Bajeczka o zapobieganiu narkomanii i alkoholizmowi, napisana w formie komedyjki
dla łatwego przez dzieci w przedszkolach
wystawiania.
Znakomity pisarz Adam Jezierski, w świetnym artykule ( http://interia360.pl/artykul/piszcie-bajki-dla-dzieci-o-zapobieganiu-narkomanii,41518) apeluje, aby pisać bajeczki dla dzieci o zapobieganiu narkomanii. Poniżej odpowiadam na jego apel, pisząc takową bajeczkę.
O S O B Y:
Ojciec – mężczyzna czterdziestoletni. Ksawery mu na imię. Mieszka z matką Żemka na
„kocią łapę”, czyli jest konkubentem. Nie jest biologicznym ojcem Żemka,
tego spłodził jeden z poprzednich konkubentów, nie wiadomo zresztą który. Ale
troszczy się o Żemka jak
rodzony ojciec: lekcje pomoże odrobić, a jak trzeba to i pasa w celach wycho-
wawczych użyje.
Matka – kobieta „po przejściach”, z wyglądu sześćdziesięcioletnia, choć jest młodsza
od Ksawerego o kilka lat. Ksawery to jej 9 konkubent. Bardzo ona wyma-
gająca w stosunku do swoich kolejnych „partnerów życiowych”, może
dlatego testuje już dziewiątego? Wypić, zakąsić i pohulać bardzo lubi, nie
zawsze z Ksawerym, często więc na tym tle dochodzi do domowych awantur
kończących się z reguły interwencją policji.
Żemuś – uczeń trzeciej klasy szkoły podstawowej. Pomimo młodego wieku z nie-
jednego pieca chleb jadł. Mama i kolejni konkubenci dali mu solidnie po-
palić. Nie raz i nie dwa oberwał, nie dojadł i nie dospał. Taki to już pieski
żywot dziecka konkubiny i konkubenta!
Narrator – osobnik ten będzie prowadził proces dydaktyczny dzieci, tłumacząc zawiłe
kwestie moralno-etyczne w które obfituje komedyjka.
MIEJSCE AKCJI: jednopokojowe mieszkanie w komunalnej ruderze, udającej budynek mieszkalny. Pomieszczenie zręcznie łączy funkcje kuchni, sypialni i łazienki. Na zdezelowanym tapczanie leży Ojciec, popijając piwo. Przy stole kuchennym siedzi Żemek i odrabia lekcje. Przy kuchni węglowej stoi Matka i gotuje obiad. Mieszkanie jest zaniedbane, sprzęty zniszczone. Ogólny nieład i zapuszczenie, typowe w mieszkaniach zasiedlonych przez konkubentów, nadużywających alkoholu i żyjących z zapomóg opieki społecznej.
AKCJA (kurtyna w górę)
Narrator: (elegancko ubrany, wzbudzający sympatię i
zaufanie, mężczyzna w średnim wieku, wychodzi przed kotarę sceny)
-
Drogie dzieci! Nigdy nie pijcie alkoholu i nie zażywajcie
narkotyków! Tata Żemka pije i ćpa – zaraz
zobaczycie jaki dzikus z niego wyrósł. (Narrator
schodzi ze sceny, kotara idzie w górę)
Ojciec:
- jak coś nie wiesz, to pytaj, pomogę ci. Szybciej lekcje odrobisz, to skoczysz mi po piwo. Ostatnie mi zostało. No pytaj!
Żemek:
- piszę wypracowanie o jeżach - na przyrodę. Nie wiesz tato, jak długo żyją jeże?
Ojciec:
- a chuj ich tam wie!
Żemek:
- to może wiesz jak długie kolce maja jeże?
Ojciec:
- a chuj ich tam wie!
Żemek:
- a czym się jeże żywią?
Ojciec:
-
a chuj wie, czym się takie
kolczaste skurwysyny żywią, pewnie tak jak wszyscy, gorzałką i zagrychą! (wybucha śmiechem, Matka śmieje się razem z nim)
Matka:
- przestań Żemuś ojcu głowę zawracać. Nie widzisz, że zajęty jest? Odpoczywa od rana po nocnej pijatyce! A dodatkowo marychy się najarał! Łeb mu pęka po takiej kombinacji!
Ojciec:
- niech pyta! Kto w tym domu powie mu więcej o jeżach niż ja? Może ty? Pytaj Żemuś, pytaj! Szybciej lekcje odrobisz, to skoczysz mi po piwo. Suszy mnie jak wielbłąda na pustyni. A o wielbłądach nic tam nie masz do napisania? Też bym ci o nich wszystko powiedział.
Żemek: (nic o jeżach nie napisał, postanowił przepisać wypracowanie od kogoś innego, tuż przed lekcją.)
- przyrodę już odrobiłem, gdyby nie tata, to nie wiedziałbym co o tych jebanych jeżach napisać! Jeszcze mi religia została. Ksiądz kazał nam napisać pracę domową. Mamy zapytać rodziców z czym się im kojarzy konkordat.
Ojciec:
- a co to takiego ten „konkordat”, Żemuś? Pierwsze o czymś takim słyszę! Jakaś nowa gorzałka?
Żemek:
- przeczytam definicję którą nam podyktował ksiądz. (otwiera zeszyt, zaczyna czytać powoli, zacinając się): „...konkordat to umowa międzynarodowa, zawarta pomiędzy państwem polskim a Watykanem, regulująca całokształt stosunków dyplomatycznych, ekonomicznych i wyznaniowych pomiędzy....”
Ojciec:
- przestań Żemuś, nic z tego nie zrozumiałem, a zresztą koło chuja mi to lata!
Żemek:
- ale ja mam napisać z czym się tacie kojarzy konkordat!
Ojciec:
- koło chuja mi to lata, już ci mówiłem! Jakiś kurwa „konkordat – srondart”! Jakich was tam głupot uczą! Liczyć by Was dobrze nauczyli... wylicz ile jest 124 x 236 ... no, ile?
Żemek:
- tak od razu, to nie wiem.
Ojciec:
- no widzisz! Liczyć was nie nauczyli, a jakimś głupim „konkordatem” głowę zawracają, chuje jebane!
Żemek:
- to co mam w końcu wpisać do zeszytu, z czym się tacie konkordat kojarzy?
Ojciec:
- już ci powiedziałem: koło chuja mi to lata! A co może latać koło chuja, jak go wyciągniesz na wierzch, przykładowo aby się odlać? No co?
Żemek:
- no mucha może latać, komar, pszczoła,... wróbel, albo gołąb...
Ojciec:
- z tym wróblem, czy gołębiem to przesadziłeś, one ci na fujarze nie usiądą, ale reszta może latać, a nawet upierdolić... bardzo dobrze!... czyli mówiąc ogólnie, koło chuja mogą latać owady... tak?
Żemek:
- no tak, owady
Ojciec:
- to wpisz, że konkordat kojarzy się twojemu ojcu z owadami, wpisałeś?
Zemek:
- wpisałem, tylko nie wiem, czy ksiądz będzie z takiego tatowego skojarzenia zadowolony
Ojciec:
- jak coś będzie podskakiwał, to postrasz go, że jak tylko wytrzeźwieję, to pójdę do szkoły i tak mu zapierdolę, że popamięta mnie ruski rok!
- skończyłeś już lekcje?
Żemek:
- skończyłem
Ojciec:
- to zapierdalaj po piwo, kup tyle ile udźwigniesz, 40 udźwigniesz?
Żemek:
- ostatnio dźwigałem 35, ale myślałem, że już nie doniosę! Ręce to mnie 2 dni bolały.
Ojciec:
-
to kup na początek
Żemek:
- a nie naprawił by mi tato rowerka, to bym nim po piwo pojechał?
Matka:
- napraw mu w końcu ten jebany rowerek, zobacz jak mu się ręce powyciągały od noszenia piwa... tak to by woził rowerkiem. Wygląda jak małpiszon, już go tak w szkole przezywają!
Ojciec:
- patrzcie ich, jaka szlachta! Naprawiaj im rowerek! Rzuć wszystko i rowerek im naprawiaj! Człowiek nie wie w co ręce włożyć i wszystko rzuć i rowerek naprawiaj! Ja w jego wieku wszędzie na pieszo dumałem, i ani w głowie mi był jakiś rowerek! A co to nóg nie masz? ...Obrobię się, to ci kiedyś ten jebany rowerek naprawię... a teraz zapierdalaj po piwo, bo już mnie nerwy biorą i przyjebać mogę... no już zapierdalaj...(Żemuś zrywa się z miejsca, bierze ogromna torbę i pospiesznie wybiega z mieszkania. Ojciec przewraca się na drugi bok i zasypia, za chwilę zaczyna chrapać donośnie. Matka gotuje obiad... Mija kolejny, szczęśliwy dzień katolickiej, kochającej się rodziny,... gdzieś w Polsce)
K U R T Y N A
Wskazówki metodyczne
dla pedagogów przedszkolnych.
Pani Psycholog:
- Od kiedy Jasiu palisz marychę?
Jasiu:
- od 2 lat, proszę pani
Pani Psycholog”
- a ile ty masz teraz lat, Jasiu?
Jasiu:
- skończyłem 5, proszę pani.
Pani Psycholog:
- a kto ci dostarcza marychę, Jasiu?
Jasiu:
- podbieram rodzicom, proszę pani. Jak się najarają, to tylko jedno im w głowie: mama mówi do taty- jaki ty jesteś piękny, jaki muskularny. I zaczynają się dymać, proszę pani. To ja im wtedy podbieram.. Zrobiłem już zapas 60 skrętów.
Pani Psycholog:
- a nie masz przypadkiem z jednego skręta przy sobie?
Jasiu:
- mam dwa, jednego mogę pani pożyczyć
Pani Psycholog:
-to pożycz, kasa mi się skończyła i nie mam za co kupić. Za tydzień ci oddam, jak mi pensję wypłacą. Zajaram, od 3 dniu nie jarałam! (Jasiu wyjmuje z kieszeni skręta i podaje Pani Psycholog. Ta w pośpiechu podpala i łapczywie pali....)
- o kurwa, ale odlot, ale mocna, a jaka wykwintna...już mnie bierze, już biegnę do nieba.....Jasiu jaki ty jesteś piękny i muskularny...pocałuj mnie, a później kochajmy się...
Jasiu:
- zgłupiała pani, tutaj? Jeszcze ktoś wejdzie i wstydu mi narobi, że dymam taką starą lampucerę...nie...idę do kibelka i też zajaram, lepiej mi się będzie leżaczkowało....(Jasiu wychodzi)
Napisanie tej bajeczki sfinansowano z programu operacyjnego Unii
Europejskiej „Kapitał Ludzki”, Działanie operacyjne: przeciwdziałanie
patologiom w rodzinie. Wartość projektu: 5 milionów 240 tysięcy Euro.
Anthony Ivanowitz
10. grudnia. 2010r