nowotwór w bardzo wczesnym stadium? Gdyby takim badaniom nie został poddany, nowotwór zostały „wykończony” siłami obronnymi organizmu i człowiek nawet by o tym zdarzeniu nie wiedział!
Jednak gdy podda się takim badaniom i dowie się, że ma raka, otrzymuje wraz z tą wiadomością potężną dawkę stresu, która nie tylko całkowicie eliminuje go z normalnego życia, ale nawet potrafi go w krótkim czasie zabić!
Co się dzieje dalej z człowiekiem o którego zdiagnozowano raka? Oczywiście następuje leczenie! Jeśli za pomocą chemioterapii, to statystycznie taki człowiek ma przed sobą 3,5 roku życia. Jeśli stosuje się inne metody, to statystycznie człowiek ma przed sobą 13 lat życia ( dane te podaję na odpowiedzialność doktora nauk medycznych chirurga Jerzego Jaśkowskiego, który przytoczył takie liczby w jednym ze swoich wykładów ).
Tak więc wykrycie u człowieka raka we wczesnym stadium i natychmiastowe podjęcie jego leczenia, zapewnia mu w najlepszym wypadku, średnio 13 lat życia. Gdyby natomiast raka tego nie wykryto, to organizm człowieka zniszczyłby go samoczynnie, gdyż posiada taką zdolność.
Ogromna plaga chorób nowotworowych której jesteśmy obecnie świadkami, może w dużej części wynikać z wczesnej diagnostyki!
Ale i z nieuniknionych błędów w diagnozowaniu, czasami tak kuriozalnych, że nadających się na temat skeczy kabaretowych!
Mój dobry znajomy obudził się rano z silnym bólem brzucha. Ponieważ jest człowiekiem majętnym więc udał się do najlepszego w Łodzi lekarza, profesora gastrologii, który po serii różnych badań i prześwietleń zdiagnozował u niego nowotwór o bardzo dużych rozmiarach, zlokalizowany gdzieś w jelicie. Zaordynował natychmiastową operację. Dwa dni przed planowanym terminem operacji mój znajomy zorganizował spotkanie pożegnalne dla rodziny i znajomych, gdyż miał przeczucie, że ze szpitala wyjdzie nogami do przodu.
W trakcie przyjęcia zasugerowałem koledze, aby przed operacją odwiedził jeszcze znajomego mi lekarza ogólnego, który ma dobrą opinię i skutecznie leczy. I aby nie mówił nic lekarzowi , że był u profesora, ani też o diagnozie którą ten mu postawił. Kolega korzystał z mojej propozycji i udał się do gminnego ośrodka zdrowia niedaleko Łodzi, gdzie ów lekarz przyjmował
Lekarz obmacał mu bardzo dokładnie (centymetr po centymetrze) brzuch i stwierdził, że ma kałową blokadę jelita, mówiąc wprost: jelita zatkały mu się gównami. Polecił robić porządne lewatywy tak długo, aż korek kałowy znajdzie się na zewnątrz. Przez pół dnia kolega siedział na kiblu, aż po którejś kolejnej lewatywie, „korek” wraz z pozostałą zawartością jelit z hukiem opuścił jego brzuch, co położyło kres „chorobie nowotworowej”.
Na drugi dzień był zdrowy jak ryba, w mojej obecności zatelefonował do profesora i zrugał go porządnie, straszył sądami i prokuratorem a na koniec posunął się do gróźb karalny obiecując, że „spuści mu wpierdol”. Przy każdym spotkaniu kolega podkreśla, że zawdzięcza mi życie, co być może jest prawdą!
Co by się stało, gdyby nie przypadek który zaprowadził mojego znajomego do prowincjalnego lekarza ogólnego?
Odbyła by się operacja, po otwarciu jamy brzusznej chirurg zobaczył by nie guz nowotworowy, tylko kupę gówna, którą by zapewne usunął. Operacja zakończyłaby się sukcesem, gówno zamiast tyłkiem wyskoczyłoby z rozciętego jelita. Jaki byłby dalszy los mojego kolegi , trudno dociec. Być może faktycznie opuściłby szpital nogami do przodu, co by zostało opisane w dokumentacji medycznej jako zgon z powodu raka jelita!
Identyczna przygoda spotkała siostrę mojej żony. Z bólem brzucha trafiła ona do lekarza, ten wykonał jej usg i zobaczył guz nowotworowy dużych rozmiarów. Siostra tylko dlatego nie straciła przytomności już w gabinecie lekarza, gdyż znała przypadek choroby nowotworowej która zaatakowała mojego kolegę.
W drodze do domu kupiła w aptece środek na przeczyszczenie, pomęczyła się trochę na sedesie, zrobiła solidną kupę i na drugi dzień, u innego lekarza wykonała powtórne usg. Guz nowotworowy w cudowny i niewytłumaczalny sposób zniknął!
Jeśli ja znam dwa przypadki gdzie lekarze grudy gówna zdiagnozowali jak guzy nowotworowe, to ile takich przypadków diagnozowanych jest codziennie w całej Polsce?
Ilu z ludzi u których wykryto takie „nowotwory” trafiło na stoły operacyjne, ilu z nich zarażono przy okazji operacji jakimiś syfami, ilu z nich leczyło powikłania pooperacyjne,...pytania można mnożyć!
Wniosek jaki wynika dla każdego z nas z przytoczonych faktów jest taki: unikać lekarzy jak ognia, zwłaszcza tych z tytułami profesorskimi! Dbać o własne zdrowie i interesować się różnymi kwestiami medycznymi, dużo czytać na tematy zdrowia, odżywiać się jak należy, uprawiać rekreacyjnie jakiś sport, nie pić gorzałki w nadmiernej ilości i nie za często, a co najważniejsze....zafundować sobie kurs jogi. Nie po to aby zakładać sobie nogi na szyję, tylko po to aby nauczyć się poprawnie oddychać!
Poprawne oddychanie jest podstawą zdrowia! Człowiek może żyć bez jedzenia- miesiąc, bez picia – tydzień, a bez powietrza ginie w ciągu kilku minut!
Dziennikarz lokalnej telewizji zapytał dziadka mającego 95 lat, jaka jest jego recepta na długowieczność. Dziadek nieświadom chyba tego, że program leci na żywo odpalił: pić, pierdolić, nie żałować, bida musi pofolgować!
Czego i czytelnikom życzę, oczywiście długowieczności!
Anthony Ivanowitz
08.11.2020r.