Cenzura
obyczajowa.
„....Jestem zdecydowanym zwolennikiem poważnej dyskusji nad cenzurą obyczajową...” , mówił w telewizji „ Trwam”, 7 stycznia 2006 roku, brat pana Prezydenta, Jarosław. Dzięki Bogu ! . Nareszcie znalazł się prawdziwy mąż stanu, który położy kres obyczajowemu zdziczeniu szerzonemu przez media. Za komuny była cenzura i demoralizacji społeczeństwa przez zwyrodniałych dziennikarzy nie było. Chciał taki jeden z drugim coś w gazecie opublikować, to tekst zanosił albo wysyłał do Urzędu Cenzury, tam dokładnie czytali i analizowali pod kątem ewentualnej demoralizacji, i albo zgadzali się na publikację, albo nie. Dzięki temu był porządek, morale społeczeństwa było wysokie. W gazetach było co poczytać: o kampaniach żniwnych i wiecznych kłopotach ze sznurkiem do snopowiązałek, o problemach zawodowych tkaczek w przemyśle lekkim, o przekroczeniach norm produkcyjnych przez górników, hutników i stoczniowców, o rosnącym z każdym rokiem dobrobycie mas pracujących miast i wsi, o poparciu młodzieży dla programu partii, itp. Każdy artykuł- czegokolwiek by nie dotyczył- pełen był mądrych cytatów z dzieł Lenina, Marksa i Engelsa, Stalina, Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego, Kani, Brezniewa, Babiucha . Ludzie chętnie takie artykuły czytali, dyskutowali o nich. Rozwijali się przy tym intelektualnie i etycznie, aż osiągali taki poziom moralno – polityczny, że mogli dostąpić zaszczytu wstąpienia do PZPR-u. Piękne to były czasy, tysiące cenzorów myślało i czytało za społeczeństwo, które nie bałamucone wywrotowymi treściami mogło oddawać się pracy na rzecz socjalistycznej ojczyzny.
A teraz ? Zgroza !!!
Gazety jedna przed drugą – na wyścigi – prześcigają się w demoralizowaniu społeczeństwa. Niech no tylko jeden tygodnik ( na przykład „ Wiadomości Wędkarskie „ ) zacznie „ni z gruchy ni z pietruchy”, lansować seks oralny, to już następny ( powiedzmy „ Działkowiec” ) , zaczyna zachwalać seks analny. Zanim czytelnicy ochłoną na dobre z tych diabelskich rewelacji, a już następne gazety bębnią o tym samym. Jaką byś gazetę nie wziął do ręki, wszędzie to samo: seks analny, oralny, pedalstwo, lesbijstwo, wszędzie zdjęcia gołych bab, wszędzie porady erotyczne, pornografia, zepsucie moralne, pedofila..... a tfu !!!
Pilnie trzeba z tym zrobić porządek, brat pana Prezydenta ma pełna rację: jak kania łaknie dżdżu, tak polskie społeczeństwo oczekuje cenzury obyczajowej !. Najprościej byłoby reaktywować znany z komuny urząd cenzury. Jednak taki krok wywołałby falę krytyki w Unii Europejskiej. Komuniści i socjaliści podnieśliby krzyk, że to zamach na demokrację i swobody obywatelskie. Krajowe media ( opanowane przez wiadome siły ), twierdziłyby, że to powrót do bolszewickich praktyk gwałcenia wolności słowa.
Trzeba to załatwić jakoś inaczej, w rękawiczkach. Jako sympatyk dzielnych braci bliźniaków, co nieco podpowiem. Cenzurę obyczajową trzeba po cichu, sprytnie..... zdecentralizować. Funkcje cenzorskie powinni przejąć sprzedawcy kiosków, księgarń i bibliotek. Oczywiście nie obecni, lecz wyłonieni w konkursach organizowanych przez Ojca Dyrektora i jego wyższą uczelnię. Idealny sprzedawca powinien być osobą bogobojną, stateczną, wielodzietną, żarliwie uczestniczącą w życiu radia ‘ Maryja „ i telewizji „ Trwam „. Winien posiadać światopogląd na wskroś katolicki, przepełniony wiarą i modlitwą. Na takich dzielnych obywatelach i obywatelkach będzie się opierać nowoczesna cenzura obyczajowa w Polsce. Cenzor – sprzedawca będzie eliminował treści społecznie szkodliwe poprzez zamazywanie w gazetach (czarnym tuszem), treści nieobyczajnych, poprzez wyrywanie kartek zawierających moralną zgniliznę, poprzez niszczenie zdjęć roznegliżowanych kobiet w taki sposób, aby miejsca intymne przedziurawić. ( niejako przy okazji będą dziurawić prezerwatywy). W ostateczności, sprzedawcy będą wycofywać ze sprzedaży całe nakłady pism, jeśli metody opisane okażą się niedostateczne by przeciwdziałać zgorszeniu. Wycofane z dystrybucji gazety i książki będą palone na stosach, w specjalnie do tego wydzielonych miejscach. Pracownicy bibliotek przejrzą zgromadzone w nich książki i czasopisma, by wyłapać te które sieją zgorszenie i demoralizację. „ Dzieła „ tego rodzaju wylądują w ogniskach, by nie zatruwały umysłów Polaków. Listę „ dzieł „ do spalenie, przygotuje Ojciec Dyrektor.
Gdyby sprzedawca- cenzor miał wątpliwości czy dany tekst nadaje się do udostępnienia społeczeństwu, to zwróci się z zapytaniem do księdza dobrodzieja nadzorującego dany kiosk, księgarnię, czy bibliotekę. On już będzie wiedział i decyzję właściwą podejmie !.
Już po kilku miesiącach działania cenzury obyczajowej, polska prasa powróci do korzeni. Będą reportaże z akcji żniwnych i spustów stali, będą artykuły opisujące rozterki moralne prządek i tkaczek które utraciły pracę po bankructwie fabryk, będą sprawozdania z pięknych, wzruszających uroczystości państwowo – kościelnych, będą całodobowe transmisje z pielgrzymek do miejsc świętych, będzie moralna czystość, duchowe piękno. Prasa pełna będzie mądrych cytatów z dzieł pana Prezydenta i jego brata, Ojca Dyrektora, oraz innych szlachetnych i prawdziwych Polaków. Obywatele IV RP odetchną z ulgą wiedząc, że tysiące cenzorów myśli i czyta za nich, a to za sprawą niepozornych, acz dzielnych braci bliźniaków.
Anthony Ivanowitz
25.stycznia.2006r.