Komedyjka. Spotkanie po latach

 

 

O S O B Y:

 

  1. Bimberek – emerytowany działacz związkowy.  Przez wiele lat pełnił funkcję przewodniczącego komisji zakładowej „Solidarności” w zakładach metalurgicznych imienia „Związku Radzieckiego – za komuny, i  „Steel Corporation” – za demokracji. Ksywkę „Bimberek” nadali mu koledzy z pracy, z uwagi na  szczególne upodobanie przewodniczącego do konsumpcji  trunku własnej produkcji. Gdyby nie ta słabość, kariera w związku stałaby przed nim otworem. Może nawet przewodniczącym Komisji Krajowej by go wybrali?
  2. Jaja Kobyły – też już emeryt. Pełnił funkcję zastępcy „Bimberka”, gdy ten komisją zakładową związku zawodowego kierował. Pseudonim „Jaja Kobyły” wziął się stąd, że przemawiając na pewnej manifestacji, chciał pochwalić się swoja kombatancką przeszłością i dość niezręcznie to zrobił. Powiedział mianowicie: „...Ja jako były działacz podziemnej „Solidarności”...” Słuchacze źle skojarzyli  poszczególne wyrazy w zdaniu i usłyszeli „Jaja Kobyły”. I takie też przezwisko do zastępcy przewodniczącego przylgnęło.
  3. Skarbnik – podobnie jak i dwaj wymienieni powyżej, już na emeryturze. W związku zawodowym był skarbnikiem, w czasach gdy „Bimberek” mu przewodniczył. Największy dom w mieście wystawił, 1200 m2 powierzchni użytkowej, do tego dwa baseny, cztery garaże, osiem łazienek, ogród sześć hektarów. Ludzie po kątach szemrali, że składki związkowe zdefraudował, a włamanie do kasy związku – sfingował. Ale prokurator dowodów winy Skarbnika nie znalazł i wobec nie wykrycia sprawców włamania, dochodzenie umorzył. Skarbnik zeznał w śledztwie, że pieniądze na budowę domu pozyskał grając na giełdzie,  zaś dokumenty to potwierdzające – zagubił.
  4. Kapelan – w czasach gdy „Bimberek” związkiem kierował, ksiądz był kapelanem komisji zakładowej.  Msze polowe podczas trwania strajków okupacyjnych organizował, strajkujących spowiadał, komunii udzielał. Za demokracji za interesy się wziął. Wraz z kolegami z plebani, sprowadził z Niemiec 6 tysięcy  samochodów osobowych, nie płacąc za nie cła, gdyż jako przedmioty kultu religijnego w Urzędzie Celnym je zgłosił. Niezłą „kasiorkę” na tym interesie utłukł!  Niestety w karty grać lubi, a że smykałki do tego sportu nie ma, to i przegrał wszystko. Śledztwo z paragrafu o oszustwa podatkowe i fałszowanie dokumentów prokurator umorzył, z powodu niskiej szkodliwości społecznej czynu i dobrej opinii jaką cieszył się sprawca  w miejscu zamieszkania. Po tej wpadce, porzucił handel „przedmiotami kultu religijnego” i zajął się robieniem interesów w bankowości. Kredyt z „Inter – Banku”  w kwocie 12 milionów zaciągnął, (pod zastaw cmentarza i kościoła), którego nie spłacił, a w karty przegrał. Gdy bank chciał zastaw przejąć, okazało się, że takie same zamiary zgłosiło jeszcze 8 innych banków, w których Kapelan również kredyty pozaciągał ( w łącznej kwocie 120 milionów), aby długi karciane pooddawać. Jeśli w najbliższych dniach na misję do Afryki nie wyjedzie, prokurator posadzi go do  pierdla, bo już papiery w tej sprawie skompletował i do sądu przesłał.

 

MIEJSCE AKCJI: Salon o powierzchni 7 m2  mieszkania w bloku, w którym mieszka „Bimberek”. Umeblowanie jeszcze z czasów komuny, to znaczy: meblościanka „Tadeusz”, fotele obite skajem udającym skórę, długa ława przykryta szybą, telewizor marki „Rubin” na którym stoi figurka psa, który głową rusza, jak telewizor głośniej gra.  Na ścianie, obok portretu Papieża oraz  zdjęcia młodej pary, wiszą dwie skrzyżowane szable. To prezent od załogi fabryki dla przewodniczącego, gdy na emeryturę przechodził. Na fotelach przy ławie, siedzą dawni działacze związkowi. Spotkali się razem po raz pierwszy po 5 latach. „Bimberek” ich zaprosił, a nalegał tak natarczywie by przyjechali, że odliczyli się wszyscy, sądząc, że popijawa będzie głównym celem spotkania.

 

 

AKCJA (kurtyna w górę)

 

 

Bimberek ( trzyma w ręku pękatą teczkę, coś w niej szuka, znalazł)

-         Boluś (zwraca się do siedzącego obok Jaja Kobyły) od kiedy to ja do bimbru dodaję karbidu?

Jaja Kobyły: ( zaskoczony pytaniem, zdziwionym głosem)

-         nie wiem Edziu o co ci się rozchodzi, może jaśniej?

Bimberek:

-         nie wiesz? To zaraz się dowiesz! W IPN-nie wczoraj byłem, moją teczkę mi pokazali, a w niej pełno donosów! Zgadnijcie czyich? (zawiesza głos, groźnie lustruje wzrokiem zebranych. Ci przeczuwając nadciągające nieszczęście boją się spojrzeć na „Bimberka”, wzrok w podłogę wbili, siedzą w bezruchu. „Bimberek” wyjmuje z teczki jakiś papier, zakłada okulary, czytać będzie)

-         może jak jeden donos na mnie przeczytam, to się wam pamięć odświeży.(zaczyna czytać powoli, zacinając się,  przygotowany wcześniej meldunek). „...wczoraj odwiedziłem w domu obywatela Wiśniaka Edwarda. Był w domu sam i pędził bimber. Miał przygotowane 300 litrów zacieru  i jakieś 30 litrów gotowego już bimbru. Nalał mi i sobie po szklance, wypiliśmy i zakąsiliśmy ogórkiem kiszonym. Bimber był podłej jakości, chyba do niego Wiśniak karbidu dodał, bo łeb mnie bolał przez tydzień. Za jakieś pół godziny przyszedł do nas sąsiad Karkosik,  wypiliśmy razem jakieś pięć litrów. Później ten sąsiad, znaczy się Karkosik, zaczął się do mnie dobierać, to mu przyjebałem z główki pomiędzy oczy, poprawiłem z glana i wtedy on sobie poszedł, znaczy się, myśmy go do domu zawlekli, bo uchlał się jak świnia...” ( „Bimberek” przestaje czytać, zdejmuje okulary, odkłada do teczki meldunek)

-         no i co ty na to Boluś?  Obsmarowałeś mnie w meldunku, że niby karbidu do gorzałki dodaję, a na drugi dzień przylazłeś i jeszcze pięć litrów ci sprezentowałem. Wtedy ci karbid nie przeszkadzał?.....(w salonie zrobiła się taka cisza, że słychać muchy latające w powietrzu) To, żeś na mnie donosił, to ci mogę jeszcze przebaczyć, ale żeś mnie o psucie alkoholu pomówił, tego ci nie zapomnę!

Jaja Kobyły( jeszcze nigdy w tak niezręcznej sytuacji nie był, pod ziemię by się zapadł ze wstydu, łamiącym się głosem, zacinając się, mówi cicho)

-         no wiesz Edziu .... takie to były czasy...grosze człowiek zarabiał... żona i dzieci na utrzymaniu, a na SB dobrze płacili, no to czasem... jakiś melduneczek im napisałem.. Ale tego karbidu, to powiem ci szczerze nie pamiętam. Pokaż meldunek.

Bimberek(zdenerwowany rzuca kartkę z meldunkiem na ławę)

-         a masz, patrz padalcu jak żeś na kolegę donosił!

Jaja Kobyły: (czyta)

-         o kurwa mać, faktycznie mój meldunek, a mówił mi pułkownik, że osobiście papiery spalił,... to oszust jebany!

Bimberek:

-         masz szczęście żem schorowany, bo tak bym ci przyjebał, że już byś nie wstał!

Kapelan: (pojednawczo, klepie „Bimberka” po ramieniu)

-         Edziu, co tam wracać do historii, było minęło... w demokracji się dorobiłeś, sklep z robakami dla wędkarzy prowadzisz, co tam babrać się w esbeckich papierach, kto tam wie ile w nich prawdy, a może one sfałszowane?

Bimberek: ( wyjmuje z teczki następny papier, wkłada okulary, czytał będzie)

-         ty ksiądz nie bądź taki świętojebliwy! Że Bolek na mnie donosił, to jeszcze mogę jakoś zrozumieć, ale po tobie to się tego nie spodziewałem! ( zaczyna czytać) „...w dniu dzisiejszym przyszedł do mnie na plebanię obywatel  Wiśniak Edward. Akurat grałem w pokera z wikarym, organistą i kościelnym. Karta mi nie szła, przegrałem właśnie całą kasę na remont kościoła. Wiśniak poprosił mnie na stronę i zapytał, czy bym mu nie pożyczył 2 tysiące na leczenie córki.  Zgodnie z prawdą odpowiedziałem mu, że nie mam. Wówczas on wulgarnymi słowami obraził mnie i sobie poszedł...”( przestaje czytać, odkłada kartkę do teczki)

-         wulgarnymi słowami to ja dopiero teraz mogę ciebie obrazić, kurwa twoja mać!  Oszukałeś mnie wtedy, że całą kasę biskupowi oddałeś, a ty w karty przegrałeś! Ja na leczenie córki nie miałem, a ty w karty przegrałeś! Taki był z ciebie kapelan komisji zakładowej! Oj żebym ja taki schorowany nie był, to już byś miał kilka zębów mniej, tak bym ci przyjebał, że bym ci te karty w końcu z głowy wybił! Takiej podłości to ja się po tobie nie spodziewałem! Masz szczęście żeś osoba duchowna, bo gdybyś był cywil, to inaczej bym z tobą pogadał! (Kapelan wbił wzrok w podłogę, boi się odezwać, tak podle to dawno się nie czuł)

Kapelan: ( mówi cichym, przerywanym głosem)

-         przepraszam cię Edziu... wszystko przez ten mój hazard, ciągle przegrywałem, a SB dobrze płaciło... jak teraz o tym pomyślę to tak mi przykro, tak mi przykro... wybacz tą moją podłość, wybacz!.... wybaczysz?

Skarbnik:

-         wybacz mu Edziu, w końcu osoba duchowna, w stanie wojennym paczki nam dawał!

Bimberek:

-         o jaką ty masz dobrą pamięć z tymi paczkami, może i tą historię zapamiętałeś? (wyjmuje z teczki następną kartkę, czyta) „...poszedłem na plebanię z obywatelem Wiśniakiem, po paczki. Ksiądz dał nam po dwa worki, w których były konserwy mięsne. Gdy wychodziliśmy, obywatel Wiśniak wykorzystał nieuwagę księdza i ukradł 6 kartonów piwa oraz 8 win, które wypiliśmy w bramie. Co było dalej nie pamiętam, bo obudziłem się w izbie wytrzeźwień...” (przestaje czytać, odkłada kartkę do teczki)

-         tylko mi tu nie pierdol, żeś musiał na mnie donosić, bo mało zarabiałeś! Już ja tam wiem jak to z tymi składkami było! Jeszcze ci kurwa było mało?  (gniew w nim narasta, zrywa się z fotela, wali pięścią w ławę, wrzeszczy)

-         wy pierdolone chuje, przez 15 lat na mnie donosiliście! Przez 15 lat! To ja was jak ojciec, przez cały ten czas bimbrem poiłem, sobie od ust odejmowałem i taka mnie z waszej strony spotkała niewdzięczność!? Każdy z was co najmniej 1000 litrów wyżłopał, na krzywy ryj, bez zapłaty! Gdybym ja wiedział, że z was takie podłe skurwysyny, to bym do bimbru z tonę karbidu wjebał, albo i dwie tony, żeby wam bebechy powypalało, aż do samych żeber, do kręgosłupa! Płazem wam tego nie puszczę,... zapierdolę...(biegnie do ściany na której wiszą szable, chce jednej użyć,  ciąć zdrajców ...., już szablę ujął w dłoń,... już się zamachnął... ale schorowany jest, w mostku go ścisnęło, tchu nie może złapać, pot oblał mu czoło, szabla wypadła z dłoni...siada ciężko na fotelu, pośpiesznie wyjmuje z kieszeni tabletki, jedną połyka ...dyszy ciężko...a czerwony z nadciśnienia  jak burak. Zaproszeni goście milczą wystraszeni, wzrok w podłogę wbili... jakoś straszno, niezręcznie. Najchętniej „nogę by dali”, ale żaden śmiałości nie ma)

Kapelan: (zbiera się na odwagę, mówi cicho, powoli)

-         nie chciałem do tego powracać, ale jak Edek zaczął, to wyjścia nie mam. Też byłem w IPN-nie, parę papierów z mojej teczki skserowałem. Nigdy bym ich wam nie pokazał, gdyby mnie Edek nie sprowokował. Ale jak Edek zaczął, to ja dokończę.(wyjmuje z kieszeni kartkę, zaczyna czytać)

-         „...w dniu 1 grudnia wraz z Bolkiem Skibą poszedłem na plebanię po paczkę. Ksiądz co lepsze rzeczy sobie pochował, a nam napakował do worków przeterminowanych konserw, chyba dla psów, bo niedobre były, a mojemu Reksiowi smakowały. Tak się tym wkurwiłem, że wychodząc zwinąłem jeden karton piwa i dwa wina ..” (przestaje czytać, chowa kartkę do kieszeni)

-         no Boluś, takiś prawy obywatel, a w meldunku nakłamałeś! 6 kartonów piwa ukradłeś, a tylko do jednego się przyznałeś, a kradzież 6 win zataiłeś. Nie pamiętam abyś mi się z tych grzechów wyspowiadał!

Bimberek: (takiego obrotu sprawy się nie spodziewał, zapewniał go przecież pułkownik, że jego papiery osobiście spalił, 100 litrów bimbru dał pułkownikowi za tą przysługę,  a tu proszę... taki kwiatek. Znów mu się słabo zrobiło, kolejną tabletkę połknął, jeszcze bardziej poczerwieniał. W salonie zapada cisza... jakieś pięć minut nikt nic nie mówi. Kłopotliwą ciszę przerywa „Bimberek”)

-         wiedziałem, że większość związkowego aktywu to nasi ludzie, ale żeby cały zarząd był nasz? Miał pułkownik łeb na karku, szkoda, że zapił się na śmierć jak SB rozwiązali (milczą następne pięć minut)

-         no to jak już sobie wszystko wyjaśniliśmy, to napijmy się, niepotrzebnie się tak na was wydzierałem... no przepraszam... ten pułkownik... jebany oszust, mówił, że osobiście papiery spalił, tak nas wszystkich oszukał. Ma szczęście, że umarł, bo jak by żył, to tak bym mu zajebał, że po raz drugi by nogi wyciągnął (wybucha wymuszonym śmiechem, pozostali też udają wesołość, śmieją się wszyscy)

-         No napijmy się (wyjmuje z barku szklanki i butelkę bimbru, nalewa, podaje szklanki kolegom) 10 litrów bimbru wczoraj napędziłem, na rodzynkach Boluś, na rodzynkach nie na karbidzie! Przeproś za ten karbid, bo będziesz siedział o suchym pysku cały wieczór

Jaja Kobyły:

-         przepraszam cię  Edziu, nie wiem co mi wtedy z tym karbidem odpierdoliło. Chyba meldunek chciałem ubarwić,... no daj grabę na zgodę (wyciąga rękę w stronę „Bimberka”

Bimberek:

-         no dobra, już się nie gniewam, pamiętliwy nie jestem (podaje rękę)

-         no to za spotkanie,  do dna jak za dobrych czasów, do dna ( wypijają po całej szklance bimbru każdy, oczy na wierzch im wyszły, tchu złapać nie mogą. Przyłożył się „Bimberek” do roboty. Karbidu w   gorzałce  ani grama, a pierdolnięcie ma takie jakby sam tylko karbid w niej występował.)

-         no to jak już wypiliśmy, to na prezentację czas. Starszym kapralem w SB byłem! Boluś, a ty jakiego stopnia się dochrapałeś?

Jaja Kobyły:

-         na sierżanta mnie przed emeryturą awansowali

Kapelan:

-         to widzę, że będziecie mi honory oddawać, porucznik rezerwy przed wami stoi (staje na baczność, salutuje)

Skarbnik:

-         nie chcę was obywatelu poruczniku martwić, ale ja tu dowodzę, kapitana macie przed sobą, kurwa mać, kapitana!

-         No obywatelu starszy kapralu, nalewajcie następną kolejkę, napijmy się, za spotkanie, za przyjaźń. Kurwa mać, nareszcie wśród swoich, zaśpiewajmy coś, bo mnie duma rozpiera, nareszcie wśród swoich! No chłopy śpiewamy ( okropnie fałszując zaczyna śpiewać „Szumi dokoła las”, pozostali czynią to samo, fałszują okropnie. Przyjęcie rozkręca się na dobre. My już opuszczamy salon w bloku, aby nie przeszkadzać, ale i w trosce o własne zdrowie (1)

 

 

K U R T Y N A.

 

 

(1)   Wiele, wiele lat temu, autor komedyjki ( jako uczestnik spływu kajakowego), wybrał się do najbliższej obozowisku wioski w poszukiwaniu alkoholu. Znalazł go tam w dużej ilości  u obywatele ziemskiego Konia Stanisława. Wieśniak ten sprzedał Athonemu (to znaczy mi)  całe wiadro bimbru, niestety jak to się później okazało, wzmocnionego karbidem. Natychmiast po powrocie Anthonego do obozu, cały przyniesiony przez niego alkohol został co do kropli wypity, pod zakąskę składającą się z dwóch garści niedojrzałego agrestu, który gratis dorzucił do bimbru, obywatel ziemski Koń Stanisław. Innej zakąski nie było, gdyż kolega który wiózł w kajaku prowiant, kilka godzin wcześnie  utopił po pijanemu swój kajak wraz z zawartością, on sam jednak cudem z życiem uszedł.

Już kilkanaście minut po konsumpcji, wszyscy uczestnicy spływu w liczbie 26, zaczęli wydalać spożyty bimber i agrest, zaś szczególnie namęczył się Anthony. Jeszcze przez tydzień od feralnego zdarzenia, mógłby on pracować jako wytwornica acetylenu, tak mu się karbidem odbijało .Od tej pory  ma on awersję do bimbru i nie weźmie go do ust choćby nie wiem czym był doprawiony; rodzynkami, landrynkami, pepsi colą, suszonymi śliwkami, czy nawet palonym cukrem. Dlatego też dyskretnie opuścił przyjęcie u „Bimberka” aby pokusy nie mieć. Jednak meldunek z imprezy rzetelnie napisał, dla niepoznaki komedyjką go nazywając.

 

Anthony Pietraszko

24 .sierpnia.2006r

www.pospoliteruszenie.org