Homoseksualna mafia trzęsie Kościołem
W najnowszej książce „Chodzi mi tylko o prawdę” ksiądz Tadeusz Isakowicz Zalewski, stawia tezę, że „homoseksualna mafia trzęsie kościołem”
Ksiądz pisze tak: "...Im wyżej, tym gorzej. Lektura akt bezpieki pokazała mi, że ten wątek przewija się niemal bez przerwy. Z akt tych wynika też, że jak sobie kuria nie dawała rady z homoseksualizmem księdza, to go przerzucała do Rzymu. Jak i tam nie było już możliwości ukrywania pewnych spraw, to ksiądz taki wyjeżdżał na placówkę dyplomatyczną w innym kraju. To pokazuje ogromne przyzwolenie na tego typu sytuacje w Kościele" katolickim...” i dalej „...Lobby gejowskie w Kościele może zniszczyć każdego, kto wejdzie mu w drogę". Na dodatek ks. Isakowicz-Zaleski twierdzi, że zna "...przypadek jednej z kurii, w której od biskupa do kamerdynera pracują wyłącznie osoby o takiej skłonności...". Z kolei w parafiach "zna przypadki długotrwałych romansów pomiędzy księżmi".
Skro juz wiemy co w kościelnej trawie piszczy, to nie od rzeczy byłoby przypomnieć sprawę arcybiskupa Petza.
Przypomnijmy, że po ujawnieniu przez media homoseksualnych skłonności tego wybitnego hierarchy kościelnego, przez kilka lat nie było mocnych, aby pozbawić go posady i dalszych możliwości dobierania się do kleryków poznańskiego seminarium. A gdy w końcu w obliczu totalnej kompromitacji, jego eminencję usunięto z urzędu, to nadal jak gdyby nigdy nic pełnił on swoją posługę, jeździł do Rzymu, a nawet spotykał się z samym Papieżem.
Czym tłumaczyć taką bezkarność pana Petza i jego
niebywale mocną pozycję w szeregach kościelnej biurokracji? Ono zapewne tym, że pełnił on w strukturach Kościoła nieformalną a
chyba najważniejszą funkcję ...Naczelnego Rajfura. Najpierw sam osobiście „testował”
seksualną wartość kleryczków z poznańskiego seminarium, a gdy
uznał, ze któryś z nich dobrze włada –powiedzmy- łaciną, to wysyłał ich do
Rzymu, gdzie inni purpuraci już wiedzieli jak z ich łaciny skorzystać!
Mówiąc inaczej, pan Paetz
pełnił w kościele bardzo ważną (i chyba najważniejszą!) funkcję
dostarczyciela „świeżego towaru” dla wesołych watykańskich plebanów.
Kiedy w skutek ujawnienia przez prasę
wesołego prowadzenia się pana Paetza, stracił on
kilka lat temu zajmowaną w kościele funkcję, ustał też eksport polskich kleryczków
do Watykanu, a to już była wielka strata dla różnych spragnionych seksu z młodzikami kardynałów i prałatów. Strata tak wielka, że
postanowili oni przywrócić do łask pana Paetza, aby
tylko dalej czynił swoja powinność, bo religia religią, a ładny młodziutki kleryczek z Polski o zgrabnym tyłeczku, (i chętny do
uprawiania seksu z podstarzałymi purpuratami) jest więcej wart niż całe to
gadanie o wiarygodności kościoła, jego misji, nauczaniu i temu podobne srutu
tutu, pierdu, pierdu!
Na koniec wyjaśnijmy też jak to się stało, że pan Paetz, utracił kilka lat temu stanowisko i poszedł – jak się
okazało na krótko -w odstawkę. Otóż ten wybitny duchowny, dobierał się do
kleryków, nie mając do nich – że się tak wyrażę - oficjalnych praw, gdyż nie był ani dyrektorem seminarium, ani też jego
pracownikiem „dydaktycznym”. Mówiąc inaczej pan Paetz - niczym lis przybłęda -buszował w
cudzym kurniku, uszczuplając stan
posiadania prawowitych właścicieli i nadzorców kurnika! .... Tego się w
porządnych kurnikach nie toleruje, każdy niech chędoży swoje, a nie cudze kury!
Skoro już wyjaśniliśmy sobie wszelkie
aspekty sprawy pana Paetza i jego cichego
powrotu na kościelne salony, to
nie od rzeczy byłoby wyrazić radość, że
tak jak kilka lat temu, tak i obecnie wielu poznańskich seminarzystów wyjedzie
na „studia” do Watykanu, by tam „u źródeł” pobierać nauki seksu analnego i
oralnego. Taka edukacja jeszcze żadnemu duchownemu w karierze kościelnej nie zaszkodziła, a wręcz przeciwnie, co udowadnia
w swojej książce ksiądz Isakiewicz Zalewski.
Anthony Ivanowitz
16.
marca. 2012r