Pierogi leniwe, komedyjka w dwóch aktach.
A K T I
O S O B Y:
zbudowany,
nie jednego kontrrewolucjonistę na tamten świat wyprawił
Typowy intelektualista – z wyglądu. W
rzeczywistości kawał chama i buraka. Inteligent w pierwszym pokoleniu. Nygus,
pozbawiony wszelkich skrupułów moralnych.
Kurdupel.
MIEJSCE AKCJI: rzecz dzieje się w latach sześćdziesiątych, w mieszkaniu operacyjnym Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W prawie pustym pokoju, przy stole siedzą Oficer i Doktor. Na stole stoi butelka bimbru i dwa kieliszki.
AKCJA (kurtyna w górę)
Oficer:
- no co tam słychać u was na wydziale, towarzyszu Doktorze? Magister Urbaniak dalej bruździ?
Doktor:
- oj bruździ towarzyszu majorze, bruździ na całego. Kanalia. Na ćwiczeniach ze studentami, wychwala burżuazyjną gospodarkę amerykańską! Ani razu nie wspomniał, że tam Murzynów biją.
- Kanalia i łobuz jakich mało. W meldunku który wam przekazałem, wszystko dokładnie opisałem
Oficer:
- czytałem, czytałem, bardzo dobry raport, z marksistowską żarliwością napisany. Wyjdziecie wy na ludzi Malinowski, wyjdziecie. Ja wam to mówię!
- Bimberku się napijecie? Tego co zawsze. Towarzysze z waszego wydziału chemii spożywczej pędzą i mi co jakiś czas parę flaszek przyniosą.
Doktor:
- bardzo chętnie towarzyszu majorze, bardzo chętnie. Bimbru o takim jebnięciu jak ten wasz, to nigdzie nie uświadczysz. Bimber nad bimbrami!
Oficer: (nalewa
bimber do kieliszków... wypijają. Potworny grymas obrzydzenia pojawia się na
twarzy obydwu)
- ja pierdolę, ale bimbrzysko! Konia by z nóg zwalił, ale nie nas, pracowników pierwszej linii frontu. Czyż nie tak doktorku?
-
A powiedzcie mi towarzyszu, żadnej działalności
antypaństwowej na uczelni nie
zauważyliście? Żadnych ulotek, gazetek, żadnej agitacji?
Doktor:
- spokojnie jak na wojnie majorze, gdyby nie ten jebany Urbaniak, to bym nie miał o czym meldunków pisać.
Oficer:
- nie miałbyś o czym meldunków pisać powiadasz....A to – kurwa mać – co to jest? (wzburzony major rzuca na stół stos ulotek). Żebym ja się dowiadywał o ulotkach antypaństwowych od woźnego który jest moim sąsiadem! W chujki sobie towarzyszu doktorze lecicie? Pod twoim nosem ulotki antysocjalistyczne kolportują, a ty- kurwa- ślepy i głuchy jesteś!
- premii za ten miesiąc nie dostaniesz, a i o przydziale kiełbasy zapomnij!
Doktor: (wystraszony przegląda
ulotki, nagle twarz mu łagodnieje)
- ależ majorze, to ulotki reklamowe naszej stołówki pracowniczej i studenckiej. Mamy nowego ajenta i on te ulotki wydrukował, aby więcej klientów przyciągnąć. Żadnej działalności antypaństwowej w tym nie ma!
Oficer: (zrywa się z krzesła, wali
pięścią w stół, wrzeszczy)
-
przestań mi tutaj pierdolić i wariata zgrywać. Co to
przyłączyłeś się do tej szajki zdrajców socjalistycznej ojczyzny? (siada na
krześle, nalewa sobie kieliszek bimbru, wypija jednym haustem...chwilę milczą)
-
przeczytaj co tam na tych ulotkach piszą, a wolno i wyraźnie, to chyba potrafisz!
Doktor: (czyta wystraszony)
-
pierogi leniwe- specjalność naszego zakładu (odkłada
ulotkę na stół, zdezorientowany rozgląda się niepewnie po pokoju)
Oficer:
- no i co? Nadal twierdzisz, że na ulotkach ajent stołówkę reklamuje?
Doktor (cichym, niepewnym głosem)
- żadnej agitacji antypaństwowej na ulotce nie ma, ajent tylko pierogi reklamuje, zresztą są bardzo smaczne, sam wczoraj jadłem!
Oficer:
- ach ty doktorku od siedmiu boleści, jak bym ci tak pałą zajebał w łeb, to byś na oczy przejrzał!
-
niby kształcony jesteś, ale czujności klasowej u ciebie
tyle co brudu za paznokciem u burżuja!
-
jak się nazywa towarzysz rektor twojego uniwersytetu?
Doktor:
- ja pierdolę, teraz rozumiem!!!...nasz rektor to Pieróg Stanisław
Oficer:
- a nazwisko waszej pierwszej sekretarz PZPR-u, znasz?
Doktor:
- jakże miałbym nie znać! Toż to towarzyszka Pieróg Anna, żona rektora.
Oficer:
- już zrozumiałeś? Pierogi leniwe – specjalność naszego zakładu. Czyli co? Specjalnością uniwersytetu są leniwy rektor i leniwa pierwsza sekretarz? Pod twoim nosem kolportują ulotki oczerniające rektora i jego małżonkę, a ty kurwa niczego nie widzisz! Szkalują naszą partię, podważają sojusze, ośmieszają socjalistyczną naukę, a ty nic... bąki sobie zbijasz!...oj doigrasz ty się, doigrasz.... gdy nie to, że znam cię od lat, to pomyślałbym sobie, że jesteś z nimi w zmowie!
Doktor:
- o kurwa mać, ja pierdolę...ale perfidna, krecia robota antysocjalistyczna. Tak mnie wyrolowali.... jak mogłem tego nie zauważyć? To szubrawcy, zaplute karły reakcji!
-
towarzyszu majorze wybaczcie! Jak ja mogłem to przeoczyć?
Oficer:
- żebyś to tylko ty przeoczył tą burżuazyjną prowokację... Wszyscy przeoczyliście! Na pięćdziesięciu pracowników naukowych, mam was na etacie 49, i wszyscy daliście dupy!. Żeby nie woźny, to bym do dzisiaj o tych ulotkach nie wiedział.
-
Muszę wam, kurwa, pogonić kota! Od dzisiaj nie ma
premii, przydział kiełbasy wstrzymuję do odwołania! Socjalistyczna ojczyzna
płaci wam za pracę, a nie za opierdalanie się! Zrozumiano?!
Doktor:
- tak jest towarzyszu majorze! Obiecuję, że więcej się taka sytuacja nie powtórzy.
Oficer:
- no dobrze , już dobrze, daliście dupy – trudno. Ale teraz trzeba się z wrogami socjalistycznej ojczyzny rozprawić, wydusić burżuazyjnych gadów, zaplutych karłów reakcji.
- Masz jakieś podejrzenie kto za tym stoi? Bo ja myślę, że te ulotki to robota Urbaniaka. Do partii się nie zapisał, z nami nie chce współpracować, listy z Ameryki dostaje i to pisane po amerykańsku. A w tych listach sama agitacja burżuazyjna. W ostatnim pisze do niego jakiś doktor Smith, że pracownicy w Ameryce mogą sobie kupić auto i dom. A ten Urbaniak zamiast odpisać mu, że oni Murzynów biją, wdaje się z nim w jakieś dyskusje, z których nic pojąć nie zdołałem.
-
Na tłumaczenia listów do niego wydaliśmy ponad 3
tysiące. Widzisz go jakie bydle?
Socjalistyczna ojczyzna wydaje ciężko wypracowane przez klasę robotniczą
pieniądze, na takiego pasożyta!
-
To na pewno on... jak myślisz...on?
Doktor:
- on, jak amen w pacierzu, on!...To bydlak, tak mnie zmylił, oszwabił, takiego przyjaciela zgrywał...a ja głupi dałem się nabrać!
Oficer:
- z kim ten Urbaniak w pokoju siedzi?
Doktor:
- z magistrem Stępniem
Oficer:
- a jutro Urbaniak na którą przychodzi do roboty?
Doktor:
- na jedenastą
Oficer:
- daj te ulotki Stępniowi i powiedz mu żeby je włożył do biurka Urbaniaka, przed jedenastą.
- My przyjedziemy parę minut po jedenastej, zrobimy rewizję, ulotki znajdziemy i gada do kryminału wtrącimy. Rektor go dyscyplinarnie wyjebie z uczelni i po kłopocie. Jednego antysocjalistycznego warchoła będzie mniej.
Doktor:
- genialny plan towarzyszu majorze, genialny!
Oficer:
- co wy byście beze mnie sieroty zrobili? Na głowę by wam burżuazyjne świnie powłaziły
- no to na rozchodniaczka jeszcze po jednym kieliszku wypijmy (nalewa bimbru do kieliszków, wypijają) i do roboty towarzyszu doktorze, do roboty.... na pohybel burżuazyjnej reakcji i sługusom amerykańskiego imperializmu! (doktor ubiera się, stawia kołnierz płaszcza i wychodzi, Oficer bierze butelkę do ręki, patrzy pod światło, przykłada szyjkę do ust i wypija całą zawartość. Ubiera się...wychodzi)
KURTYNA
A K T I I
OSOBY:
1.
Kanclerz Wyższej Szkoły Stosunków
Międzynarodowych w mieście wojewódzkim. Znany nam już z I aktu Doktor
Malinowski. Teraz już profesor. Trochę posiwiał i przytył, ale jeszcze trzyma się dobrze
2.
Właściciel Wyższej Szkoły. Znany
nam już z I aktu Oficer. Z tym też czas obszedł się łaskawie. Posiwiał,
przytył, ale jeszcze i teraz budziłby postrach wśród wrogów klasy robotniczej,
gdyby się tacy ujawnili, zaś Właściciel otrzymał zadanie poskromienia ich.
3.
Urbaniak Znany nam z I aktu, antysocjalistyczny warchoł, sprawca afery
pierogowej. Za tą burżuazyjną prowokację otrzymał 5 lat więzienia. Teraz
wygląda nietęgo. Zarośnięty, nieogolony, brudny, w niedbałym ubraniu. Trudno w
nim rozpoznać, prawie doktora.
MIEJSCE AKCJI:
25 lat później, w III
RP.
Gabinet Kanclerza. Gustownie urządzony. Meble z litego drewna wiśniowego. Fotele skórzane, na ścianach obrazy olejne znanego malarza. Przy ławie, w fotelach siedzą Właściciel i Kanclerz, Pracują nad petycją protestacyjną. Przeciwko lustracji pracowników naukowych będą protestować.
AKCJA (kurtyna w górę)
Kanclerz:
- no to przeczytaj Władziu jeszcze raz tą naszą petycję
Właściciel:
-
my pracownicy naukowi polskich uczelni wyższych,
stanowczo protestujemy przeciwko uwłaczającej naszej godności akcji lustracji naszego środowiska. Uważamy,
że...(dzwoni telefon, właściciel podchodzi do telefonu, podnosi słuchawkę,
słucha)
-
słuchaj no Antoś, portier dzwoni, mówi, że chce się do
ciebie dostać jakiś Urbaniak, pyta czy go wpuścić?
Kanclerz:
- co za Urbaniak, nie znam żadnego Urbaniaka. Niech go zapyta portier co chce, i co on za jeden
Właściciel: (mówi do słuchawki telefonu)
- zapytaj tego Urbaniaka kto on jest i czego chce (słucha wyjaśnień portiera)
-
Antoś, kurwa mać, trzymaj mnie bo spadnę z krzesła. To
ten Urbaniak, cośmy go za pierogi leniwe do mamra wpakowali, jeszcze za komuny.
Pamiętasz? Roboty szuka!
Kanclerz:
- o kurwa, czego on może chcieć? Może był w IPN-nie, grzebał w papierach i się o wszystkim dowiedział? Może przyszedł nas szantażować? O kurwa, ale numer. Powiedz portierowi niech go przyprowadzi. Musimy wybadać, co on knuje.
Właściciel: (mówi do słuchawki)
-
przyprowadź tego pana do nas, a pospiesz się. (czekają
nerwowo paląc papierosy...słychać pukanie do drzwi, wchodzi Urbaniak)
Kanclerz: (na widok Urbaniaka zrywa
się z fotela, biegnie do niego, obejmuje go i ściska)
- kopę lat Mareczku, kopę lat...ja pierdolę niech cię wyściskam... kopę lat... ale się zmieniłeś nie do poznania. Na ulicy bym cię nie poznał... Co u ciebie słychać, co cię do mnie sprowadza? No opowiadaj... siadaj... naleję ci gorzałeczki... co za spotkanie... ja pierdolę...co za spotkanie... no opowiadaj!
Urbaniak:
-
a co tu opowiadać. Pamiętasz jak mnie na 5 lat do
kryminału wpakowali za te pierogi leniwe?
Kanclerz:
- jakże miałbym nie pamiętać, sam podpisy pod petycją do rektora zbierałem, żeby cię wypuścili... o mało mnie samego by przyskrzynili. Widzisz Mareczku jaki to był skurwysyński ustrój...wszystkich nas upierdolił
Urbaniak:
- po wyjściu z więzienia nigdzie mnie nie chcieli przyjąć do roboty, trafiłem w końcu do rozładunku wagonów z węglem.. Towarzystwo tam było nieciekawe, zacząłem z nimi popijać... a dalej to już poszło samo
-
ostatnio na budowie pracowałem, i tam mnie nieszczęście
spotkało: z rusztowania się wyjebałem po pijaku, połamałem się cały...roboty
teraz jakieś szukam. W gazecie przeczytałem ogłoszenie twojej uczelni. Patrzę
kanclerz Malinowski, pomyślałem, że to Ty... no i jestem
-
pomógłbyś koledze w nieszczęściu, na jakiegoś portiera,
albo i dozorcę byś przyjął
kanclerz:
- dobrze trafiłeś, jest właśnie u mnie właściciel uczelni,... poznajcie się panowie (podają sobie ręce).... coś tam dla ciebie wymyślimy... prawda Władziu? Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...
Urbaniak:
- jak opowiadałem w więzieniu, że siedzę za pierogi leniwe, to nikt nie chciał mi uwierzyć, teraz też mi nikt nie wierzy
-
w więzieniu cały czas się zastanawiałem, kto mnie w te
pierogi wpierdolił,...tydzień temu byłem w IPN-nie, chciałem zajrzeć w papiery,
może tam bym wyczytał, kto mnie tak urządził. Ale mnie nie wpuścili, bo trochę
podpity byłem.
-
No to jak z ta robotą dla mnie, znajdziesz coś?
Kanclerz:
- napisz CV , list motywacyjny, podanie i jutro przynieś, cos wymyślimy
Urbaniak:
- coś ty Antoś, nic nie napiszę, zobacz jak mi się ręce trzęsą
Kanclerz:
- no to wystukaj na komputerze, w klawisze chyba trafisz?
Urbaniak:
- nie trafię, jak bym wypił ćwiartkę, to bym trafił, ale wtedy mam taką pustkę we łbie, że nie wiedziałbym co napisać.
Kanclerz:
- no to nic nie pisz tylko przyjdź jutro, tylko się trochę ogarnij. Brodę ogol, włosy wymyj, jakieś czyste ubranie załóż. Wiesz tutaj musisz trzymać fason, to nie skład węgla tylko uczelnia europejska. Masz jakieś czyste ubranie?
Urbaniak:
- jak byś pożyczył ze 30 złotych, to bym coś porządnego w lumpeksie kupił.
Kanclerz:
-
nasz tu 50 złotych, tylko nie przepij... a jutro przychodź do roboty....no to do jutra,
trzymaj się (podają sobie ręce, Urbaniak wychodzi)
Właściciel;
-
bardzo mi się to Antoś nie podoba. W IPN-nie
był....pójdzie jeszcze raz, poszpera w papierach, wstydu narobi na całą Polskę,
studenci nam pouciekają...tak nie może być (podchodzi do telefony, podnosi
słuchawkę, wybiera numer)
-
wejdź na chwilę, a pospiesz się, robotę mam dla
ciebie...czekam
-
nie możemy Antoś ryzykować, za dużo mamy do
stracenia...zaraz tu przyjdzie portier...nie możemy ryzykować. (wchodzi
portier)
Portier:
- jaką tam Władziu masz za robotę dla mnie?
Właściciel (otwiera sejf, wyjmuje
pistolet, wręcza go portierowi)
- idź za tym gościem którego przyprowadziłeś, nie spuszczaj go z oczu, gdyby szedł do IPN-u, załatw go... zrozumiałeś? Spluwę wyrzuć do kanału... wykonać!
Portier:
-
tak jest szefie, już biegnę (chowa pistolet za
pasek, wybiega)
Kanclerz:
-
kurwa mać, już myślałem, że się od przeszłości
uwolniliśmy, a tu ten Urbaniak, i ten pierdolony IPN ..nalej Władziu po
kieliszku, spociłem się jak mysz. (Właściciel nalewa w kieliszki wódkę,
wypijają)
Właściciel:
- czytaj dalej tą petycję antylustracyjną, dzisiaj musimy ja puścić do prasy, czytaj...
Kanclerz: (zaczyna czytać
rezolucję......)
KURTYNA
Anthony Ivanowitz
22.
wrzesnia. 2008r.