Afera piłkowa
Polskie media
obiegła wiadomość, że za niedawną dymisją szefa Biura Ochrony Rządu, stał
incydent z piłką którą dzieci miały przerzucić na teren helskiej rezydencji, w której
wypoczywał Prezydent L. Kaczyński. Taką wersję zdarzenia przedstawił „Dziennik
Bałtycki” , wyrażając przy tym zdziwienie, że z tak błahego powodu „poleciała
głowa” szefa BOR-u.
Zdziwienie i oburzenie dziennikarzy jest
całkowicie nie na miejscu! Brak reakcji żołnierzy BOR-u na wrzucenie przez
dzieci piłki na teren prezydenckiej rezydencji, mógł skutkować poważnymi reperkusjami politycznymi nie tylko w
Polsce, ale i na arenie międzynarodowej. Nieopodal miejsca gdzie dzieciaki
wrzuciły piłkę, mógł się przechadzać właśnie sam pan Prezydent. Widząc lecącą w swoim kierunku piłkę, zapewne postanowiłby
„odkopnąć” ją w stronę skąd
przyleciała, gdyż taki odruch warunkowy posiada każdy mężczyzna, który w
młodości kopał szmaciankę, a który jej nie kopał? Dzieciaki sądząc, że po
drugiej stronie płotu znalazły rówieśników chętnych do zabawy, mogły powtórnie
„posłać” piłkę na teren rezydencji. Rozluźniony i zrelaksowany Pan Prezydent,
jak każdy na wakacjach skory do zabawy,
mógłby na chwilkę zapomnieć o powadze urzędu który tak godnie piastuje, i w
naturalny sposób rozpocząłby z dzieciakami
zabawę. One kopałyby piłkę do rezydencji (nie wiedząc, że za płotem
przebywa najwyższy dostojnik w Państwie)), zaś Pan Prezydent piłkę by odrzucał,
zadowolony, że ma trochę ruchu na świeżym powietrzu. W końcu rozgrzany zabawą
mógłby zaprosić dzieci do rezydencji, aby grę w piłkę kontynuować. Wspólnymi
siłami sklecono by prowizoryczne bramki (słupki byłyby zrobione z wbitych w
ziemię patyków), wytyczono szyszkami boisko, poprzez losowanie wyznaczono skład
drużyn, wybrano kapitanów, (oczywiście jednym z nich byłby pan Kaczyński), i
rozpocząłby się zacięty mecz, o którym byłoby głośno w świecie. Szala
zwycięstwa przechylałaby się raz na jedną, raz na drugą stronę. Lotem błyskawicy (pocztą pantoflową)
rozeszłaby się po Wybrzeżu wiadomość o niecodziennym meczu. Kto żyw na Helu, w
Jastarni i Pucku, przybiegłby (albo przyjechał) aby mecz obejrzeć i swoją
drużynę dopingować. Czterohektarowy kompleks
rezydencyjny z trudem by wszystkich kibiców pomieścił. Po zaciętej walce
wygrałaby drużyna pana Prezydenta (który najpierw grał w ataku, a gdy opadł z
sił -na bramce)w stosunku 34 : 28
Wczasowicze obecni na meczu, jego przebieg na pewno by sfilmowali i już
nazajutrz cała niemiecka prasa pastwiłaby się nad naszym Prezydentem: że za
gruby i dlatego kondycji nie ma, że kilkanaście sytuacji podbramkowych
zmarnował bo do pustej bramki nie trafiał, że jako bramkarz wpuszczał takie
szmaty, że Kuszczak przy nim to mistrz nad mistrze, itp. itd. Dziennikarze wiadomej niemieckiej gazety,
zarzuciliby naszemu Prezydentowi, że ten za piłką się ugania, a w sprawie
napaści Izraela na Liban nie ma komu zająć stanowiska w imieniu Polski. Do
chóru krytykantów przyłączyliby się zapewne polscy dziennikarze złorzecząc i
pomstując, że mecz ważniejszy dla Prezydenta niż dopilnowanie, aby z wystawy
„Wymuszone drogi”, zorganizowanej w Berlinie przez Erikę Steinbach,
pozabierać pilnie eksponaty wypożyczone z polskich muzeów. Słowem, autorytet Prezydenta IV RP zostałby
mocno nadwyrężony! Jeszcze nie ucichła afera „kartoflana”, a już by wybuchła
„piłkowa”, i to tylko dlatego, że oficerowie BOR-u sobie bimbają i obowiązki służbowe lekceważą! Dymisja szefa BOR-u
była więc w takiej sytuacji pilną koniecznością!!
Anthony Pietraszko
17.sierpnia.2006r.
www.pospoliteruszenie.org