JOW

 

 

   Przy okazji każdych kolejnych wyborów parlamentarnych, wielu publicystów, działaczy społecznych i zatroskanych o przyszłość Polski obywateli, podnosi problem zmiany ordynacji wyborczej do parlamentu. Remedium na obecne zawłaszczenie państwa przez partyjne kliki, ludzie ci upatrują w większościowej ordynacji wyborczej, czyli Jednomandatowych Okręgach Wyborczych. W każdym z okręgów wyborczych zwyciężyłby   ten kandydat, który otrzymał największą ilość głosów. Czy parlament wyłoniony według takiej ordynacji byłby lepszy od  zgrai partyjniaków  oddelegowanych przez pseudo partie polityczne?? Tych którzy tak właśnie myślą  muszę rozczarować!  Mechanizmy psychologiczno-społeczne decydujące o  tym na kogo głosują masy wyborców, spowodują, że  w ordynacji większościowej wybiorą oni jeszcze większą swołocz, niż w ordynacji obecnej. Dowodów na to jest bez liku. Otóż  tak zwani „wyborcy” to ciemna, podatna na manipulacje masa, kierująca się w swoich wyborach tak zwaną „popularnością” kandydatów. Nieszczęście polega na tym, że dla tego „wyborcy” nie ma znaczenia z jakiego powodu kandydat jest „popularny”. Czy dlatego, że coś ukradł i pokazywano go często w telewizji, czy dlatego, że blokował drogi co pokazywała telewizja, albo i dlatego, że  szybko biega co również pokazuje telewizja.

   W przeprowadzonym kilka dni temu sondażu przedwyborczym w Piotrkowie Trybunalskim,  faworytem wyborców został były prezydent miasta przebywający aktualnie w więzieniu za malwersacje. Kilka lat wcześniej wyborcy ze Szczercowa  (k/Bełchatowa) wybrali na radnego byłego wojewodę, który również przebywał w więzieniu. Poznaniacy wybrali na senatora pana Gawronika, w czasie gdy o jego przestępstwach było powszechnie wiadomo. Ludzie ci  wygrali wybory, gdyż byli często pokazywani w  mediach i dlatego stali się „popularni”.

  

 

Telewizyjne programy typu „ Big Brother”  które przywędrowały do nas z zachodu, ukazały pewien psychologiczno- socjologiczny fenomen kreowania „ gwiazd” medialnych, z osób przypadkowych i pospolitych. Przed epoką „ Big Brother” uważano, że publiczna popularność aktorów, śpiewaków, naukowców, muzyków, polityków, itp.  wynika z ich talentów, wiedzy, rozlicznych umiejętności (....). Prawda okazała się zupełnie inna i szokująca!.  We współczesnym świecie  popularność i sława  zależą tylko i wyłącznie od częstotliwości pokazywania danego osobnika w telewizji!!!. Nie jest ważne w jakich okolicznościach  osobnik ów jest pokazywany, ani co w tym czasie wykonuje. Może dłubać w nosie, smażyć jajecznicę, siedzieć na sedesie, leżeć bezczynnie na kanapie.... Jeśli w takich sytuacjach będzie pokazywany przez telewizję dostatecznie często, to stanie się gwiazdą tłumów, z wszelkimi tego konsekwencjami! Będzie oblegany przez gawiedź wszędzie gdzie się pojawi, będzie udzielał wywiadów  wszelkim możliwym mediom,  jego zdjęcia zamieszczą wszystkie magazyny dla kobiet,  wystąpi w reklamach, słowem świat stanie przed nim otworem!.  Przed gościem który wsławił się tym, że na oczach milionów telewidzów ściągnął portki, a telewizja pokazywała  to 200 razy, dzień po dniu przez 3 miesiące!. Ten gość jeśli zechce zostanie posłem, senatorem, prezenterem radiowym, telewizyjnym, ba prezydentem.  Programy „ Big Brother” ukazały społeczeństwu mechanizm kreowania „ gwiazd” we współczesnym świecie i chwała im za to !. Bogatsi o taka wiedzę, musimy spojrzeć  zupełnie inaczej na  system polityczny zwany demokracją, oraz na filar tego systemu: bezpośrednie wybory  do władz  samorządowych i parlamentu.  Idole polityczni są kreowani przez  media ( w tym głownie przez telewizje) na identycznych zasadach jak idole „ Big Brother”. O sukcesie wyborczym tego czy innego polityka, czy partii, nie decyduje program, mądrość, roztropność, uczciwość kandydatów, lecz tylko i wyłącznie intensywność promocji telewizyjnej!!. To nie wyborcy, lecz telewizje decydują ostatecznie o tym jakie siły i jacy ludzie  zasiądą w instytucjach przedstawicielskich. Tak zwany „ elektorat”, to ciemna podatna na manipulacje masa, która przyjmie za swojego idola zarówno gościa który w programie „ Big Brother” ściągał portki, jak i polityka który nie potrafi sklecić zdania po polsku. Jeśli obu tych współczesnych „ gwiazdorów”, pokaże telewizja  dostatecznie często, to obaj mają sukces w kieszeni!. Kandydaci których nie wykreuje telewizja, dla „ elektoratu” nie istnieją, choćby byli oni geniuszami intelektu!.

   Przy opisanych mechanizmach kreowania „gwiazd” i politycznych idoli, jest całkowicie nieistotny rodzaj ordynacji wyborczej. Szara, ciemna masa wyborców zawsze zagłosuje na kandydatów „popularnych”, których „popularnymi” uczynią media. Taka jest „uroda’ demokracji i żadnymi zaklęciami nie da się tego zmienić, choćby tym zaklęciem było JOW !

 

Anthony Ivanowitz

www.pospoliteruszenie.org

4. października. 2007r