Usta Mariana, czyli łapy precz od naszego

przewodniczącego




Trwa oszczercza kampania zniesławiania przewodniczącego Rady Miasta Piotrkowa Trybunalskiego, pana Mariana Błaszczyńskiego. Przypomnę, że przewodniczący rady zjawił się na imprezie śpiewania pieśni patriotycznych, jakoby (jak twierdzą oszczercy) w stanie wskazującym na spożycie alkoholu i to w ilościach „ponad jego głowę”.

Ponieważ pan Marian ( z powodu wrodzonej skromności) nie daje „odporu” oszczercom, to ci tak się rozzuchwalili, że rozpowszechniają kłamliwe pogłoski jakoby przewodniczący doprowadził się do wiadomego stanu podczas tak zwanego „Hubertusa”, to jest święta myśliwych, na które przewodniczący został zaproszony.

Podczas tej uroczystości myśliwi pijąc gorzałkę bez umiaru, doprowadzają się do stanu zamroczenia alkoholowego, skutkującego często tym, że zaczynają strzelać jeden do drugiego, co dla wielu z nich zakończyło się uroczystym pogrzebem z udziałem wielu zacnych obywateli stanu duchownego i tak zwanych „cywili”.

Otóż gdyby (jak twierdzą oszczercy) pan Marian faktycznie upił by się na uroczystości „Hubertusa” to z całą pewnością nie okazywałby tego śpiąc podczas śpiewania pieśni patriotyczno- religijnych, chrapiąc przy tym na „cały regulator” (i zagłuszając śpiewaków) , przesyłając „buziaczki” (w krótkich chwilach przebudzenia) nie tylko pięknym piotrkowiankom. Jednego „buziaczka” otrzymał pan Marek Obszarny z „Dziennika Łódzkiego”, czym pochwalił się w artykule opublikowanym w tej gazecie.

Tak by się przewodniczący z pewnością nie zachował, gdyby popił z myśliwymi!

Gdyby z nimi faktycznie zabalował, to raczej zachowałby się jak „rasowy” myśliwy, to znaczy przybył by do budynku Centrum Ku Demokracji (gdzie śpiewano) uzbrojony w kilka sztucerów i by wystrzelał na wiwat wszystkie posiadane naboje! Mógłby też otworzyć ogień do śpiewaków biorąc ich za watahę dzików, które podstępnie opanowały Centrum Ku Demokracji, udając ludzi i podśpiewując zasłyszane od myśliwych piosenki!

Ponieważ nic takiego nie nastąpiło, więc opowieść o tym jakoby przewodniczący upił się podczas „Hubertusa” należy między bajki włożyć! Myśliwi (jakkolwiek skorzy do opilstwa, po którym dostają małpiego rozumu) raczej szanują gorzałkę i byle kogo nią nie częstują!

Dziwne zachowanie przewodniczącego Błaszczyńskiego ma zupełnie inną przyczynę, o której jemu samemu niezręcznie mówić (z powodu wrodzonej skromności) więc muszę stanąć w obronie tego zacnego i zasłużonego dla Piotrkowa i całej Polski obywatela! Spróbuję odtworzyć prawdopodobny rozwój wypadków (który doprowadził do feralnego zdarzenia), nieco fantazjując, ale pan Marian niejako zmusza mnie do tego, milcząc jak grób i odmawiając komentarzy w opisanej sprawie. Mogło być tak (choć niekoniecznie).

Jak zapewne powszechnie wiadomo pan Błaszczyński jest praktykującym lekarzem pneumologiem. Feralnego dnia przyjmował pacjentów w swoim gabinecie już od wczesnych godzin porannych. Tak się jakoś złożyło, że tych pacjentów przyszło kilkuset (dwustu czy trzystu, w tym wielu z chorobami płuc przywleczonymi z Ukrainy, a tym należy poświęcić nieco więcej czasu).

Pan Marian przyjmował pacjentów bezustannie (bez chwili przerwy) przez (uwaga!)... 28 godzin. Gdy już ostatni chory na gruźlicę Ukrainiec sobie poszedł, przewodniczący był już ledwo żywy, słaniał się ze zmęczenia na nogach. Pomimo tego postanowił udać się do budynku Centrum Ku Demokracji aby tam śpiewać pieśni patriotyczno- religijne, gdyż będąc człowiekiem ogromnie muzykalnym (jest absolwentem piotrkowskiej szkoły muzycznej) chciał wesprzeć śpiewających swoim pięknym basem. Tylko częściowo mu się to udało, gdyż tylko pochrapywał w bardzo niskiej tonacji a tylko od czasu do czasu coś zanucił co wielu uznało za bekanie!

Po prostu pan przewodniczący był tak zmęczony medyczną pracą, że usnął, zaś w trakcie snu pojawiły się u niego typowe objawy stresu z przepracowania! (jest na ten temat bogata literatura).

Podobne objawy prezentował swego czasu wielokrotnie pan prezydent Kwaśniewski (u którego objawy przepracowania nazwano chorobą filipińską) oraz wielu innych państwowo samorządowych notabli.

Nic się nie stało Piotrkowianie, nic się nie stało. To tylko chwilowa niedyspozycja naszego zasłużonego dla miasta i ojczyzny przewodniczącego i wspaniałego lekarza. Przepracował się jak wielu innych medyków, zaś nieświadome powagi sytuacji piotrkowskie kmioty zaraz trajkoczą, że się Marian upił i po pijaku narozrabiał!

Nic się nie stało! My Piotrkowianie jesteśmy z Panem Panie przewodniczący! Oszczerców Pan ignoruj!


Anthony Ivanowitz

www.pospliteruszenie.org

15.11.2019r.