Nazywam się Bąk,
Józef Bąk- komedyjka teatralna
Osoby:
MIEJSCE AKCJI:
Biuro prezesa dużej firmy. Zafrasowany prezes siedzi przy biurku i smętnie rozmyśla. Urząd Skarbowy domaga się 10 milionów podatku VAT, który prezes sprytnie nie zapłacił, kupując „lewe” faktury. Drzwi do gabinetu prezesa są uchylone. W sekretariacie za biurkiem siedzi sekretarka, którą prezes wykorzystuje seksualnie w chwilach wolnych. Sekretarka nie ma nić przeciwko temu, wręcz przeciwnie!
AKCJA
Sekretarka:
- Janek, dzwoni jakiś Bąk, połączyć?
Prezes:
- wyślij go do wszystkich diabłów! Jakiś Bąk! ...Cholera jasna, 10 milionów każą mi zapłacić VAT-u, a tu mi jakiś Bąk za przeproszeniem dupę zawraca! Niech idzie w pizdu, tak mu powiedz!...Chociaż, zaraz, zaraz....zapytaj go jak on ma na imię...
Sekretarka: (odsłania dłonią
słuchawkę)
- przepraszam a jak pan szanowny ma na imię, prezes pyta?....Józef?
- Janek, on mówi, że Józef
Prezes:
- o kurwa, może to syn tego trutnia? Może to ten Bąk, co to ze złodziejem Plichtą kombinował?
- Irenko łącz! Jeśli to on, to
opaczność czuwa nad nami! Łącz Irenko! (Irenka
łączy)
Bąk:
- dzień dobry panie prezesie, nazywam się Bąk, Józef Bąk. Świadczę usługi dla firm, podpowiadam jak rozwiązywać problemy wszelakiego rodzaju
Prezes:
- nim przejdziemy do konkretów, proszę mi powiedzieć, czy pan jesteś tym Bąkiem o którym ja myślę? To znaczy synem tego znanego trutnia?
Bąk:
- no cóż, ojciec to mi się nie udał, ładnie go pan prezes określił: truteń! Wstyd mi za niego, ale ojca się nie wybiera panie prezesie!
- ale dlaczego pan o ojca pyta? Zna go pan?
Prezes:
- coś tam o nim słyszałem....no to dobrze, że pan z tych Bąków....może Pan coś doradzisz w naszej sprawie, może ojcu coś szepniesz, a on już będzie wiedział co i komu polecić..
Bąk:
- ojca to ja bym do tego nie mieszał panie prezesie, to nieudacznik...żadną uczciwą pracą rąk nie poplamił....jeszcze by zaszkodził!
Prezes:
- w młodości kominy malował
Bąk:
- a to mi o tym nie mówił, ale może i malował, proste prace fizyczne mu wychodzą, ale jak trzeba już coś pokombinować, pomyśleć – to on już się do tego nie nadaje...to nieudacznik, a ostatnio to zaczął popijać...
Prezes: (zasłania słuchawkę
telefonu dłonią, mówi do sekretarki)
- widzisz go Irenko jaki cwaniak? Ojca premiera mieszał do naszej sprawy
nie będzie, bo to nieudacznik....a co on sam znaczy
bez swojego ojca?....niezły cwaniak...(odsłania słuchawkę
telefonu)
- z tym pana ojcem, to tylko tak mówiłem...jak załatwisz pan naszą sprawę nie angażując do tego ojca, to tym lepiej, taniej będzie
Bąk:
- a jaki problem ma pan do rozwiązania, jeśli mogę zapytać?
Prezes:
- urząd skarbowy 10 milionów VAT-u mi naliczył, bo firma co lewe faktury wystawiała
wpadła...i teraz
płacić każą...a jakim prawem skoro za
faktury zapłaciłem? Dziesięć tysięcy złotych zapłaciłem...a
mój prawnik jeszcze mnie pociesza, że sprawa jest do wygrania: trzeba tylko
zapłacić i swoje odsiedzieć...taki kurwa dowcipniś...to co załatwisz to pan?
Bąk:
- spróbuję...tylko to będzie kosztować, sam pan prezes rozumie, kto smaruje ten jedzie... ojca mam na utrzymaniu...
Prezes:
- a przykładowo, ile by to kosztowało? Ojcu zapłacimy ekstra, niech tylko do kogo trzeba zadzwoni...
Bąk:
- ojcu to ja dam na życie ze swoich, a całość kosztów to będzie tak z 5 do 10 %. Jak uda się załatwić.
- ale w papiery muszę popatrzeć....jestem tu pod pana biurem, mogę wejść jak masz pan chwilę czasu
Prezes:
- no to zapraszam, kawkę wypijemy, pogadamy....
Bąk:
- będę za 2 minuty, już wchodzę
Prezes:
- Irenko, zaraz tu przyjdzie Bąk,
wiesz ten syn premiera. Zrób dobrej kawy i nikogo do nas nie wpuszczaj...(do sekretariatu wchodzi Józef Bąk, bezrobotny
absolwent wyższej uczelni. Irenka prowadzi go do gabinetu prezesa)
- przepraszam a pan to kto?
Bąk:
- moje nazwisko Bąk, Józef Bąk, rozmawialiśmy przed chwilą...
Prezes:
- ale pan nie jesteś z tych Bąków od premiera!!! Pan wprowadziłeś mnie w błąd. Premierowego Bąka to ja widziałem wiele razy w telewizji i to na pewno nie jesteś pan...
- Irenko, wyprowadź pana....
Bąk:
- - ale ja przecież nie mówiłem, że jestem tym Bąkiem od premiera...
Prezes:
- w takim razie panu już
dziękujemy, Irenko wypuść Bąka, to znaczy pana Bąka (wypycha oboje z gabinetu, siada przy biurku)
- a już myślałem, że sprawę załatwię,
że to ten Bąk......co robić? Co robić?
Kurwa: zapłacić i odsiedzieć swoje...niedoczekanie, muszę coś wymyślić......(zostawiamy prezesa samego, żeby w myśleniu nie przeszkadzać)
Anthony Ivanowitz
11. października. 2012r