Ryszard Kapuściński, opisuje w książce „Cesarz”, jak monarcha Etiopii radził sobie z ruchem wykształconej, światłej młodzieży, chcącej zreformować feudalne państwo. Neutralizował ich metodą na „dekret”. Jakiś wysoki urzędnik dostojnego Pana, wydawał bezmyślny dekret. „... dekret mocą swego autorytetu zaczynał działać, a działając oczywiście wyrządza szkody, wywołuje bałagan, lamenty, urwanie głowy, katastrofę (...). Na szczęście widzą to owi przemądrzali nieopierzeńcy (...) i rzucają się na ratunek, biorą się do naprawy, zaczynają prostować, łatać, odkręcać (...) i zamiast zgubnie trwonić swoje siły na samowolny ruch do przodu, nasi malkontenci musza zawijać rękawy i brać się do odkręcania. A w tym zapędzeniu, zarobieni (...) fantazje powoli z gorących głów wyparowują...” ( R. Kapuściński „Cesarz” )
Elity polityczne III RP, musiały bardzo dokładnie studiować książkę Kapuścińskiego, gdyż przez cały okres demokracji, czynią dokładnie to samo, co były cesarz Etiopii: rządzą metodą: na „dekret”!
Historia III RP, to okres w którym wydano niezliczoną wręcz ilość przeróżnych „dekretów”, z których każdy następny, głupszy był, jest i będzie od poprzedniego. Gdyby owe „dekrety” udało się wdrożyć, to życie w kraju nad Wisłą, przestałoby istnieć! Na szczęście, tak jak i w cesarskiej Etiopii, znajdują się w Polsce całe rzesze ludzi, bohatersko rozwiązujące problemy, tworzone przez „dekrety”. Rozwiązywanie problemów, gdzie indziej nie znanych ( a będących następstwem działania „dekretów”) tak angażuje czas i energię rozsądnych ludzi, że na nic innego, twórczego, nie mają oni już ani ochoty, ani siły.
O ile metoda rządzenia, oparta na „dekretach”, okazała się ostatecznie nieskuteczna w Etiopii, o tyle w Polsce święci ona pełny sukces. Polskie społeczeństwo jest tak zajęte „naprawianiem” dekretów płodzonych przez kolejne władze bez opamiętania, że do głowy mu nie przyjdzie popędzić owa władzę w cholerę, choć fatygi w tym miałoby niewiele: wrzucić właściwą kartkę do urny wyborczej.
Rządzenie na „dekret” ma w Polsce wielka przyszłość, o ile nie zakończy się gwałtownie, tak jak wiele lat temu w Etiopii.
Anthony Ivanowitz
10. czerwca. 2006r.