Poznaj
bolszewika po zegarku jego
Tygodnik „Newsweek”
poinformował, że Janusz Palikot, który jeszcze
niedawno ostro atakował Sławomira Nowaka w kwestii zegarka (którego Nowak nie
wpisał do swojego oświadczenia majątkowego) , od co najmniej
sześciu lat posiada podobny czasomierz. Polityk „zapomniał” wpisać do
oświadczenia majątkowego swojego Breitling Navitimer Montbrillant wartego
około… 17 tys. zł.
Skąd u polskich polityków taka zadziwiająca skłonność
do kolekcjonowania ...zegarków?
Aby wyjaśnić to zdumiewające zjawisko, musimy cofnąć się nieco w głąb
naszej historii i to aż
do czasów II Wojny Światowej.
Jak to pamiętają zapewne
niektórzy starsi wiekiem obywatele, bohaterscy żołnierze Armii Czerwonej (wyzwoliciele
Polski spod hitlerowskiego jarzma), w czasie wolnym od wojaczki, realizowali
trzy podstawowe pasje: gwałcili wszystkie kobiety które nie zdążyły się przed
nimi skryć, pili na umór zrabowany chłopom bimber, oraz kolekcjonowali ....zegarki, które rzecz jasna (podobnie jak i
bimber) rabowali!
Realizacja wymienionych wyżej
pasji sowieckich żołnierzy
nie była łatwa. Jeśli taki sołdat przeholował w piciu bimbru, to
nie tylko nie uczestniczył w gwałceniu, ale i tracił z reguły zrabowane
wcześniej zegarki. Po wytrzeźwieniu ze zdumieniem konstatował, że ani na
rękach, ani na nogach nie ma już żadnego zegarka, zaś najbliższy jego kolega z drużyny tak obwiesił
się zegarkami, że ledwie chodzi! Co
gorsza niektóre z
nowych zegarków kolegi
były bardzo podobne do tych utraconych!
Pechowy konsument bimbru musiał więc rozpoczynać kolekcjonowanie zegarków od
początku, do czasu aż znów przeholował z konsumpcją i ponownie zostawał bez
zegarków!
Po zakończeniu wojny okazało
się, że byli tacy (niezbyt co prawda liczni) żołnierze bohaterskiej Armii Czerwonej, którzy
choć przeszli cały bojowy szlak bijąc nazistowskich gadów, to jednak nie mieli
ani jednego zegarka. Regułą było jednak, że prawie każdy sowiecki żołnierz miał
kilka worków zegarków,
zaś w krajach przez które przeszła
sowiecka armia, nie ostał się ani jeden
zegarek i ani jedna dziewica!
Fascynację zegarkami sowieccy żołnierze
przekazali genetycznie swojemu potomstwu legalnemu i całym zastępom bękartów , ci swoim
dzieciom... i tak to idzie w kolejne pokolenia, budząc zdumienie obywateli, gdy nagle jakiś minister bardzo ważnego urzędu cieszy się jak dziecko
z zegarków które gdzieś tam wycyganił, albo, gdy taki lub inny państwowy
dygnitarz upija się jak świnia, lub
wywołuje zgorszenie w burdelu nie
chcąc zapłacić za usługę którą mu
prostytutka wykonała.
W takich wypadkach media podnoszą raban,
obywatele III RP dają wyraz swojemu
oburzeniu na różnych forach internetowych, nie wiedząc, że bohaterzy tych
obyczajowych skandali w niczym nie zawinili!
Oni tylko realizują zapisany w genach program po ojcu lub dziadku bolszewiku, często
nawet dziwiąc się samemu skąd te ich
ciągoty do zegarków, złodziejstwa, gorzałki i łajdactw
wszelakich?
Anthony Ivanowitz
30. kwietnia. 2014r.