Referendum

 

 

 

    W Piotrkowie Trybunalskim trwa akcja propagandowa zwolenników i przeciwników odwołania prezydenta miasta w referendum, które odbędzie się 15 września. Zwolennicy prezydenta nawołują mieszkańców do bojkotu referendum, zaś jego przeciwnicy wręcz przeciwnie, zachęcają aby do urn wyborczych jednak się pofatygować.

   W czasie przerwy w ostatnich obradach  Rady Miasta, przed gmachem magistratu pojawili się  zwolennicy pana Chojniaka (a więc przeciwnicy referendum), którzy ubrani w koszulki z napisem „Stop awanturom. Nie idę na referendum”, wyrażali  w ten sposób swoje poparcie dla urzędującego prezydenta.

   Dociekliwi dziennikarze miejscowych mediów zauważyli wśród demonstrujących osoby niepełnosprawne (w tym umysłowo), które dowiozła przed budynek urzędu miasta pani prezes Stowarzyszenia Koła Pomocy  Dzieciom Niepełnosprawnym.

   Uczestników happeningu  ubrano w kolorowe koszulki z napisem  „Stop awanturom. Nie idę na referendum”,  tak aby nikt nie miał wątpliwości  przeciwko komu (czy czemu) niepełnosprawni umysłowo protestują.

   Sami demonstranci sądzili zapewne, że w ramach jakiejś akcji charytatywnej otrzymali w darze koszulki, a dodatkowo sponsor zafundował im wycieczkę. Gdy więc po skończonym proteście organizatorzy próbowali zabrać niepełnosprawnym koszulki, ci nie chcieli ich oddawać, a jeden z demonstrantów nawet rozpłakał się licząc na litość. Jednak i jemu i pozostałym koszulki zostały  w końcu  odebrane!

   Opisany happening z udziałem osób niepełnosprawnych, skłania do kilku refleksji. Pierwsza to taka, że źle się dzieje w piotrkowskim magistracie, skoro po 7 latach urzędowania pana Chojniaka na prezydenckim stolcu, może on liczyć już tylko na poparcie  osób ułomnych umysłowo. Druga refleksja jest taka, że skoro pan prezydent stawia na osoby chore umysłowo, to znaczy, że już zupełnie zwątpił w poparcie mieszkańców zdrowych na umyśle!

       Jednak rachuby pana prezydenta który liczy, że poparcie osób  ułomnych na umyśle pomoże mu  wygrać referendum, mogą okazać się nadmiernie optymistyczne. Co prawda osób takich jest w Piotrkowie co niemiara ( w samej  tylko radzie miasta jest ich od kilku do kilkunastu, w zależności od przyjętej metody oceny stanu zdrowia psychicznego ) , ale incydent z zabraniem jednemu z nich już ofiarowanej koszulki, może pozostałych zniechęcić. W końcu kto daje i zabiera, ten się w piekle poniewiera.  A kto będzie  popierać osobników z piekła rodem? Każdy głupi swój rozum ma!

   Jako oddany zwolennik pana prezydenta podpowiem mu jak wygrać referendum, nawet bez pomocy osób niedorozwiniętych umysłowo. Tych bym trzymał w rezerwie i rzucił ich do udziału w referendum  w ostatnim momencie, aby spotęgować efekt zaskoczenia w obozie przeciwników!

   Proponuję metodę na „martwe dusze”.  Przypomnę, że termin „martwe dusze” wprowadził do światowej literatury Mikołaj Gogol. Opisał on (w książce „Martwe dusze”)  hochsztaplera  (niejakiego Cziczikowa) który „skupował” od właścicieli ziemskich  chłopów na przesiedlenie, ale tylko tych którzy  już umarli, ale jeszcze figurowali w rejestrach jako żywi.

Oczywiście transakcja odbywała się tylko na papierze - nieboszczyków nikt nie niepokoił. Dzięki zawartym transakcjom  kupna „martwych dusz”, Cziczikow miał nadzieję wyłudzić od rosyjskiego państwa olbrzymie dotację przeznaczoną na sfinansowanie akcji przesiedlania ludzi na Krym.

   Jak metodę na „martwe dusze” zastosować na naszym wypadku?  W bardzo prosty sposób!

W Piotrkowie umiera rocznie ok. 2000 osób. W czasie 7 letniego urzędowania  pana  Chojniaka, opuściło ziemski padół jakieś 14 tysięcy Piotrkowian. Wszyscy oni (gdyby żyli) zapewne udzielili by poparcia panu Chojniakowi, gdyż ten w swojej łaskawości zlecił wyremontowanie  części muru cmentarnego. Ten bardzo ładny gest powinien zapewnić panu Chojniakowi poparcie nieboszczyków, którzy gdyby żyli.....Problem jednak w tym, że nie żyją, ale i na to mamy sposób!

    Polskie prawo przewiduje możliwość przekazania swojego prawa wyborczego pełnomocnikowi, który może głosować w zastępstwie obywatela który sam uczynić tego nie może z ważnej przyczyny. Gdyby tak czternaście tysięcy obywateli którzy sami nie mogą już głosować z bardzo ważnej przyczyny  (bo pomarli) udzieliło pełnomocnictwa do głosowania w ich umieniu w zbliżającym się referendum o odwołanie prezydenta, jakieś innej osobie (na przykład sekretarzowi miasta Piotrkowa), to referendum byłoby WYGRANE!

   Pełnomocnik oddałby 14 tysięcy głosów przeciwko odwołaniu prezydenta w imieniu swoich „martwych dusz”, na  jakieś 10 tysięcy głosów  poparcia można by liczyć ze strony obywateli niepełnosprawnych umysłowo (trzeba im tylko obiecać, że dostaną kolorowe koszulki na zawsze i nikt im ich nie zabierze). To wystarczy aby referendum wygrać!

   Pewnym problemem technicznym może być uzyskanie podpisów nieboszczyków na pełnomocnictwach, ale myślę, że urzędnicy magistraccy bez trudu sobie z tym poradzą. Jeśli potrafili wybudować latrynę dla psów, kotów i  ich właścicieli (taką funkcję pełni ostatecznie murek na rynku starego miasta), wydatkując na ten szczytny cel tylko 1 milion złotych, to uzyskanie podpisów nieboszczyków  na pełnomocnictwach  nie powinno stanowić dla nich żadnego problemu!

   Mankamentem przedstawionej metody jest to, że nie do końca jest ona zgodna z prawem i zapewne wzbudziłaby  zainteresowanie prokuratury. Ale tym bym się na miejscu pana prezydenta specjalnie nie przejmował. Znając żwawość  piotrkowskiej prokuratury w innych sprawach, domniemywać należy, że  sprawa byłaby badana tak gdzieś przez 15 lat i zapewne skończyłaby się umorzeniem z powodu przedawnienia.

   Do ustalenia pozostaje  jeszcze wynagrodzenie dla mnie, z tytułu zaproponowanej  strategii „rozpracowania” zbliżającego się referendum. Otóż ja z wynagrodzenia rezygnuję, natomiast 

mam do zaoferowania urzędowi miasta bardzo przydatne urządzenie techniczne, które chętnie odsprzedam, za kwotę  powiedzmy 300 tysięcy złotych.  Urządzeniem tym jest (już uspokajam magistrackich urzędników: nie następna hala balonowa!) komputerAtari”, sprawny technicznie, wyprodukowany chyba 25 lat temu, (na tabliczce znamionowej pękła obudowa, więc trudno precyzyjnie określić wiek komputera) który mógłby stanowić pierwszy (i zapewne ostatni) eksponat do utworzonego w przyszłości muzeum techniki przy urzędzie miasta.

  

     Gdyby na zakup przez miasto mojego  komputeraAtari” konieczny był przetarg, to sam opracuję takie warunki udziału w przetargu, aby ze wszystkich komputerów na świecie, tylko mój się nadawał. (będę się wzorował na warunkach przetargu nabycia hali balonowej. Do przetargu będą dopuszczone tylko komputery „Atari” z pękniętą obudową na tabliczce znamionowej) )

  

    W zanadrzu mam jeszcze inne pomysły na referendalne zwycięstwo, ale do czasu sfinalizowania zakupu przez miasto mojego komputera „Atari”, (cena 300 tysięcy złotych nie jest ostateczna i może podlegać negocjacji.)  zachowam je dla siebie!

   Licząc na owocną współpracę (głównie w zakresie opylenia miastu komputera „Atari”, równie niezbędnego magistratowi jak i hala balonowa) oczekuję na stosowne propozycję ze strony pana prezydenta Piotrkowa Trybunalskiego.

A choj! Jak mówią Czesi!

 

Anthony Ivanowitz

3. września. 2013r

www.pospoliteruszenie.org