Bitwa o Handel


16-letnia mieszkanka Lubna (gm. Wałcz), Marysia, żeby zarobić na kieszonkowe na wycieczkę szkolną, sprzedawała wiśnie z sadu dziadka.
Działalność handlowa dziewczynki trwała 2 dni, w trakcie których sprzedała kilkanaście kilogramów wiśni.

Ta ze wszech miar szkodliwa, kontrrewolucyjna działalność Marysi, została w trzecim dniu zasadnie  zlikwidowana przez oddział do spraw zwalczania spekulacji i kułactwa.
Bojówka zwalczająca wszelkie przejawy spekulacji, złożona z  dwóch urzędniczek Inspekcji Sanitarnej z Wałcza w towarzystwie kierowcy i policyjnego patrolu położyła kres kontrrewolucyjnej działalności Marysi i skierowała do sądu wniosek o ukaranie rodziców dziewczynki, gdyż ci przyjęli winę na siebie i odmówili przyjęcia mandatu.

Jaki jest oficjalny powód skierowania wniosku do sądu o ukaranie rodziców Marysi?
Prokurator Generalny ZSRR, niejaki Wyszyński mawiał: dajcie mi człowieka a ja już znajdę na niego paragraf!

Inspekcja Sanitarna w Wałczu też znalazła stosowny paragraf.
Urzędnicy zarzucają ojcu Marysi, że zatrudniona przez niego córka nie posiadała orzeczenia lekarskiego do celów sanitarno-epidemiologicznych oraz, cyt.: „(…) brak wdrażania w zakładzie procedur opartych na zasadach systemu HACCP”.

Dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej  w Wałczu Karola Subocza, wyjaśnia, że 
 osoba, która wprowadza do obrotu owoce, musi spełniać wymagania prawa żywnościowego, w szczególności:

– ustawy z dnia 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia i rozporządzeń wykonawczych wydanych na podstawie tej ustawy;

– rozporządzenia (WE) nr 178/2002 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 28 stycznia 2002 r. ustanawiającego ogólne zasady i wymagania prawa żywnościowego, powołującego Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności oraz ustanawiającego procedury w zakresie bezpieczeństwa żywności;

– rozporządzenia (WE) nr 852/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 r. w sprawie higieny środków spożywczych.

Przy okazji dyrektor Subocza informuje o przepisach dotyczących grzybiarzy i zasadach wprowadzania zebranych przez nich grzybów do sprzedaży.
To tak na wszelki wypadek, gdyby jakaś inna Marysia chciały sprzedać zebrane przez siebie grzyby.
I tak:
Osoby sprzedające grzyby i jagody mają obowiązek przestrzegać prawa żywnościowego, ponadto w przypadku sprzedaży grzybów należy przestrzegać wymagań określonych w rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 17.05.2011 r. w sprawie grzybów dopuszczonych do obrotu lub produkcji przetworów grzybowych, środków spożywczych zawierających grzyby oraz uprawnień klasyfikatora grzybów i grzyboznawcy, m in. w:

§ 4 ust. 1. „Grzyby świeże, rosnące w warunkach naturalnych, oraz grzyby suszone pozyskiwane z grzybów rosnących w warunkach naturalnych, mogą być oferowane konsumentowi finalnemu:

1) wyłącznie w placówkach handlowych lub na targowiskach;

2) pod warunkiem uzyskania atestu na grzyby świeże lub atestu na grzyby suszone”.

Nie ma więc możliwości sprzedaży grzybów w pasie drogowym, a oferowane do sprzedaży grzyby muszą posiadać atest wystawiony przez grzyboznawcę lub klasyfikatora.

O ile sprawa Marysi sprzedającej wiśnie z sadu dziadka została  przykładnie rozwiązana i na szczęście nie zakończyła się rozstrzelaniem dziewczynki jako wroga ludu i spekulanta, o tyle sprawa grzybów wymaga wyjaśnienia.

Pomimo obowiązywania Rozporządzenia Ministra Zdrowia, z dnia 19 grudnia 2002 roku ( Dziennik Ustaw numer 21/2003 , poz. 178 ), żaden grzybiarz nie zgłosił się jeszcze na egzamin i nie uzyskał dyplomu klasyfikatora grzybów, lub grzyboznawcy. 

Sprawa jest poważna. Tym którzy by chcieli porobić sobie jaja z ministra i jego rozporządzenia odpowiem, że nie uchodzi. Jeśli przez tysiące lat  ludzie zbierali grzyby  nie mając ku temu odpowiedniego, wydanego przez króla  zaświadczenia, to nie oznacza, że tak ma być nadal!  Istnieją nader poważne powody  dla których każdy grzybiarz powinien mieć stosowny  urzędowy kwit, którym na żądanie mógłby się okazać. 

Zauważmy, że większość grzybiarzy, zebrane przez siebie grzyby  sprzedaje  oferując je na poboczach dróg, przejezdnym kierowcom. Problem polega na tym, że również na poboczach  oferują swoje usługi  panie lekkiego prowadzenia się.
Przejeżdżający kierowcy  nigdy nie mają pewności czy zatrzymując się przy konkretnej osobie  otrzymają oczekiwany towar. Nader często zdarza się, że szofer który chciałby kupić prawdziwków  zatrzyma się pomyłkowo przy obywatelce Ukrainy, skorzysta z okazji (choć wcześniej nie miał takiego zamiaru)  a grzybów nie kupi !!  Inny znów  przywiezie do domu kilkanaście kobiałek kurek, bo za każdym razem pechowo  zatrzymywał się przy grzybiarkach, choć planował mieć przyjemność z obywatelką Bułgarii .

Gdyby  jak planował Minister Zdrowia,  każda grzybiarka posiadała dyplom klasyfikatora grzybów  bądź grzyboznawcy, to okazując go kierowcy  po pierwsze  nie zostałaby wystawiona na ciężką próbę dochowania wierności małżeńskiej, po drugie  przyczyniłaby się do zapewnienia bezpieczeństwa i porządku na drogach.

Niestety, aspołeczna postawa polskich grzybiarzy  którzy nie zadali sobie trudu uzyskania odpowiednich dyplomów, zniweczyła nadludzki wysiłek ministra zdrowia  by zaprowadzić na drogach i poboczach porządek.

Przykład Marysi powinien podziałać na młodzież wychowawczo:   nie zajmujcie się żadną pracą dochodową, bo na pewno złamiecie jakieś przepisy prawa i znajdą się ludzie i instytucje które was za to ukarzą! 
Polska i Unia Europejska to biurokratyczna dżungla, w której każdy człowiek łamie jakieś prawo w każdej chwili, tylko o tym nie wie, dopóki mu tego nie uświadomi jakiś pachołek systemu!

Ps. Sprawa Marysi, opisana w całości tutaj: https://gazeta-walecka.pl/gorzka-lekcja-przedsiebiorczosci/ 

Anthony Ivanowitz
08.09.2023r.
www.pospoliteruszenie.org