W Afganistanie – komedyjka nietypowa, bo bardziej do płaczu niż do śmiechu
przeznaczona
OSOBY:
1. Dowódca transportera opancerzonego – kapral Władek
2. Obsługa transportera opancerzonego, szeregowi: Marian, Edek i Janek
3. Oficer stanowiska dowodzenia polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie- porucznik Zdzisiek
4. Oficer stanowiska
dowodzenia amerykańskiego
kontyngentu wojskowego w Afganistanie- major John
5. Dowódca bandy afgańskich rebeliantów – Abdullach.
MIEJSCE AKCJI:
Strategiczne wzgórze nr 238, nieopodal polskiej bazy wojskowej. Transporter opancerzony dowodzony przez Władka został otoczony przez rebeliantów, którymi dowodzi Abdullach. Trwa zaciekła strzelanina. Władek próbuje przez radiostację pokładową wezwać posiłki.
INSPIRACJA POWSTANIA
KOMEDYJKI:
Wywiad z polskim żołnierzem biorącym udział w afgańskiej awanturze. Z relacji żołnierza wyłania się tragikomiczny obraz polskiego wojska stacjonującego w Afganistanie, przy którym opowieści dobrego wojaka Szwejka nie zasługują na uwagę. Żołnierz ten twierdzi, że nie było ani jednego przypadku, aby wezwana drogą radiową pomoc polskich sił powietrznych dotarła do oddziału który znalazł się w opresji i takiej pomocy zażądał!! Po kilku godzinach nadlatują samoloty i helikoptery amerykańskie....najczęściej już tylko po to, aby pozbierać to co pozostało z polskiego oddziału. Całość wywiadu tutaj: http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111224&typ=po&id=po03.txt
AKCJA: (kurtyna w górę)
Władek: (nerwowo krzyczy do mikrofonu radiostacji, koledzy Władka strzelają ze
wszystkiej broni pokładowej transportera opancerzonego „Rosomak”)
- tu Sokół 1, tu Sokół 1,... Jastrząb, Jastrząb czy mnie słyszysz?
Zdzisiek:
- słyszę cię, słyszę cię....coś tam u was gorąco dzisiaj, w tej strzelaninie jesteś ledwo słyszalny, czego potrzebujesz?
Władek:
- wyślij nam na pomoc ze dwa helikoptery i chociaż jeden samolot, bo nas Afganusy wystrzelają jak kaczki, pospiesz się!
Zdzisiek:
- Władziu nie mogę ci pomóc, ze wszystkich samolotów i helikopterów piloci olej pospuszczali, to znaczy chciałem powiedzieć, że cały sprzęt latający nam się popsuł. Nic nie działa....łącz się z Jankesami, może oni wam pomogą, chociaż wątpię, bo teraz maja przerwę obiadową...
Władek:
- co ty Zdzichu w chuja lecisz? Co ty sobie wyobrażasz, że ja nie wiem jak się te wasze samoloty psują? Olej z nich spuszczacie żeby nie startować, że niby się popsuły. Jak nam w tej chwili nie dasz wsparcia, to rozpierdolimy tą waszą cała bazę z drobny mak, jak tylko przeżyjemy...
Zdzisiek:
-
no właśnie, jak przeżyjecie, a na to się nie zanosi. Poproś
Jankesów, tylko nie przez radiostację, bo mają teraz przerwę obiadową to nie
odbiorą. Dam ci numer komórki do Johna, prywatnie odbierze, zapisz numer (Władek zapisuje numer...)
- no to powodzenia Władziu, jak by co, to powiem żonie, żeś walczył dzielnie jak lew. Na pogrzeb całą jednostką pojedziemy, nie martw się...
Władek:
-
idź w pizdu i módl się, żeby nas Afganusy
wybiły, bo jak przeżyjemy to ty będziesz żył krótko, pojebańcu!!...(Władek nerwowo odkłada mikrofon radiostacji
i wyjmuje z kieszeni telefon komórkowy, wybiera numer, czeka...)
- hello Dżon, to ja Władek ....jak to który Władek?.... w koszykówkę gramy razem w każdy weekend ....Dżoniku kochany daj nam wsparcie lotnictwa na wzgórze 238, Afganusy nas otoczyły ze wszystkich stron, ciągniemy resztką sił, jeszcze z 5 minut a wystrzelają nas jak kaczki...
John:
- co to nie wiesz, że mamy teraz przerwę obiadową do 15? Psycholog zabronił nam startować w czasie przerwy obiadowej bo źle to wpływa na morale....chyba żebym poprosił któregoś z chłopaków żeby poleciał prywatnie. Ale to kosztuje 1000 baksów. Macie tyle?
Władek:
-
poczekaj chwilę, policzymy ( każdy z
żołnierzy wyciąga portfel...liczą)
- Dżon, mamy tylko 300 baksów
John:
-
za tyle żaden nie poleci, ale może Afganusy zgodzą
się na 5 minut rozejmu za 300 dolarów. A wy w 5 minut spierdolicie do bazy... sprawdzę tylko
kto dowodzi tą
zbieraniną...mówisz, że na wzgórzu 238?.....masz
szczęście, Abdullach tam rządzi, dam ci do
niego numer komórki, pogadaj z nim. On
zna polski, walczy już z wami od samego początku wojny, to się nauczył....Jak
będziesz z nim rozmawiał, to przypomnij mu żeby wieczorem podrzucił transport marychy, bo już nie mamy co palić....zapisz
numer ...(Władek zapisuje numer)
- a jak by się Abdullach nie zgodził, to powiem naszemu dowódcy żeby cię pośmiertelnie odznaczył medalem, żona się ucieszy a i dzieciaki będą miały się czym bawić...no to trzymajcie się, muszę już kończyć bo mi kawa stygnie, a zimnej nie lubię..
Władek: (wybiera numer
telefonu do Abdullacha)
- witaj Abdullach, to ja Władek, dowódca tego
transportera do którego teraz
strzelacie, propozycję mam, przestańcie strzelać, pogadajmy..(strzały milkną)
Abdullach:
- jak chciałeś kupić 5 minut rozejmu za
300 baksów, to nic z tego, podsłuchałem twoją rozmowę
z Dżonem...1000 baksów
i ani centa mniej...idę tam do was to pogadamy (Abdullach wychodzi zza wzgórza i podchodzi do
transportera. Władek wychyla głowę z włazu)
Władek:
- ale mamy tylko 300 baksów
Abdullach:
- to niech będzie, 300 baksów plus transporter i macie 5 minut rozejmu
Władek:
- ale w 5 minut
na piechotę do bazy nie dobiegniemy, to
Abdullach:(wyraźnie
podochocony)
-
300 baksów i 2 zdjęcia gołych bab,
za 10 minut rozejmu...niech stracę...(Władek wyjmuje z kieszeni jeszcze jedno
zdjęcie gołej baby. Podaje Abdullachowi
300 baksów i dwa zdjęcia. Podają sobie ręce na znak
zawartej umowy)
- no a teraz spierdalajcie, macie 10 minut i ani sekundy dłużej...i powiedź Dżonowi, że wieczorem podrzucę mu marychę..
Władek:
- robienie interesów w z tobą Abdullach,
to sama przyjemność.... no ty my już spierdalamy (Władek szybko chowa się we wnętrzu
transportera, zamyka właz)
-
Edek, mamy 10 minut rozejmu, całą mocą silników: spierdalamy!
(Edek wciska gaz do dechy
i w szaleńczym tempie odjeżdżają)
Abdullach:
-
cholera jasna, zapomniałem mu powiedzieć, że na drodze
do ich bazy założyliśmy miny, może jakoś je ominą....(z komunikatu Polskiej Agencji Prasowej wynika, że polskiej załodze
transportera opancerzonego „Rosomak” jednej z min nie
udało się ominąć. Jako człowiek honoru, Abdullach przeprosił Dżona za
to nieporozumienie i nawet obniżył mu
cenę marychy o
połowę. Dżon miał prosić swojego dowódcę o pośmiertelne
odznaczenie Władka amerykańskim medalem „Za odwagę na polu bitwy”, ale tak się najarał marychy, że o Bożym
świecie zapomniał, w tym również o Władku. Lepiej zachował się polski rząd,
który wyprawił
Władkowi i jego kompanom piękną ceremonię pogrzebową: były
kwiaty, wzniosłe przemówienia, piękne modlitwy w wykonaniu 8 księży, kompania honorowa oddała aż 5 salw,
choć zgodnie z regulaminem była zobligowana tylko do trzech...słowem pełny wersal...wdowom
obiecano odszkodowania, zaś osieroconym dzieciom podarowano sterowane radiem helikopterki, z czego się one bardzo ucieszyły i nawet na
pogrzebie nie płakały...Władek jako nieboszczyk nie spełnił swojej groźby
rozpierdolenia całego tego burdelu w drobny mak, co
gwarantuje, że jeszcze nie jeden polski żołnierzyk wróci do ojczyzny w trumnie,
ku chwale polskiego oręża oraz socjalistycznej- a jakże- ojczyzny!)
KURTYNA
Anthony Ivanowitz
24. grudnia. 2011r