Stan wojenny –
komedyjka teatralna.
Osoby:
MIEJSCE AKCJI:
Pokój w bloku, wynajmowany przez Władka i Synka. Umeblowanie więcej niż skromne: dwa łóżka (na których właśnie śpią Władek i Synek), stolik, cztery krzesła i szafa. W pomieszczeniu ogólny nieład, wskazujący, że odbywała się tutaj jakaś impreza na której spożywano alkohol w dużych ilościach. Synek wstał z łóżka, chwiejąc się szuka czegoś w szafie, widocznie nie znalazł, bo bluźni szpetnie i głośno.
AKCJA: (kurtyna w górę)
Synek: (szarpie Władka, chcąc go obudzić)
- Władek, kurwa, obudź się, nieszczęście się stało...obudź się...(Władek otwiera jedno oko, na otwarcie drugiego brak mu siły)
Władek: (szeptem, gdyż głośne mówienie sprawia mu ból)
- czego wrzeszczysz? Co się stało?
Synek:
- Władziu, co to była za gorzałka cośmy ją całą noc pili?
Władek:
- bimber, tak jak zawsze. Przydziałowej wódki starcza nam na pierwsze dwa dni miesiąca, co to zapomniałeś?
Synek:
- wiem, że bimber...ale od kogo był ten bimber?
Władek:
- jak to od kogo? A komu dajemy przydziałowy cukier, żeby nam z niego napędził bimbru? Co to pamięć straciłeś?
Synek:
- a więc to ten sam bimber co zawsze, od Profesora. Bo widzisz Władziu, od samego rana halucynacje mam, myślałem, że to może wina bimbru, ale jak on jest od Profesora, to widocznie ze mną jest coś nie w porządku!
Władek:
- a tym razem co ci się ukazało?
Synek:
-wyglądam rano przez okno, a tam wyobraź sobie czołg po ulicy popierdala. Czołg...Władziu! Czołg! Muszę przestać pić, bo źle skończę...Boże: czołg! Jakby białe myszki po śniegu biegały, albo jakieś inne robactwo, to bym to jeszcze jakoś przebolał, ale czołg?
Władek:
- wypij na klina, to może ci przejdzie.
Synek:
- cały dom przeszukałem, nigdzie nie ma gorzałki, co mam wypić?
Władek:
- mam dwie flaszki bimbru schowane na czarną godzinę, w
płaszczu w szafie. Widzę, że czarna godzina wybiła. Wyjmij jedną butelkę, nalej
sobie, jak też się napiję, bo łeb mi rozrywa. (Synek biegnie do szafy, wyjmuje butelkę z bimbrem, nalewa sobie i
Władkowi do szklanek, obaj piją łapczywie)
- no, teraz wyjrzyj przez okno, może już cię „puściło”
Synek: (podchodzi do okna, spogląda na ulicę i
przerażony ucieka w głąb pokoju)
- Władek, kurwa mać! Teraz już trzy czołgi mi się ukazały, źle ze mną, co robić, co robić?
Władek:
- nie patrz w okno, tylko zajmij się czymś. Do jedzenia coś
zrób, bo mnie mdli z głodu. (Synek
otwiera lodówkę, lustruje jej zawartość)
Synek:
- jest pół chleba i musztarda. Zrobić ci kanapkę?
Władek:
- zadzwoń do Kingi, powiedz jej żeby coś co jedzenia
przyniosła, już mi ta musztarda obrzydła. (Synek
zamyka lodówkę, podnosi słuchawkę telefonu, wybiera numer...czeka. Nagle rzuca
słuchawkę i przerażony biegnie do Władka)
Synek:
- Władek ratuj, źle ze mną, w telefonie ktoś na mnie
nakrzyczał: rozmowa kontrolowana, rozmowa kontrolowana...rozmowa
kontrolowana...mam omamy, w głowie mi się coś pierdoli ! Skończę jak Sylwek w
wariatkowie, albo i jeszcze gorzej! (monolog
Synka przerywa dzwonek do drzwi)
Władek:
- no idź otwórz, na co czekasz?
Synek:
- boję się, że znów mi się coś ukaże...nie pójdę, ty idź!
Władek:
- to zobacz przez
wizjer, kto to? Może to Kinga niesie pyszne śniadanko (Synek idzie do drzwi i spogląda przez wizjer, wystraszony ucieka)
Synek:
- Władek, przed drzwiami stoi jakiś dwóch uzbrojonych po zęby drabów, w mundurach wojskowych. Karabiny maszynowe mają gotowe do strzału, pewnie przyszli nas wystrzelać, zamordować!
Władek:
- jutro cię zapiszę na odwyk, całkiem ci odpierdoliło...sam
zobaczę (Władek wstaje z łóżka, chwiejąc
się idzie do drzwi i otwiera. Przed drzwiami stoi dwóch milicjantów w mundurach
polowych, uzbrojonych w karabiny maszynowe)
- panowie w jakiej sprawie?
Milicjant nr.1:
- czy tutaj mieszka obywatel Mikołajewski, może to wy?
Władek:
- Mikołajewski mieszka piętro wyżej, nad nami.
Milicjant nr.2:
- o jak pięknie gorzałeczką z mieszkania pachnie, możemy wejść i ogrzać się? Mróz na dworze 20 stopni.
Władek:
- zapraszam, zapraszam...władza ludowa jest w tym mieszkaniu
zawsze mile widziana, prawda Synek? (Milicjanci
wchodzą do mieszkania, wystraszony Synek siedzi na łóżku)
- mieszkam panowie z kolegą, za dużo wczoraj wypił i halucynacje ma: co wyjrzy przez okno to czołgi widzi.... nie zwracajcie na niego uwagi.
- bimberkiem panów poczęstujemy, pogawędzimy, kanapeczki pyszne Synek zrobi, chlebek z musztardą...
Milicjant 1:
- te czołgi to nasze, obstawę robimy na elementy antysocjalistyczne, koniec z warcholstwem i zaplutymi karłami reakcji. Po Mikołajewskiego przyjechaliśmy, żeby go zaaresztować, imperialistycznego gada!
Synek:
- jak to, to te czołgi istnieją naprawdę? Nic mi się nie
przewidziało? Nie mam żadnych halucynacji? Daj pyska, niech cię ucałuję ( Synek obejmuje milicjanta i całuje go w policzek)
Milicjant nr.1:
- a temu co?
Władek:
- po gorzałce zawsze taki serdeczny jest. Każdego by całował, a już babie to żadnej nie przepuści....A ten Mikołajewski to co narozrabiał, że aż w trzy czołgi po niego przyjechaliście?
Milicjant nr.1:
- co to radia nie słuchaliście, telewizji nie oglądaliście? Jaruzelski stan wojenny wprowadził, a my musimy wyłapać wszystkich wichrzycieli, z Mikołajewskim na czele.
- nalej pan jeszcze po jednym, panie student - jak się
domyślam ( Władek wlewa milicjantom,
sobie i Synkowi po pół szklanki bimbru,
wypijają krzywiąc się z obrzydzenia. Synek otwiera lodówkę, wyjmuje produkty i zaczyna przyrządzać kanapki
z musztardą)
- a może byś pan, panie student, poszedł po Mikołajewskiego, niechby zszedł do nas? Nie mam siły się podnieść, tak mnie ten bimberek rozleniwił.
Władek:
- zastukam w sufit to
sam przyjdzie, pomyśli, że imprezę robimy. (Władek
stuka kijem od szczotki w sufit, za
kilka minut w pokoju zjawia się Mikołajewski, dźwigając siatkę pełną butelek
wódki)
Mikołajewski: (zwraca się do milicjantów)
- czekam na was od samego rana, już się martwiłem, że mnie
nie aresztujecie. Dopiero byłby skandal!
Przed kolegami ze związku ze wstydu bym się spalił: wszystkich
aresztowali a tylko mnie nie.... Ale nim
mnie aresztujecie, to wcześniej napijemy się mojej gorzałki- monopolowej, a nie
takiego gównianego władkowego bimbru, po którym łeb
boli przez tydzień. Dawaj Władek szklanki (Władek
podaje szklanki, Mikołajewski nalewa po szklance wódki) ... A teraz wnieśmy toast: na pohybel władzy
ludowej! (spogląda na milicjantów, ci sięgają po broń) ....to
znaczy chciałem powiedzieć na pohybel kontrrewolucji, zaplutych karłów reakcji
i imperialistycznych gadów! ( milicjanci odkładają broń, wypijają do
dna. Milicjant nr.1 zaczyna śpiewać „Wołga, Wołga, mać rodnają”. Milicjant nr 2
i Mikołajewski wtórują mu fałszując okropnie. Władek i Synek coś bełkoczą,
myśląc, że śpiewają... rozpoczyna się męska libacja, na wspomnienie której, nawet po 30 latach Władkowi robi się słabo i
niedobrze. Od tamtej pory Władek nienawidzi komuny a na widok Jaruzelskiego
scyzoryk sam otwiera mu się w kieszeni. Synek wyleczył się z nałogu i jest
bardzo ważnym dyrektorem fabryki, zaś Mikołajewski od kilku już kadencji bryluje
w Sejmie i zażywa kombatanckiej sławy! Rewelacje dziennikarzy jakoby w stanie
wojennym był tajnym donosicielem SB, nazywa prowokacja polityczną i knowaniem
wiadomych sił. Władek po wielu perypetiach
osiadł w Chicago, gdzie robi karierę w usługach budowlanych. O dalszych
losach milicjantów nic nam nie wiadomo, a zresztą co nas obchodzą jakieś
sługusy komunistycznego reżimu)
KURTYNA
Anthony Ivanowitz
8. grudnia. 2011r